- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ł litra ze śledziem u Dziennikarzy. Jak to jest? Czyżby tylko Dostojewski wiedział coś o życiu? A co z pokraczną marksistowską sugestią, że tylko grupa społeczna wyraża kategorie dobra lub zła, jednostka i jej konflikt to chrust i migawkowa podpałka? Na pewno nie warto palić się przez ułamek dziejowej sekundy, o tym wiem, lecz cóż mi z mojej wiedzy? Obiad u Bogny, z nią i z jej matką, która właśnie przyjechała z Jeleniej Góry. Po obiedzie - zresztą powściągliwym - nowe niepokoje wątroby. Zdanie jakby wprost z Samuela Pepysa. Pepys, solidnie wykastrowany przez Marię Dąbrowską, jest właśnie modny w Polsce. W ogóle, renesans dziennika: przed dwoma laty dużo mówiono i pisano o pamiętnikach Kazimierza Chłędowskiego, krakauera, wiedeńskiego hofrata i monografa włoskiego Odrodzenia. Sam się też w nie wpiłem; Pepys, Chłędowski i André Gide to jakby patroni tej pisaniny, toutes proportions gardées. Chociaż nie bardzo mi do pokory i bezkrytycznego uwielbienia. Jeśli mi się to uda, wolałbym uniknąć nadmiaru osobistej introspekcji, od której trochę złych zapachów u Gidea. Pepys, z kolei, zbyt łatwo popada w powierzchowną sprawozdawczość, nie indywidualizuje poglądów, unika ryzyka własnego sądu i boi się ostrości własnych odczuć. Zaś K. u. K. Excellenz von Chłędowski po prostu fałszuje rzeczywistość w imię nieodzownych i nadrzędnych przemilczeń i uświęceń, co mu wielu krytyków wytknęło. Ja chcę zawrzeć w dzienniku siebie samego wmontowanego w moje społeczeństwo i w moją epokę: mimo że samo życie czyni ze mnie antagonistyczny podmiot, wcale nie palę się do wyjątkowości. Potrzebna mi jak gwóźdź w bucie. Więc kiwam ołówkiem wieczorami, ażeby zaprzeczyć temu co jest, mimo że tak bardzo wolałbym być sceptycznie uśmiechniętym profitantem. Po południu przyszła Bogna i rozmawialiśmy dość obojętnie o rzeczach nieistotnych, to znaczy o tym, że Bogna chce wyjść za mnie za mąż. Cóż za bzdura! Nie na to zaprzepaściłem związek z Rysią, jedyną kobietą w moim życiu, która kochała mnie pomocnie, aby popaść w Bognę. Faktem jest, że gdzieś, bardzo na dnie wszelkich pożądań, chcę także i małżeństwa, i Bogna instynktownie to czuje. Jej węch młodziutkiego, pięknego dobermana mówi jej także, że ja ją kocham, co jest prawdą złożoną i prawie niezrozumiałą dla tak niedorosłego stworzenia, ale możliwą do wywęszenia. Lecz chęć posiadania domu wspólnego z jedną kobietą plus wywar z łóżkowych tkliwości, jakże często i pochopnie brany za miłość, to za mało, abym sobie świadomie zniszczył życie. Małżeństwo nie da rady bez rozkojarzonego przebijania się przez troski całego dnia. Przebijanie się przez troski z Bogną? Cóż za nieporozumienie! Z równym powodzeniem mógłbym prosić Bognę, aby została Einsteinem - niewspółmierność tak przemożna, że nawet nie wywołuje wzruszenia ramion. Więc jestem smutny i łykam proszki. 7 stycznia Przechodzę znów na surową dietę. Uważam, że to nie fair ze strony wątroby, te nagłe impertynencje i pogorszenia. Ale wątroba to nie gentleman, powiedział kiedyś Zbyszek Herbert i chyba miał rację. On się na tym zna. Przed południem poszedłem do mojego fryzjera. Jest to ponury cham, ale lubię go bardzo. Ginąca inicjatywa prywatna, malutki zakładzik w podwórzu na Chmielnej. W środku atmosfera niegrzecznej, prostackiej uprzejmości dla swoich klientów. Przeważnie jest pusto, nikt nie czeka pod ścianą i rozmawiamy o kobietach. Mój fryzjer lubuje się w opisach tak zawiesistych od spermy, że domagam się mycia głowy za pół ceny po każdej sesji. Z prasy i oficjalnego obrazu życia nikt by się nie dowiedział o istnieniu ginącej inicjatywy prywatnej w piątym roku polskiej sześciolatki. Wydaje się, jakby już jej nie było, a tymczasem tu widzimy jakiś sklepik, ówdzie warsztacik, tam kieszonkową fabryczkę krawatów lub broszek. Cichcem, w kącie podwórka, na przytulnych peryferiach, pośród najbardziej upośledzonej biedoty. Ostatnie schronienie kapitalizmu, kapitalista jako wczesny chrześcijanin dans les bas-fonds. Staro-nowa wiara, niezniszczalna przez swą zgodność z naturą, ludzką i w ogóle. Cena istnienia: zmowa milczenia. Czy marksiści mają jeszcze czelność nazywać to zjawiskiem społecznym, dającym się wyjaśnić kategoriami walki klas? Niektórzy marksiści, zwłaszcza ci z urzędów skarbowych i z ekonomicznego planowania, nie wyglądają wcale na nieubłaganych wrogów, umieją sobie cenić tę pogrzebaną za życia instytucję. Uprawiają nekrofilię. Zaspokajają swe niedobory wampirowatym ssaniem i cmoktaniem korzyści z gasnącej, kurczowej ruchliwości produkcyjnej tych gospodarczych cieni. Ostatnio cienie jakby na nowo nabrały materialności, co zazwyczaj oznacza jakieś gigantyczne katastrofy w sektorze państwowym. ,,Życie Warszawy" donosiło kilka dni tem
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | biografie, wspomnienia, dzienniki |
Wydawnictwo: | MG |
Rok publikacji: | 2013 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.