- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.byt zmienne, poza tym Tibor narzekał nieśmiało, że męczą mu się oczy. Nie wróżyło to nic dobrego, bo na całym obszarze Wyoming i Utah nie było nikogo, kto mógłby zrobić soczewki; w całej okolicy nie znaleźliby zresztą ani odrobiny odpowiedniego szkła. Po okulary dla Tibora trzeba by było udać się na Pielg. Wzdrygnął się na samą myśl o tym, gdyż pracownicy kościoła wysyłani na Pielg bardzo często nie wracali. Nie wiadomo było nawet dlaczego: czy gdzieś tam było lepiej czy gorzej? Należało przypuszczać, że - do takiego doszedł wniosku, wysłuchawszy wiadomości radiowych o szóstej po południu - i jedno, i drugie, wszystko zależy od miejsca. Teraz świat składał się z wielu odosobnionych miejsc. Połączenia zostały zerwane. Tak pogardzana niegdyś jednolitość już nie istniała. - ,,Rozumiesz" - wielebny Handy zaintonował śpiewnie fragment z Ruddigore. Tibor natychmiast przestał pić kawę. - ,,Tak myślę" - odpowiedział przeciągle cytatem. - ,,Trzeba spełnić swój obowiązek" - dodał i odstawił filiżankę, wykonując skomplikowane ruchy manipulatorem. - ,,Zasada ta obowiązuje wszystkich" - powiedział wielebny Handy. - ,,Uchylić się od obowiązku". - Tibor wymówił te słowa z goryczą, częściowo do siebie samego. Odwrócił głowę, mlasnął wprawnie językiem i spojrzał uważnie na duchownego. - O co chodzi? Chodzi o to, pomyślał wielebny Handy, że jestem związany; jestem częścią sieci, która drży i chłoszcze całym tym łańcuchem poruszanym u góry. A my wierzymy - jak ci wiadomo - że źródło tego ruchu jest Gdzie Indziej, skąd otrzymujemy mętne przekazy, które staramy się usilnie zrozumieć i wypełnić, ponieważ wierzymy - wiemy - że to, czego ono pragnie, jest nie tylko przekonujące, ale i słuszne. - Nie jesteśmy niewolnikami - rzekł. - Jesteśmy tylko sługami. Możemy to rzucić; ty możesz. Nawet ja bym mógł, gdybym był przekonany, że tak będzie słusznie. - Wiedział jednak, że nigdy by tego nie zrobił. Już dawno ślubował w sercu wierność. - Dlaczego zajmujesz się tym tutaj? - spytał. - No cóż, płacisz mi - ostrożnie odpowiedział Tibor. - Ale do niczego cię nie zmuszam. - Muszę jeść. To wystarczy. - Jedno jest pewne - powiedział wielebny Handy. - Możesz znaleźć wiele zajęć gdzie indziej; mógłbyś pracować wszędzie mimo ograniczeń. - Drezdeńskie Amen - rzekł Tibor. - Co? - Handy nie zrozumiał. - Kiedyś - powiedział Tibor - kiedy znowu podłączysz generator do elektronicznych organów, zagram ci to. Na pewno rozpoznasz. Drezdeńskie Amen wznosi się wysoko, ku Ponad, skąd cię terroryzują. - Ależ nie - zaprotestował wielebny Handy. - Ależ tak - rzekł sardonicznie Tibor. Jego twarz zmarszczyła się jeszcze bardziej, ściągnięta niewłaściwym uczuciem, jego przekonaniem. - Może to nawet jest ,,dobre", może jest życzliwą mocą. I tak jednak zmusza cię do robienia różnych rzeczy. Powiedz mi tylko jedno: czy mam zamalować coś, co już kiedyś namalowałem? Czy chodzi o cały fresk? - No cóż, jeśli chodzi o wynik końcowy, to twoja dotychczasowa praca została doceniona. Wysłaliśmy trzydziestopięciomilimetrowe kolorowe slajdy, byli nimi no wiesz, ci, którzy je oglądali, Starsi Kościoła. - Dziwne - powiedział Tibor po chwili zamyślenia. - Wciąż można dostać kolorowe filmy i wywołać je, ale nie sposób dostać czegoś takiego jak gazeta codzienna. - O szóstej mamy wiadomości radiowe - zauważył wielebny Handy. - Z Salt Lake City. - Czekał z nadzieją. Nie padła żadna odpowiedź; mężczyzna bez kończyn popijał kawę w milczeniu. - Wiesz, jakie jest najstarsze słowo w języku angielskim? - spytał duchowny. - Nie - odparł Tibor. - ,,Moc" - rzekł wielebny Handy. - W znaczeniu bycia potężnym. Macht po niemiecku. Jednakże słowo to wywodzi się jeszcze z czasów przedgermańskich, z języka Hetytów. - Hm. - Hetyci mieli słowo mekkis. ,,Moc". - Wciąż nie opuszczała go nadzieja. - ,,Czyś nie trajkotała? Czy nie tak postępują kobiety?" - cytował teraz słowa z Zaczarowanego fletu Mozarta. - ,,Mężczyznom przystoi działanie" - dokończył. - To ty trajkoczesz - powiedział Tibor. - Ale ty musisz działać - odparł wielebny Handy. - Miałem ci coś powiedzieć. - Zamyślił się. - Ach, tak. Owce. - Na pięcioakrowym pastwisku za kościołem wypasał swoje sześć owiec. - Wczoraj dostałem barana od Theodorea Bentona - powiedział. - Pożyczył mi tego tryka, żeby pokrył moje owce. Przyprowadził go, kiedy mnie nie było. Stary tryk z siwym pyskiem. - Hm. - Przyszedł pies i próbował podejść stado; ten rudy seter irlandzki Yeatsów. Wiesz, ciągle podchodzi mi owce. Mężczyzna bez kończyn odwrócił wreszcie głowę. Zainteresowało go to. - Czy ten - Pies pięć razy podchodził stado. Pięciokrotnie zakradał się powoli, a baran wychodził do niego, zostawiając za sobą stado. P
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | fantastyka, fantastyka naukowa, post-apokalipsa |
Wydawnictwo: | REBIS |
Rok publikacji: | 2014 |
Liczba stron: | 272 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.