- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ę gorące bułki i ciastka z daktylami u niezwykle grubego piekarza, i gdzie za każdą wizytą wpadam w dziecinny wręcz zachwyt nad wiszącym na ścianie obrazem świętego Jerzego zabijającego smoka zakrwawionym mieczem. Wracam, codziennie wracam, prawie codziennie. Przecież tutaj mieszkam. To jest teraz moje miasto. Obok piekarni, na ulicy Bur Said, jest mały meczet, w którym modliłem się pierwszą modlitwą salat al-fagr, wracając z plaży, gdzie stała ona. Abu Rabi i kafejka o tej porze były zamknięte, ale piekarz już działał. Kupowałem u niego chleb i jadłem go w drodze do meczetu. Był prawdziwy. Piekarnia jest otwarta. Jem chleb i on jest prawdziwy. Modlę się. To wszystko się dzieje teraz. Tuż obok jest mój dom. Tutaj zamieszkałem rok temu. Tutaj mieszkam. W Aleksandrii. * Na tyłach mojego domu stoi stara, zniszczona i opuszczona willa. Kiedyś, przechodząc obok, zauważyłem pod jej boczną ścianą mały krzaczek; z początku myślałem, że to chwasty, ale po uważnym przyjrzeniu się dostrzegłem na gałązkach krzaczka kilka małych zielonych owoców. To były pomidory, dzikie pomidory. Wróciłem do domu, napełniłem plastikową butelkę wodą, a potem zjechałem windą i podlałem troskliwie roślinkę. Na ścianie willi, obok drzwi wejściowych, dostrzegłem ledwo widoczne, zamazane napisy w greckim alfabecie. * Ten meczet był dziwnym miejscem. Było tam kilka rzeczy, które odróżniały go od innych meczetów. Pierwsza rzecz to mrówki. Wąskie strumyki malutkich czarnych stworzeń, które przesuwały się powoli i regularnie wzdłuż ścian meczetu, tam gdzie zielona, wytarta od tysięcy stóp wykładzina stykała się z murem. I na ścianach, wzdłuż kamiennych kolumn przytrzymujących strop. I na sufitach. To było najdziwniejsze: dlaczego mrówki wspinały się na sufit? Czego tam szukały? Jakie sprawy kazały tysiącom tych malutkich stworzeń przemierzać taką długą, z pewnością męczącą dla nich drogę, aby znaleźć się wiele metrów ponad podłogą, na sklepieniu meczetu, pośród kręcących się powoli i majestatycznie wielkich wiatraków chłodzących świątynię? Te wiatraki kręciły się powoli, rytmicznie, w ciszy. Rozrzucały na boki swoje skrzydła, jak ci kręcący się w kółko mężczyźni, których spotkałem kiedyś w dzielnicy Manszeja przed innym meczetem. Ich ręce też były skrzydłami. Ręce sufich. Często przychodziłem do tego meczetu tylko po to, aby popatrzeć na te kręcące się powoli skrzydła wiatraków. No i na mrówki. Ich tajemnicze podróże po meczecie zajmowały moją wyobraźnię dniami i nocami. Myślałem o nich codziennie. Myślę o nich. Przecież tutaj jestem cały czas. Zacząłem przynosić do meczetu lornetkę Hasana. W plecaku, żeby nikt nie widział. Nie chciałem, żeby inni ludzie zwracali na mnie zbytnio uwagę. Co mogli sobie pomyśleć o cudzoziemcu, który przychodzi do meczetu, modli się, a potem siada w kącie, wyciąga z plecaka lornetkę i długo wpatruje się przez nią w ściany, podłogi i sufit. Dziwne; wiem, że to dziwne. Nie chciałem nikogo urazić. Mrówki opasywały meczet siatką swoich strumieni. Cieniutką czarną siateczką swoich tajemnych wypraw od podłogi po sufit. Tworzyły jakąś kompozycję, obraz, strukturę. Byłem pewien, że nieprzypadkową. Wracałem do domu i próbowałem utrwalić na papierze ten obraz. Rysowałem wnętrze meczetu i zaznaczałem na planie szlaki mrówek. Dzień po dniu. Zgromadziłem całą kolekcję rysunków. Rozkładałem na stole kartki z zaznaczonymi trasami mrówek i próbowałem to odczytać, znaleźć jakąś regułę, zasadę. Z czasem zacząłem zauważać pewne stałości w ich podróżach, pewne regularności zależne od pory dnia, a potem nawet od pogody; mrówki inaczej wędrowały, kiedy było gorąco, inaczej, kiedy padał deszcz, jeszcze inaczej, kiedy od morza wiał silny słony wiatr. Szkice mrówczych wypraw układały się jakby w znaki, tworzyły jakiś nieznany, tajemniczy alfabet, pismo. Pewnego wieczoru, pochylony nad dziesiątkami kartek, aż zatrząsłem się z radości: szlaki mrówek po raz pierwszy ułożyły mi się w słowo. Arabskie, krótkie słowo. Alfabet arabski jest bardzo obrazowy, tworzy figury o wiele bardziej wyraźne niż alfabet łaciński. Nie mogłem dojść do siebie, krążyłem po pokoju, raz po raz stając przed stołem, aby po raz kolejny odczytać to słowo, chociaż dobrze zdawałem sobie sprawę, że to mógł być przypadek. Chyba żeby się uspokoić, włączyłem radio - II program Polskiego Radia, mój jedyny kontakt ze współczesną Polską - i usłyszałem mszę Haydna. Wtedy zrozumiałem, że te mrówki piszą Księgę. W tym meczecie mrówek była jeszcze jedna rzecz, która odróżniała go od innych meczetów: szepty. Tak, szepty, strumień szeptów płynący tuż nad podłogą, nad tą zieloną, wytartą wykładziną. To musiała być kwestia jakiejś specyficznej
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść psychologiczna |
Wydawnictwo: | JanKa |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 31.10.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.