- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.miać. Na cały głos, jakby usłyszał dobry żart. W wejściu zamajaczyła kolejna sylwetka, by po chwili zniknąć w mroku. Stalker śmiał się jeszcze przez chwilę, z oczu pociekły mu łzy. - Mówiłem ci, Fomka - zwrócił się do towarzysza, który czaił się zapewne za barykadą. - To zwykłe kiziory. A ty swoje, że my tutaj wszyscy bracia, a ja paranoik. - Spokojnie, Wołodia, spokojnie - dobiegła odpowiedź z wnętrza. - Oni sobie zaraz pójdą, prawda, chłopaki? - Zaszeleściła uszczelniająca wejście folia, a nad barykadą pojawiła się lufa dwururki. - To tylko takie wygłupy, no nie? Przecież powinniśmy trzymać się razem. Mało to złego czyha wokół na człeka? - Nie pójdą, mówię ci, nie bądź naiwny, Foma. Oni na gotowe przyszli, nachapać się czyjąś krwawicą. Ścierwa, obstawili budynek. Jeden szmaciarz nawet snajpera udaje. - Stalker wskazał podbródkiem siedzącego wśród gałęzi Maksyma. Ukrainiec poruszył się niespokojnie na swojej pozycji, na ziemię poleciały ułamane gałązki. Zdezorientowany Kola począł się wycofywać, ręka mimowolnie powędrowała za plecy, po tkwiącą za paskiem berettę. Zanim jednak zdążył wyszarpnąć pistolet, stalker podrzucił strzelbę do ramienia, jednym płynnym ruchem wycelował i nacisnął spust. Huknął strzał. Przyczajony z tyłu Alosza runął na wznak z rozrzuconymi szeroko rękoma. Kurtkę na piersiach miał w strzępach. Posiekana śrutem tkanina błyskawicznie nasiąkała krwią. - Ty suko w dupę jebana! - wrzasnął Kola, rzucając się w popłochu na ziemię. Na czworakach, wykorzystując powalony pień jako osłonę, podpełzł do Aloszy. - Żyjesz? - zapytał. - Nie bardzo - powiedział, a właściwie wybulgotał Rosjanin. W ustach miał pełno krwi. - Uciekaj, Ja jewo znaju, etowo wtarowo toż[1] - dodał w ojczystym języku, po czym znieruchomiał. - Ni chuja, ni chuja! - Kola sięgnął po strzelbę leżącą na zbryzganym krwią igliwiu. Śliska od potu Aloszy, przyjemnie ciążyła w dłoni. W sumie to nawet się ucieszył, że Rusek oberwał - za silny był, za duży, za straszny. Z czasem na pewno spróbowałby wysiudać go z funkcji. Trudno, na zastępcę weźmie sobie Grigorija - ten świr pozbawiony był jakichkolwiek aspiracji. Tymczasem jednak musiał zajebać tych gnoi. Postanowił więc ich sprowokować, wkurwić, tak jak oni wkurwili przed chwilą jego. Kątem oka dojrzał skradającego się wzdłuż ściany budynku Grigorija, z drugiej strony lada chwila powinien pojawić się Mirko. Trzask łamanych patyków i głośny potok bluzgów dobiegające z lasu poinformowały go, że Maksym po krótkim locie i chyba bolesnym lądowaniu również zmienił pozycję na bezpieczniejszą. - Skurwysynie! Gnido! Zajebię cię! - krzyknął w stronę budynku. - No to dawaj, mutanci bękarcie! - usłyszał w odpowiedzi. - Co się tak chowasz, a? Śmiało! - Chciałbyś, pizdo - odkrzyknął. - Odłóż giwerę i chodź, to se zatańczymy! - Z kurwami nie tańczę! Nie no, tego już było za wiele nawet dla Koli. Rozjuszony jak wściekły byk, wyskoczył zza swojej osłony, nie mierząc, wypalił w kierunku wejścia, a następnie zygzakując, aby utrudnić tamtym celowanie, pobiegł ukosem w stronę narożnika budynku, tam gdzie za stosikiem równo ułożonych cegieł zapadł Grigorij. Zza barykady padł kolejny strzał. Bluzgi Maksyma ucichły jak ucięte nożem, a Kola, chociaż wkurwiony, profilaktycznie rymnął na ziemię, prosto w plątaninę suchych gałęzi. Jak się zaraz okazało, nader słusznie, bo sekundę później nad głową zaświszczał mu grad kul, a na plecy posypały się ścięte patyki i drzazgi. Uzi, pomyślał, wtulając twarz w igliwie. Rozpłaszczony jak robak, trwał nieruchomo, czekając, aż któryś z kompanów raczy w końcu odpowiedzieć ogniem. Jak do tej pory strzelił tylko on. Raz. A i to bardziej na wiwat. Korzystając z chwili spokoju, gdy tamci zmieniali magazynki, uniósł głowę, by zobaczyć, co knuje Grigorij. Zuch Gruzin, pomyślał, widząc, jak tamten bierze szeroki zamach, po czym ciska w stronę barykady granat. I to nie byle jakie odłamkowe gówno, lecz czarnorynkową stuningowaną wersję przeciwpancerną. Draństwo miało nawet dokręcony trzonek. Kola nie miał pojęcia, skąd Grigorij wytrzasnął i jakim cudem ukrył przed wścibskimi kompanami tę kieszonkową bombę. Jeszcze mocniej wtulił się w ziemię, gdyby mógł, zakopałby się w niej jak kret. Wcisnął głowę w ramiona i wstrzymał oddech w oczekiwaniu na eksplozję. Powiedzieć, że wybuch był przepotężny, oznaczało nic nie powiedzieć, jako że łomotnęło tak masakrycznie, że Kola na chwilę ogłuchł. Fala uderzeniowa zmiotła chrust, pośród którego leżał, oderwała przymocowany na napy kaptur. Wyrzucone w powietrze szczątki barykady zaczęły opadać wszędzie dookoła jak deszcz meteorytów, aktywując drzemiące tu i ówdzie anomalie. Jedna z
ebook
Wydawnictwo Fabryka Słów |
Data wydania 2018 |
z serii Fabryczna zona |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | fantastyka, fantastyka naukowa, post-apokalipsa |
Wydawnictwo: | Fabryka Słów |
Rok publikacji: | 2018 |
Liczba stron: | 344 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.