Każdy z nas ma takie książki, które zapadają nam w pamięć i nawet po latach jesteśmy w stanie przypomnieć sobie, o czym były, przywołać wrażenia i towarzyszące lekturze odczucia.
Jednak są też takie pozycje, które ujmują nasze serca i postanawiają zostać tam na bardzo długi czas ze względu na to, że w jakimś stopniu przypominają nasze życie, jakieś wydarzenia, czy jesteśmy w stanie mocniej, niż zazwyczaj identyfikować się z bohaterami.
Dla mnie taką książką jest ?Dante? Natalii Haus drugi tom serii Prawdziwe oblicze.
Bardzo osobistą recenzję, którą mam wrażenie pierwszy raz, aż w takim stopniu napisały po prostu moje emocje.
Tytułowy bohater Dante to mężczyzna, dla którego dotąd nie liczyły się głębsze uczucia czy związki. Obciążająca psychicznie i fizycznie praca, po której zazwyczaj chętnie spotykał się kobietami, które sam określił później, jako ?jednorazowe?. W mężczyźnie po śmierci kolegi z pracy następuje zmiana, coś zaczyna dojrzewać, a w głowie kłębią się przeróżne myśli.
Ponadto w jego życiu pojawia się piękna, ale wycofana kobieta o fiołkowych oczach.
Nasturcja nie jest przeciętną dziewczyną. Jej przeszłość pozostawiła trwałe ślady w jej psychice, a choroba w wyglądzie zewnętrznym..
Gdybym miała w skrócie rzucić hasłem, które bardzo zwięźle miałoby opisać moje ogólne wrażenia po lekturze, chyba nie potrafiłabym tego zrobić. Autorka poruszyła cały szereg ważnych problemów w niezwykle poruszający sposób.
Choroba Nasturcji, która jest widoczna nawet na pierwszy rzut oka, powoduje, że dziewczyna unika ludzi. Chowa się za obszernym, osłaniającym ją ubraniem i makijażem. Jej poczucie własnej wartości zostało w przeszłości brutalnie zdeptane poprzez oceniające, ośmieszające komentarze i spojrzenia innych ludzi. Nie jest w stanie dostrzec w sobie piękna i wyjątkowości, do której usilnie próbują przekonać ją osoby z najbliższego otoczenia. Nie jest to jednak jedyny problem, z jakim musi mierzyć się Nasturcja. Dramatyczne wydarzenia z przeszłości, koszmarne dzieciństwo i tajemnice związane z tamtymi wydarzeniami, dziewczyna zakopała wewnątrz siebie. Kobieta przywdziewa maski. Jej elokwencja, oczytanie i pewna siła pozwalają jej ukrywać swoje prawdziwe wnętrze.
Nie jest to dla mnie osobiście obcy wątek, ponieważ od urodzenia również mierzę się z pewnymi problemami, które naznaczają mój wygląd, powodując, że bez pewnych zabiegów znacząco wyróżniam się z tłumu. Dlatego też lekturę tej części serii przeżyłam bardzo mocno, a w Nasturcji widziałam siebie. Ciężko mówić o swoich problemach, kiedy stanowią one w oczach innych jakieś wybrakowania czy deficyty. Ja musiałam dojrzeć do akceptacji siebie, Nasturcja miała z tym problem, głównie dlatego, że nosiła w sobie ślady przeżytych traum. Taka kumulacja potrafi być bardzo obciążająca nawet dla najsilniejszego człowieka.
Dante także wyróżniał się z tłumu. Był przystojny, dobrze zbudowany, zabawny i charyzmatyczny. Był po prostu ponadprzeciętny. Na zewnątrz podobnie do Nasturcji zbudował mur, podkreślił te cechy swojej osobowości, które chciałby, aby inni dostrzegali, jako pierwsze, a może i nawet jedyne. Skrywał wrażliwość, zamiłowanie do sztuki i to, że czasem czuje się we własnym życiu zagubiony. Mężczyzna postanowił pomóc zamkniętej na całe otoczenie Natce odbudować poczucie wartości na każdej płaszczyźnie jej życia.
Nie było to łatwe zadanie, ponieważ bohater nigdy nie miał okazji, ani nawet ochoty wchodzić w głębsze relacje z kobietami, dlatego też wielokrotnie popełniał błędy, zastanawiał się nad kolejnym krokiem i analizował. Nie to jednak było najważniejsze.
Mam wrażenie, że Dante był dla Nasturcji wybawieniem, przeznaczeniem czy nawet aniołem.
Nie znajdę chyba odpowiednich słów, które mogłyby opisać, jak piękne sceny rozwijającej się relacji, zdobywania zaufania i odkrywania się wzajemnie autorka zafundowała czytelnikom w tej powieści. Pozwolę sobie nawet na mały spojler i zdradzę, że wątek z malowaniem ciała Nasturcji odebrałam jako coś ponad zwykłą rzeczywistość, coś magicznego, mistycznego. Intymność, sensualność zlewała się z oddaniem, zaufaniem i emocjami.
W powieści akcja jest dynamiczna. Pojawia się wiele wątków, co chwila autorka zaskakuje, rzucając pod nogi bohaterom kolejne problemy, czy uchyla rąbka kolejnych tajemnic. Nie ma jednak podczas czytania poczucia przytłoczenia, a wręcz przeciwnie, to ten typ powieści, która wciąga i czytelniczo uzależnia.
?Dante? to powieść o podnoszeniu się z gruzów własnego poczucia własnej wartości. Pokazuje, jak łatwo przychodzi nam szukanie w sobie, a także i innych, tylko negatywnych cech osobowości, czy wyglądu.
Treść wskazuje również na to, że nieprzepracowane traumy i dramaty zamknięte na dnie serca, umysłu i duszy będą niszczyć nas każdego dnia, nawet wtedy, kiedy pozornie wydaje nam się, że tak nie jest.
To nie jest kolejna historia o niegrzecznym chłopcu i zagubionej, zakompleksionej dziewczynie. To coś o wiele bardziej prawdziwego, realnego i namacalnego.
Cała powieść to emocjonalna wycieczka, skłaniająca do zatrzymania się po każdym kilometrze i poddaniu się przemyśleniom na temat poruszanych wątków.
Na tak pozytywny odbiór czytanego tekstu wpłynęło również doskonałe pióro autorki, która czaruje słowem, trafia prosto w emocje i mocno trzyma.
Po raz kolejny przyznam, że książkę poczułam bardzo osobiście i pierwszy raz zdarzyło mi się tak bardzo odnaleźć w tekście i bohaterce.
Dziękuję autorko, że poruszyłaś problemy niedoskonałości, chorób, mankamentów i za pomocą treści książki wlałaś w serducho nadzieję i wiarę, że właśnie te ?wady?, czynią ludzi wyjątkowymi. Poziom mojego wzruszenia jest ogromny.
Na sam koniec nie pozostaje mi nic innego, jak książkę gorąco polecić. Jest to drugi tom serii, ale opowiada o innych bohaterach, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby powieść czytać osobno. Jednak równie gorąco polecam część pierwszą zatytułowaną ?Amo?. Recenzję tego tomu znajdziecie na moim profilu.
Opinia bierze udział w konkursie