Nigdy nie byłam zwolenniczką książek w formach innych niż te do czytania. Co więcej, pod tym względem jestem tak zatwardziałą konserwatystką, że książkę preferuję jedynie w formie papierowej, a nie pod postacią jakichś tam elektronicznych PDF-ów, czy innych tego typu plików komputerowych. Wiem, że wypadałoby iść z duchem czasu, z duchem technologicznego postępu, ale jednak tradycyjne książki mają swój osobliwy urok, niezwyczajny klimat, autorską duszę... Jakiś czas temu skusiłam się jednak na Draculę w wersji Audio. Nie to, żebym od razu nagle zmieniła zdanie, poleciała do sklepu i kupiła wspomniany audiobook. Po prostu dostałam go kiedyś z jakiejś okazji (bodajże urodzin), przeleżał u mnie na półce rok, albo i dwa lata, aż wreszcie stwierdziłam, że... można chociaż spróbować i dać wampirowi choćby najmniejszą szansę na wykazanie się. W związku z tym poszłam robić obiad, a w tle puściłam sobie Draculę Brama Stokera. To miał być iście krwawy obiad z soczystymi kotletami schabowymi w roli głównej i ziemniakami oraz surówką w roli drugoplanowej. Przyznam szczerze, że początkowo zdziwiła mnie nieco forma audiobooka, gdyż sądziłam że ma to raczej wygląd typowego słuchowiska radiowego, w którym to głos podkładany pod każdą z postaci jest głosem innego aktora. Tymczasem okazało się, że głos jest tylko jeden i wciela się on w rolę narratora i każdego z bohaterów z osobna. Czyli ma to formę dziadka czytającego książkę swojemu wnukowi. Choć nawiasem mówiąc nie jestem przekonana co do tego, czy Dracula jest odpowiednią książką dla małych dzieci. Głos lektora (którym tak gwoli ścisłości jest Jan Janga Tomaszewski we własnej osobie) czytającego treść Draculi okazał się dobrany w sposób perfekcyjny, w 100% pasował on do treści książki i jej ogólnie panującej ponurej atmosfery. Zresztą sam lektor do odpowiednich sytuacji prawidłowo modulował głos, podpasowując się do nich jeszcze bardziej. Przyznam szczerze, że generalnie spodobała mi się ta forma czytania (jeśli w ogóle tak to można określić) książek. Co prawda nigdy, nie zastąpi mi ona tradycyjnego czytelnictwa, ale kiedy coś robię, jestem zajęta sprzątaniem w pokoju, szykowaniem obiadu, myciem naczyń, wówczas czytać nie mogę (bo ręce i oczy mam zajęte), ale już słuchać to jak najbardziej mogę, a nawet bardzo chcę. I ani sprzątanie mnie nie rozprasza od słuchania, ani też słuchanie od sprzątania. To wyśmienite połączenie rozrywki z pracą!!! I z pewnością skuszę się na nią jeszcze niejeden raz. Jedynym minusem tego audiobooka jest to, że znajduje się on na czterech płytach CD, co zmuszało mnie do zmian płyt w czytniku, niekiedy w najmniej oczekiwanych chwilach. No ale taki jest urok posiadania wieży bez możliwości czytania MP3 (a więc i braku możliwości kupowania audiobooków w tej wersji). Generalnie muszę przyznać, że jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona z udźwiękowionej książki Brama Stokera pt. Dracula. Jak już wspomniałam we wstępie, tradycyjnego czytelnictwa nigdy mi to nie zastąpi, ale z pewnością urozmaici wiele godzin pracy, czas sprzątania, porządków i gotowania. To zdecydowanie lepsze niż słuchanie głupot nieustannie i bezmyślnie nadawanych w radiu, czy słuchanie kiepskiej muzyki, która ostatnimi czasy zyskała sobie ogromną popularność wśród naszego społeczeństwa. I mimo mojego książkowego konserwatyzmu wiem, że dzięki temu wydaniu Draculi pokuszę się na powiększenie mojej kolekcji audiobooków. Kto wie, może wtedy będę chętniej sprzątać? Może stanie się to moim pożytecznym nałogiem? Kto wie, kto wie...
Opinia bierze udział w konkursie