- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.do domu Marty, albo Andrzeja zwanego Mecenasem, albo do chudej Olki. Jak się schlałem, miałem głupi zwyczaj obmacywania koleżanek w tańcu. Szybko wieść się rozniosła i stałem się swego rodzaju imprezowym błaznem. Oczywiście wszystkie dziewczyny wiedziały, co jest grane i nie chciały tańczyć. Jedna Marta była wyrozumiała. I nawet się nie zraziła, jak w pijackich akrobacjach uderzyłem jej głową o podłogę. To byli w ogóle mili ludzie, a ja dostarczałem im atrakcji, choćby wtedy gdy z okrzykiem Jezus Maria spadałem z długich drewnianych schodów. Kiedyś na urodzinach Mecenasa wypiłem 0,7 litra wódki w godzinę, bo twierdziłem, że jak nie będę pił szybko, to na pewno się nie upiję. No i schlałem się jak świnia na samym początku imprezy. Ludzie tańczyli, a ja położyłem się spać na środku pokoju nieświadom otaczającego świata. Towarzystwo grzecznie wyszło bawić się do drugiego pokoju. Jak na złość ja grzeczny nie byłem. Nie mogąc znaleźć kibla, a może w ogóle go nie szukając, wyszczałem się Mecenasowi na kaloryfer. Zniósł i to. Wziął mopa, sprzątnął, a mnie zostawił pogrążonego w pijackim letargu. Na innej imprezie przez cały wieczór chodziłem za taką jedną Agatą. Wydawała mi się nieziemską pięknością. Jak więcej wypiję, to tak mi się zdarza. Wtedy straciłem pamięć. Obudziłem się w łóżku obok niej, obydwoje nadzy, wtuleni w siebie. Nie wiem czy ją miałem tamtej nocy. Nie mogłem o to spytać, bo więcej Agaty nie widziałem. Cmoknąłem ją w czoło, wstałem i poszedłem szukać wódki. W jednym pokoju nie było, w drugim też nie. W końcu w kuchni natknąłem się na flaszkę. Pociągnąłem z gwinta i puściłem pawia do zlewu. Chciałem wrócić do łóżka, ponownie przytulić się do mojej imprezowej fascynacji, ale zapomniałem, w którym pokoju śpi, a to był duży, dwupiętrowy dom. Na dworze świtało. -- Chodźmy, już jeżdżą pociągi -- powiedział Disorder, który zawsze objawia się, kiedy najmniej go potrzeba. Ruszyliśmy po śniegu przez jakieś pole, bo drogi nie było widać. Szliśmy, błądząc coraz bardziej, ale szczęśliwi, bo mój przyjaciel zwinął jedną pełną i jedną ledwie napoczętą butelkę gorzały. -- Którędy do kolei żelaznej? -- spytałem jakiegoś wędkarza, który zmierzał w naszym kierunku. Dziwne, ale nie zdumiała go nieco staroświecka forma mojego pytania. Wskazał nam drogę w przeciwnym kierunku. Ruszyliśmy, wciąż pijani, zmarznięci, obłąkani. Koszmarem były te poranne powroty w WKD. Wziąłem do siebie jedną ze skradzionych przez Disordera butelek. Gold Wasser, szlachetny trunek. Towarzystwo z Otrębus nie miało problemów z pieniędzmi na alkohol, inaczej niż my wówczas. Wieczorem wpadł do mnie Michał, relacjonował jakiego bydła narobiłem, rzecz jasna sam niczego nie pamiętałem. Spytałem go o Agatę, ale nie potrafił niczego powiedzieć. Nie pamiętał jej, więc może mi się przyśniła? Otworzył moją lodówkę i wyjął Gold Wassera. - O, taka sama wódka jak ta, którą przyniosłem na imprezę! Zaraz znikła, nawet nie spróbowałem. - Mogę ci nalać kieliszek -- łaskawie zaproponowałem. 2. Granat na ryby Miałem już wtedy żonę, grubą Martę. Była w trzeciej klasie liceum, jak jej zrobiłem dzieciaka. Mieszkaliśmy w wynajętej kawalerce. Nie były to wymarzone warunki na chlanie z kumplami, więc piłem zwykle na ławce w parku lub na przystanku autobusowym. Kiedyś jednak wpadli do mnie Marek z Bartkiem, studenci dziennikarstwa. Marek był zabawnym skinheadem. - Wiesz, ja po prostu lubię się bić -- mówił. -- Mi tam wszystko jedno kogo biję, ważne, żeby był słabszy. Jak idę z kolegami i widzimy Murzyna, to wiadomo, że musi dostać wpierdol, ale tak naprawdę nie robi mi różnicy kolor skóry. Ważne tylko, żeby nie nadziać się na silniejszego. Na wszelki wypadek udawałem, że jestem silniejszy. Opowiedział mi kiedyś o swojej pasji do wędkowania. Zdziwiłem się. Wędka to takie spokojne zajęcie. Podzieliłem się z nim tą uwagą. - Bo ja tak naprawdę nie lubię moczyć patyka, ale nie wiesz nawet jaką mam frajdę, jak potem tym kurwom rybom łby upierdalam. Zalił się jednak, że działkę będzie musiał sprzedać. - Sąsiedzi się na mnie uwzięli. - Za co? Za to, że ryby łowisz? - No o ryby też poszło, ale zaczęło się od motocykla. Mam starą cezetkę i lubię sobie nią bez tłumika pojeździć po działkach, bo fajny taki hałas robi. No ale debile nie znają się na motocyklach i nasłali na mnie policję. - To załóż może tłumik? - E tam, tłumik nieważny, gorszy jest ten granat. - Jaki granat? - A tam, taki zwykły granat na ryby. Miałem wrzucić do jeziora, żeby od razu wszystkie te kurwy zajebać. - Jakie kurwy? - Kurwy ryby. - A skąd granat? - No ze Stadionu. Jak te psy przyszły w sprawie motoru, to granat leżał na wierzchu i wypatrzyły. -
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Biblioteka Analiz |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 11.01.2011 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.