- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.epiej, jeśli przeniesiemy się do mojego pokoju - zasugerowałem. Poprowadziłem go. Krzyki i wiwaty moich towarzyszy na cześć Marujity i jej zmysłowych akrobacji wypełniały pensjonat stadionową wrzawą. - Wesoło tu, nie ma co - skwitował Vidal. - Don Pedro, zapraszam do prezydenckiego apartamentu. Gdy znaleźliśmy się w środku, zamknąłem drzwi. Vidal, rozejrzawszy się szybko po moim pokoju, siadł na jedynym krześle i spojrzał na mnie z dezaprobatą. Bez najmniejszego trudu mogłem sobie wyobrazić, jakie wrażenie zrobiła na nim moja skromna izba. - Podoba się tu panu? - Przeurocze. Nie wiem, czy się tu nie przeprowadzić. Pedro Vidal mieszkał w Villi Helius, monumentalnej, trzypiętrowej rezydencji modernistycznej z wieżyczką, usytuowanej na zboczu jednego ze wzgórz dzielnicy Pedralbes, na skrzyżowaniu ulic Abadesa Olzet i Panamá. Dom ten otrzymał dziesięć lat temu w prezencie od ojca, łudzącego się, iż syn ustatkuje się wreszcie i założy rodzinę, w którym to przedsięwzięciu Vidal miał już spore opóźnienie. Życie obdarowało don Pedra Vidala wieloma talentami, między innymi dziwną umiejętnością rozczarowywania i obrażania swego ojca każdym gestem i uczynkiem. Bratanie się z takimi niepożądanymi osobnikami jak ja na pewno mu nie pomagało. Kiedyś, gdy musiałem odwiedzić mojego mentora, by przekazać mu jakieś dokumenty z redakcji, wpadłem w jednej z sal Villi Helius na patriarchę klanu Vidalów. Ojciec don Pedra ledwo mnie zoczył, natychmiast polecił, bym mu przyniósł szklankę wody sodowej i odpowiednią szmatkę do wytarcia plamki na klapce swojej marynarki. - Śmiem sądzić, że myli mnie pan z kimś innym; ja nie jestem służą Posłał mi uśmiech, który, bez potrzeby posiłkowania się słowem, całkowicie wyjaśniał porządek rzeczy na tym świecie. - To raczej ty jesteś w błędzie, chłopcze. Wiesz o tym czy też nie, zaręczam ci, że jesteś służącym. Jak się nazywasz? - David Martín, proszę pana. Patriarcha przełknął moje imię i nazwisko. - Posłuchaj mojej rady, Davidzie Martín. Zmykaj z tego domu i wracaj tam, gdzie jest twoje miejsce. Zaoszczędzisz sobie wiele problemów, i mnie również. Nigdy o tym nie mówiłem Vidalowi, ale bez chwili zwłoki pobiegłem do kuchni po szklankę wody sodowej i szmatkę, by poświęcić ponad kwadrans na wywabianie plamy z marynarki wielkiego człowieka. Cień klanu padał nader daleko i choćby się don Pedro nie wiem jak stroił w piórka artystycznej bohemy, jego życie i tak pozostawało związane z rodem. Villa Helius oddalona była pięć minut od ogromnej, dominującej nad górnym odcinkiem alei Pearson siedziby ojcowskiej, katedralnej mieszaniny balustrad, schodków i mansard, przypatrującej się z daleka całej Barcelonie, tak jak dziecko przygląda się swym porzuconym zabawkom. Codziennie ekspedycja składająca się z dwóch służących i kucharki opuszczała dworzyszcze, jak nazywano wśród Vidalów ojcowską siedzibę, by przybywszy do Villi Helius, oddać się sprzątaniu, polerowaniu, prasowaniu, gotowaniu i wymoszczeniu dla mego bogatego protektora łoża wygody i wiecznej niepamięci o uciążliwych niedogodnościach życia codziennego. Don Pedro przemieszczał się po mieście w imponującej hispano-suizie, prowadzonej przez szofera Vidalów, Manuela Sagniera, i przypuszczalnie w życiu nie wsiadł do tramwaju. Temu nieodrodnemu dziecku fortunnych układów po mieczu i kądzieli nie dane było w pełni docenić specyfiki ponurego i zatęchłego uroku tanich barcelońskich pensjonatów. - Niech się pan nie hamuje, don Pedro. - To miejsce wygląda jak cela więzienna - wykrztusił w końcu. - Nie mam pojęcia, jak możesz żyć w czymś takim. - Za moją pensję ledwo, ledwo. - Jeśli trzeba, gotów jestem dopłacić, abyś zamieszkał w miejscu, które nie będzie cuchnąć ani siarką, ani moczem. - Mowy nie ma. Vidal ciężko westchnął. - Zmarł z dumy i smrodu. Masz epitafium w prezencie. Bez słowa zaczął kręcić się po moim pokoju, zatrzymując się raz po raz, a to żeby zajrzeć do mojej maleńkiej szafy, a to żeby popatrzeć przez okno z wyrazem nieskrywanego obrzydzenia, a to żeby przesunąć palcami po zielonkawej farbie pokrywającej ściany i popukać delikatnie palcem wskazującym w gołą żarówkę pod sufitem, jakby chciał za wszelką cenę dowieść, że jakość tego wszystkiego jest nikczemna. - Co pana tu, don Pedro, sprowadza? Zbyt czyste powietrze w Pedralbes? - Przychodzę z redakcji, nie z domu. - Ciekaw byłem, gdzie i jak mieszkasz, a ponadto mam coś dla ciebie. Wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki kopertę z białego pergaminu i podał mi ją. - Ten list przyszedł dziś do redakcji, adresowany do ciebie. Wziąłem kopertę i przyjrzałem się jej. Zalakowana była pieczęcią, na której dostrzec można było zarys skrzydlatej postaci. Sylwetkę anioła. Poza tym widniało na niej jed
audiobook mp3 do pobrania
Czyta Wojciech Żołądkowicz |
Wydawnictwo Muza |
Data wydania 2017 |
z serii Cmentarz Zapomnianych Książek |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść przygodowa, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Muza |
Rok publikacji: | 2017 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Czyta: | Wojciech Żołądkowicz |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.