- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.manny? Pięknej Zuzanny!". Chciałem jeszcze dodać coś o intelekcie, tylko mi się nie zmieściło. - To nie poemat, nieboraku, to jęk cymbalisty. Próbujesz mierzyć urodę, może nawet inteligencję kobiety, rozmiarem jej biustu? - Niczego nie mierzę, stwierdzam fakt. Muszę znaleźć parę metafor i parę rymów, żeby rozwinąć temat. Coś w duchu, że kocham kaszę mannę i Zuzannę albo odwrotnie. Roześmiała się najserdeczniej jak potrafiła. Nie miała kompleksów na punkcie urody, wręcz przeciwnie, była bardzo zadowolona z tego, czym los ją obdarzył. Że tu i ówdzie dał za mało, to szczera prawda, ale przecież nie tragedia. Jadła wszystko, nigdy nie chorowała, więc nie zawracała sobie głowy takimi drobiazgami jak tusza lub jej brak. Własną chudość traktowała z absolutną wyrozumiałością. Jedne kobiety, choćby Li czy Weronika, były apetycznie zaokrąglone, a ona ,,z przodu deska, z tyłu tyczka, czyli Zuzanna romantyczka". W miarę potrzeby i fantazji romantyczkę zastępowała ekscentryczką, anieliczką, raz nawet anorektyczką, co spotkało się z ostrym sprzeciwem Łukasza. Nie cierpiał odchudzających się kobiet, kochał Zuzannę za jej apetyt na jedzenie i na życie. Dla niego była uosobieniem piękna, a nawet samym pięknem. Wszystko mu się w niej podobało: wielkie zielone oczy, wyrazista twarz, fantastyczny uśmiech od ucha do ucha i sterczące kości. - Pozmywasz? - spytała. - A jak potłukę? - To posklejasz. Zmywanie wcale nie jest trudniejsze od gipsowania. - Gipsowaniem zajmuje się... - Cii - położyła dłoń na rozgadanych ustach, pocałowała chłopaka w czoło i zostawiła w kuchni. Z Łukaszem wcale nie było tak źle, jak on sam próbował to przedstawić. Za czasów studenckich prał, prasował, robił zakupy i przyrządzał najpyszniejsze leczo w całym akademiku. I rewelacyjny makaron z sosem. Z dań wykwintniejszych polędwicę na grzance. Pamiętała smak tych potraw z odwiedzin w Gdańsku. Niestety, od kiedy zamieszkali razem, zaczął tracić talenty kulinarne oraz wszelkie inne umiejętności przydatne w prowadzeniu gospodarstwa domowego. Zuzanna, mówiąc, że go rozpuściła, miała trochę racji. Była jak szef, który pozwala podwładnym podrzucać sobie robotę. Czasem godziła się na to ze śmiechem, czasem nagadała ile wlezie, ale zawsze w końcu ustępowała, bo rozczulała ją zaradna niezaradność w męskim wydaniu. - Co ty właściwie robisz: piszesz czy liczysz? - spytał Łukasz. Stał w drzwiach ze ścierką zatkniętą za spodnie na znak, że on tam w kuchni ciężko pracuje, gdy ona w pokoju bawi się kalkulatorem. - Sześćdziesiąt sześć razy muszę przepisać taki zgrabny tekścik: ,,Uczeń uzyskał w części humanistycznej tyle i tyle punktów na pięćdziesiąt punktów możliwych do uzyskania, a w części matematyczno-przyrodniczej tyle i tyle punktów na pięćdziesiąt punktów możliwych do uzyskania". - Ja chrzanię! - zdziwił się Łukasz. - Mój tato kiedyś sto razy przepisywał zdanie: ,,Nigdy więcej nie będę podstawiał nogi koledze Marcinkowskiemu". Do dzisiaj nie może na Marcinkowskiego patrzeć, choć od tamtego wydarzenia minęło ze czterdzieści lat. - Rozumiem. Ja też nie mogę patrzeć na świadectwa i arkusze ocen, lecz to są dwie różne sprawy. Przyznasz, że twój tato zachował się niegrzecznie, podstawiając koledze Marcinkowskiemu nogę. A ja nie przypominam sobie, żebym była niegrzeczna, czyli kara twojego taty i moja kara są niewspółmierne - powiedziała tonem znudzonego wykładowcy. - Pomogę ci - zaofiarował się Łukasz. Rzucił ścierkę w kąt i przysunął krzesło do biurka. Siedział z Zuzanną do czwartej rano. Gdyby nie jego pomoc, musiałaby zarwać następną i pewnie jeszcze następną nockę. - O matko! Łukasz, jak ja się nazywam? - spytała, gdy już prawie zasypiali. - Jeszcze Korecka, od sierpnia Gapska - odpowiedział raźnym głosem. - Ty nigdy nie odpuszczasz, co? - mruknęła. Objął ją, przytulił. Usłyszała cichy szept miłosnego zaklęcia i pytanie, czy nie miałaby ochoty pojechać w niedzielę do Kowala odwiedzić rodziców. Z miejsca oprzytomniała. Potrafiła cieszyć się jak mało kto i jak mało kto wściekać. Łukasz zdecydowanie wolał promienną Zuzannę. - Może panna Mirka będzie akurat miała grypę, jak myślisz? - rozmarzył się nieoczekiwanie. - Na to nie licz! To satelitka. Od lat krąży wokół naszej rodziny po ustalonej orbicie bez względu na grypy i ataki cholery. Ostatnie słowa wypowiedziała prawie szeptem i usnęła. Po obiedzie rozsiedli się na tarasie. Takie spokojne popołudnia możliwe są tylko na wsi lub w małym mieście, z dala od zgiełku, na tyłach domu otoczonego ogrodem. Przyjazny czas zatrzymał się w miejscu, a oni sobie wolniutko popijali herbatę: ojciec z matką, Zuzanna z Łukaszem i panna Mirka, która siedziała niby ze wszystkimi, jednak oddzielnie, gotowa w ka
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, dla kobiet, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Prószyński Media |
Rok publikacji: | 2014 |
Liczba stron: | 408 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.