- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.późniało. Niewiele już pracy zostało, Stasia poradzi sobie na pewno sama. A Mundek niech lepiej dom kończy. Ciepłe mleko spływało jej między palcami. Krowa stała na ugorku za oborą spokojna i ciepła, zapach trawy i rozgrzanej słońcem skóry uspokajał kobietę. Lubiła tę swoją Nutkę - tak nazwała żywicielkę. Dawała im tyle mleka, że spokojnie wystarczało i do picia, i na śmietanę, i na masło. Stasia i sery robiła, jak było trzeba, a nawet czasem coś sprzedała ludziom ze wsi lub na targu w Wyszkowie. Długo było do miasta jechać, toteż rzadko kiedy się wybierała, ale jak już tam trafiła, to zawsze z dobrym groszem wróciła i było co chować do kufra - na akuszerkę, na dom, na krosna i na dziecko, żeby niczego mu nie brakło. Wydoi i pójdzie do ogrodu. A potem barszcz biały na piecu postawi i zjedzą go z kartoflami. Lekki wiatr musnął jej skórę; odrzuciła warkocz na plecy i zwróciła twarz ku słońcu. We dworze mówili, że panny ogorzałe są pospolite, ona jednak lubiła te lekkie rumieńce od promieni, które potem barwiły się na rdzawo. Mała jaszczurka smyrgnęła obok wiadra i zastygła na niewielkim kamieniu. Stasia obserwowała ją, jak pod cienką skórą drga w niej miękkie ciało, pulsuje krew. Pomiędzy źdźbłami traw kursowały w tę i we w tę mrówki. Znikały w niewielkich kopczykach ziemi i pojawiały się znowu - pewnie to już były inne. ,,Czy my, ludzie, podobni jesteśmy do tych mrówek przywiązanych do ziemi i tych wygrzewających się w słońcu jaszczurek?" - pomyślała Stasia. Nutka jakby też zatrzymała się i nie reagowała na to, że dojenie było skończone. Jakiś hałas wyrwał Stasię z zamyślenia, ale nie potrafiła go zlokalizować. Jakby ze wsi albo z podwórka. Poczekała jeszcze chwilę, ale nie powtórzył się, wstała więc i zabrała wiadro. Odcedzi teraz mleko przez kawałek płótna i naleje trochę do miski Kitajowi, który jakby wyczuł zbliżający się ciepły posiłek i przybiegł prosto z pola. Mleko chłodziło się po chwili w kance opuszczonej do studni. Stasia, podpierając się na widłach, poszła do ogrodu. Mundek to potem przekopie. Co nie boi się przymrozków, zasiane było już wcześniej. Bób już przebijał przez grudy ziemi, groch też puszczał seledynowe pędy. Warzywo narastającego dnia. Już po letnim przesileniu groch nie wychodzi, choćby nie wiem, jak się starać. Jakby wiedział, że jego czas jest tylko wtedy, kiedy noce wciąż jeszcze dłuższe, a poranki chłodne i rześkie. Jakby wiedział, że kiedy dzień trwa i trwa, nic już po nim na świecie, odkrywają się wtedy jego - grochu - tajemnice. I przestaje rosnąć, zamieniać swoje pędy w rachityczne białe kwiatki, a potem w soczyste strąki, które można zjadać w całości. I zamienia się w brązową grochowinę, którą zapobiegliwe gospodynie zostawiają w ogrodach aż do jesieni, by wzbogacała ziemię w dobre składniki. Widły w drobnych, ale silnych rękach Stasi chwytały lekko wysuszone już i przezimowane krowie placki i rozrzucały po ogrodzie. Niestrawiona słoma spadała na ziemię, ale Stasia nie przejmowała się tym wcale. Wszystko będzie dobrym pożywieniem pod kolejne zasiewy. Z lubością pomyślała, jak smaczne i chrupkie będą pomidory i ogórki, za których smakiem tak bardzo tęskniła. Całą zimę jedli kiszoną kapustę, ogórków zakisili mniej i wystarczyło tylko do grudnia. Teraz chciało się zielonych warzyw. Sałata już wypuszczała małe rozetki - niedługo zjedzą ją wraz ze szczypiorem i gęstą śmietaną. Wspomnienie tego smaku uświadomiło Stasi, że jest głodna. Teraz, w ciąży, głód chwytał ją nagle i czuła, że natychmiast musi coś zjeść. Cokolwiek. Bodaj pajdę żytniego chleba. Piekła zwykle sama, ale czasem, zwłaszcza w niedzielę, przywozili z Pniewa. Sprzedawał go chłop z wozu - chleb był duży i na liściu chrzanowym. Czasem chłop miał też obwarzanki na sznurku konopnym, które Edmund kupował zawsze do pary i wieszał Stasi na uszach jak kolczyki. Latem w taki sam sposób wieszał jej wiśnie lub czereśnie. Otrzepała fartuch roboczy i oparła widły o płot z cienkich drewnianych żerdzi. Czas do domu. Powinno się jeszcze znaleźć trochę śmietany. Ukroi pajdę chleba, posmaruje gęstym kremem i posypie cukrem. Nie ma lepszego jedzenia. No, chyba że placek, taki z dziesięciu jajek, co robi jej matka, Krystyna Melion. Zatęskniła Stasia za domem i rodzicami, wiedziała jednak, że teraz nieprędko się spotkają. Każdy ma swoją robotę, trawa rośnie w oczach, wkrótce sianokosy. W tym roku na pewno szybciej, jak wszystko. Nie, nie może teraz odwiedzać matki. To nie byłoby mile widziane. Ptasi rdest i pięciornik gęsi płożyły się na ścieżce do domu. Ileż to pięknych nazw od zwierząt noszą przeróżne zioła spotykane codziennie na polach i łąkach! Stasia lubiła szeptem przepowiadać ich nazwy, jakby rzucał
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | MG |
Rok publikacji: | 2021 |
Liczba stron: | 264 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.