Piotr Borlik to nazwisko, które na mojej półce pojawia się już w ciemno. Za każdym razem książki są godne uwagi przede wszystkim polecenia dalej, pożyczania innym więc sięgam już po nie w ciemno. Ale czy tym razem również było warto?
Jak już ostatnio autor nas zdążył przyzwyczaić do poruszani trudnych tematów i często po prostu kontrowersyjnych, to i tym razem czytając opis od razu wiadomo, że ta książka do lekkich należeć nie będzie.
Ale od początku. Tym razem autor zabiera nas, czytelników, do klasztoru, w którym przebywa czterdziestu duchownych. Żaden z nich nie cieszy się dobrą reputacją. Ale czy to nie jest tak, że każdemu należy się druga szansa? Zanim takie rozmyślania się Wam włączą, to uprzedzę, że w fabule pojawia się trup. I to nie byle jaki, bo opiekun tego miejsca zostaje zamordowany i powieszony ja krzyżu. Tylko kto to mógł zrobić? A duchowni? Duchowni próbują utrzymać to w tajemnicy?
Jak na kryminał przystało, poznajemy również osobę, której przyszło spróbować rozwiązać zagadkę śmierci w klasztorze. Niestety, okazuje się, że przez przełożonych zostaje zostawiona sama sobie ze sprawą i nikomu oprócz niej nie zależy na odkryciu prawdy tylko na szybkim znalezieniu kozła ofiarnego i zamknięciu sprawy. Cóż, nie tak łatwo. Dochodzi do kolejnej zbrodni i śledztwo już nie może się skupiać na znalezieniu winnego jakiegokolwiek byle był.
Jak się spodziewałam i być może bardzo źle, że zakładam, że dostanę dobrą książkę, bo mogę się nieźle rozczarować, mimo wszystko muszę przyznać, że to kolejna świetna książka spod pióra Borlika. Porusza trudne tematy, ale bardzo aktualne i myślę, że równie bardzo niewygodne dla pewnych osób. Mimo, że to przecież fikcja literacka, to jednak jest w niej tak dużo prawdy, że aż człowiekowi się w głowie miesza. Właśnie dlatego uważam, że w tym przypadku niekoniecznie chodziło o to żeby zagadka kryminalna była nie do rozwiązania do samego końca i nie ma się co irytować, że się domyśli o wiele wcześniej wszystkiego, bo w przypadku tej książki chodzi o to żeby szokować, żeby zmusić do przemyśleń, żeby zmusić do otworzenia oczu i pokazać jak nadal wszystko zostaje zamiecione pod dywan. A nie powinno, bo dlaczego tacy ludzie mają nie ponosić konsekwencji?
Sam Borlik stwierdził, że "Czterdzieści dusz" to kij w mrowisko. Oj, tak. Będzie o niej głośno mimo, że tym razem akcja nie powoduje, że wstrzymuje się momentami powietrze i nie pędzi ekstremalnie szybko, to powoduje ogromne napięcie. Myślę, że to świetna książka i faktycznie poruszająca trudny, ale ważny temat. Gratuluję autorowi odwagi, a jednocześnie pomysłu i realizacji powieści. Nie da się od niej oderwać.
A podsumowując już, musicie wiedzieć, że autor za każdym razem podaje nam w swoich książkach coś zupełnie innego. Za każdym razem zaskakuje tematyką i różnorodnością. Czyżby to był przepis na sukces?
...
Opinia bierze udział w konkursie