- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.a przez to starzej. Dawniej był zawsze taki schludny, golił się wcześnie rano, przed pracą. Pianka do golenia wyglądała jak bita śmietana. Pyta, jak się mam, jak tam w pracy. Odpowiadam, że wszystko w porządku. Od czasu do czasu przełykam posłodzoną kawę, spoglądając na niego, gdy nie patrzy. Jego twarz jest bardziej pociągła od mojej, po mamie mam wystające kości policzkowe i szare oczy. Ale plecy odziedziczyłem po nim: skulone w czterech ścianach, proste i silne na zewnątrz. Długo nie mogłem nosić koszul, bo ciągle przypominały mi ojca. Jakbym wchodził w jego skórę. Teraz nie noszę niczego innego. Na dodatek dziwnie tak tu przyjeżdżać, to jak podróż w przeszłość - każdy metr drogi to kilka tygodni życia, człowiek się kurczy. I tak tu cicho. Mówienie tylko to pogarsza. - Słyszałem, że można dostać raka od pracy po nocach - dodaje. - Pisali o tym w gazetach. Biały brzeg filiżanki prześwituje przez kawę, na dnie zebrały się fusy. Tata rzuca okiem na program radiowy. Dawniej słuchał Klasycznego poranka - wstawał wcześnie, przede mną i przed mamą. Kiedyś zastałem go w połowie jakiejś arii, miałem może osiem lat, była zima, a na zewnątrz panowała jeszcze zupełna ciemność. Szedłem pewnie do toalety, w samych slipkach, na wpół śpiący, gdy zobaczyłem go w kuchni, pochylonego nad zlewem, z łopatkami ściągniętymi na plecach niczym skrzydła. Stał tam po prostu pośród tej niebiańskiej pieśni. Nie pozwala mi zostać zbyt długo. Dopijamy kawę, później chce wrócić do pracy nad rzeką. - Nigdy wcześniej nie przejmowałeś się specjalnie tym zboczem - zauważam, stojąc na kamiennych płytach wiodących w górę, do drogi, i szukam po kieszeniach kluczyków do samochodu. - Widzisz, jak się te chaszcze rozrastają - mówi. - Nie dają mi spokoju. Rozglądam się wokół, czuję jednocześnie pod palcami zimny metal kluczyków. Samotny klon króluje na zboczu nad rzeką. Nie wystaje nawet źdźbło. Kilka liści powoli opada na starannie skoszony trawnik. - Tylko się nie przemęczaj - mówię spokojnie. Ale on myślami jest już tam, na dole, przy na wpół wypełnionej taczce, okrągłych kamieniach u brzegu rzeki i chlupiącej o nie wodzie, już zaciska dłonie wokół łodyg ostów, przy samej ziemi, gdzie najlepiej uchwycić. W drodze do samochodu oglądam się za siebie i widzę, jak znika. Idzie szybko, jakby się bał, że nie zdąży. Wsiadam do małej mazdy z szarą tapicerką i zepsutym schowkiem. Odchylam się do tyłu, ale nie jest to najlepsza pozycja. Widzę tylko połowę obrazu we wstecznym lusterku, a stopy nie sięgają do pedałów. Poprawiam fotel. Ustawiam lusterka. Przednia szyba wydaje się lepka, tak jakby ktoś przez cały czas przyciskał do niej palce, próbował wydostać się na zewnątrz. Wracam do miasta. - Wiem, że trochę późno na sadzonki - mówi mama, szybko kończy podlewać kwiaty, po czym wychodzi do przedpokoju i obejmuje mnie, nadal z białą konewką w dłoni. Zostawiam buty na wycieraczce, kurtkę wieszam przy jej płaszczu. - Jak było u Arona? - pyta mnie z kuchni. Słyszę, jak hałasuje kubkami. - Dziękuję, nie będę pić kawy - mówię, wchodząc do kuchni. Zatrzymuje się w pół ruchu i wyciąga dwie szklanki. - Mam trochę soku malinowego - dodaje. - Będzie w sam raz, nie? - Idealnie - odpowiadam. - Zastałem go przy wycinaniu chaszczy nad rzeką. Był strasznie zajęty. Mama wyciąga butelkę z sokiem i rozcieńcza go w dzbanku wodą. Znów ufarbowała włosy na rudo, ładnie wyglądają przy białej bluzce. Jej stopy poruszają się tam i z powrotem po dywanie. - Nadal robi się takie gałgankowe dywany? - pytam. - Czy to ten od babci? - Pewnie, że się robi - mówi, wyciągając plastikowe pudełko z zamrażarki. - Tak długo, jak będą w domu stare szmaty, będzie się je robić. Zawsze się znajdzie coś starego, co można przerobić na szmaty. A ten jest od babci. Pamiętasz go? - Nie bardzo - odpowiadam. - Chodźmy do salonu - proponuje. Idę za nią przez łukowate drzwi. W oknie wiszą firanki, parapet jest zastawiony doniczkami, kwietnikami. Mnóstwo książek, których pewno nie przeczytała, ale zabrała je z sobą, przecież regały ma się tak czy siak. Mały telewizor. Serwantka i zgrabny stary sekretarzyk. Tuż przy jednym z okien stoi stół pełen zaszczepek w szklankach z wodą. Stół pośrodku kompletu wypoczynkowego jest z brązowego drewna i szkła. Do niego są dwa pasujące krzesła, na których nie można siedzieć, bo się zepsują. Dlatego nie ma ich w pokoju. Nie można ich jednak wyrzucić, bo przecież to komplet ze stołem. - Podobno przeszkadza mu jakiś ptak - mówię, siadając na kanapie. Biorę szklanki z tacy i nalewam nam soku. Jego kolor jest cudowny, rubinowoczerwony. - Proszę - mówi mama, podając mi pudełko z ciastkami - zaraz się rozmrożą. Biorę jedno i kładę je na stole. Sok jest ideal
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, opowiadania |
Wydawnictwo: | Pauza |
Rok publikacji: | 2020 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.