- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.go sąsiada, równie niespiesznym ruchem wyjął z kieszeni chustkę z białego (kiedyś) perkalu i głośno smarknął. - Nie wiem, Jakubie. - Wzruszył ramionami. - Ale dawno czegoś takiego w naszych Świnicach nie widziałem. W Turku czy w samym Sieradzu, to i owszem, zdarzało się. Ciżbę, która kłębiła się przed domem sądowym, można by było śmiało przyrównać do tej, którą widziało się zazwyczaj w okolicach miejscowego kościoła świętego Kazimierza w czas odpustu. Ludzie rozprawiali o czymś z zapałem w większych i mniejszych grupkach, nad którymi dym tytoniowy mieszał się z parą wydychaną z ust, ranek był bowiem chłodny. Wytłumaczenie tego stanu rzeczy mogło być tylko jedno: jakąś bliską wielu ludziom sprawę miał tego dnia rozstrzygnąć miejscowy sąd, skoro nazjeżdżało się do Świnic tylu mieszkańców okolicznych wsi, tak mężczyzn, jak i kobiet w kolorowych zapaskach. Tych ostatnich było na oko więcej, a ich jazgot niósł się coraz dalej i był coraz bardziej natarczywy. - Poślę chłopaka, może się czego wywie - zdecydował Rosenbaum. I już miał się cofnąć w głąb zakładu, kiedy nagle w ciżbie doszło do zmian. Ludzie zaczęli się odwracać w kierunku wschodniego wylotu uliczki, pokazując coś sobie palcami. Jakaś kobieta wyciągnęła ręce ku niebu, inna złapała się za głowę i dalej nią kołysać mocno na boki ze zbolałą miną, jakby nad świeżym grobem stała. Kilka chwil później rozległ się stukot końskich kopyt i kół powozu. Kto jeszcze nie znał powodu obecności tłumu przed domem sądowym, teraz dostawał wreszcie odpowiedź: uliczką nadjeżdżała kibitka, którą eskortował patrol złożony z trzech kozaków. Pamiętano tu jeszcze bardzo dobrze ów pojazd okryty złą sławą. To w nich przed trzydziestoma laty znikali najwięksi synowie nieistniejącego państwa, którym zamarzyła się wolność od carskiego - Aj waj, to mocna sprawa - zapalił się właściciel kantoru, drobiąc w miejscu jak przed zajętym wychodkiem; rzecz to była bowiem niesłychana w niewielkich Świnicach, leżących niecałe pięćdziesiąt wiorst od miasta Łodzi, w Świnicach, gdzie znakomita większość ludzi żyła spokojnie, cicho i bogobojnie. Po czym zamknął drzwi na klucz i podążył w kierunku domu sądowego. To samo po krótkiej chwili uczynił krawiec Rosenbaum, a także kilku innych sąsiadów, z rozwianymi brodami, nie mniej przejętych, rozgestykulowanych. Tymczasem kibitka zatrzymała się z krótkim skrzypnięciem. Kozacy, nie schodząc z koni, zaczęli robić w tłumie szpaler, przez który do gmachu sądu miał się dostać najważniejszy pasażer lub pasażerowie pojazdu. Tłuszcza z łatwością dała się urabiać, choć nie obyło się bez gniewnych pomruków. Czasem ten czy ów z chłopów zaklął siarczyście, jednak nic ponadto. Ludzie, choć niespokojni, czuli, i słusznie, respekt przed kozackimi szablami. Wkrótce droga została utorowana. Z kozła zeskoczył policjant. Założył pas karabinu na ramię, po czym, nie patrząc na boki, zbliżył się do drzwi kibitki. Chwilę majstrował przy zamku. Uderzył kilka razy otwartą dłonią w drzwi. Te otworzyły się i zgromadzeni ujrzeli najpierw niebieski płaszcz policyjny, potem dopiero bury przyodziewek aresztanta: liche spodnie, zbyt obszerna kurta, czapka z naddartym do połowy daszkiem. Buty nie miały sznurówek. Był to młodziutki, może piętnastoletni chłopak z gęstą, płową czupryną. Spoglądały spod niej oczy duże, pełne przerażenia. Ręce i nogi krępował mu łańcuch, solidny, że krowę by utrzymał. - Poszli. - Konwojent pchnął go w plecy. Szli szpalerem. Nie było w tej chwili pary oczy wśród ludzi zgromadzonych przed domem sądowym, która nie spoczywałaby na zakutym w łańcuchy młodzieńcu. Lekko utykał; widać w areszcie, gdzie spędził dwie noce, zdążyli go oćwiczyć. Wszystko odbywało się w absolutnej ciszy. Żadnego prychnięcia ani nawet westchnienia. Dopiero gdy policjanci i więzień zniknęli w drzwiach budynku, w tłumie, a liczył on w tej chwili może nawet z pół setki ludzi, na nowo się zagotowało. - On przecie niewinny! - ryknęła jakaś kobieta. - Rychtyk, ! - zawtórowała jej inna. - Wypuśćta go, wypuśćta! - zawołał gospodarz z twarzą pokraśniałą od słońca, a może od gniewu. I dalej wyrzekać, coraz głośniej, coraz bardziej zajadle, ale i bezradnie, wygrażać dłońmi żylastymi z zaciśniętymi w kułak palcami, na których krągłe linie na zawsze odznaczyła matka ziemia. Choć sensu to nie miało większego, bo sąd jest sądem, a władza, choć szczerze znienawidzona, władzą. Drzwi sądu znów się otworzyły i pojawił się w nich woźny. - Wejdą wszyscy, tylko spokój ma być! - zawołał. Ktoś widać z przodu odpowiedział mu, że tak właśnie będzie, bo po chwili woźny otworzył drzwi na oścież i tłum zaczął powoli znikać w budyn
ebook
Wydawnictwo SAGA Egmont |
Data wydania 2020 |
z serii Stanisław Berg |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | SAGA Egmont |
Rok publikacji: | 2020 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.