- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.Mateusz Połuszańczyk Frazy Księżyca Redaktor Mateusz Połuszańczyk (C) Mateusz Połuszańczyk, 2018 Wiersze zawarte w książce ukazują wpływ Srebrnego Globu na życie człowieka łaknącego włóczenia się wśród bezsennych i deszczowych nocy, w których uwertura kropli nasącza wonne przebudzenie jesieni. Starodawny ,,charakter pisma" autora jest swoistym spoiwem pomiędzy romantyzmem a współczesnością. Wertując kolejne stronice tomiku, odbiorca stopniowo zapoznaje się z kręgosłupem moralnych wartości poezji, które uchylają rąbka tajemnicy intymności mrocznego świata. ISBN 978-83-8155-111-3 Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero Spis treści Frazy Księżyca Korespondent Pierwszy i ostatni list grzesznika Mateusza do Ojca Świętego Sonet podprogowy Moja Sokółka Sonet priorytetowy Wędrówka duszy Pokuta Libacja Prawo wiersza Treść istnienia Niecodzienne spotkanie Życie Jesienny Poeta Nieśmiertelność Księga Gorzkie zwycięstwo Szarża Widok na wojnę Sonet księżycowy Oda do ciemności Sonet nieposłuszny Pamiątka Sonet niewidoczny Kwieciste łąki nocy Sonet dla sonetu Rytm Sonet wszeteczny Przypadki Sonet koszmarny Tęskne zaślubiny Kwiaty utracone Miłośni(czek) Sonet symbiotyczny Modlitwa o drogę Sonet błahy Refleksja buntownika Sonet kontrowersyjny Czas Sonet ukartowany Dialog ,,Frazy Księżyca" okiem recenzenta Podziękowania Z nocnych ,,Ci, co śnią za dnia, wiedzą o wielu rzeczach niedostępnych dla tych, co śnią tylko nocą". Edgar Allan Poe Korespondent Przepraszam, tato, że się tak ośmielam Przemawiać tęsknie skruchą niepojętą Dziś list ten pisząc na plac Zbawiciela Zawracam głowę, kiedy Twoje święto Darujże, tatulku, bo nie bardzo wierzę W pocztę zwrotną, ale znasz nadawcę Ja nie wyklepuję pacierz za pacierzem Tylko łzy topię w duchowej sadzawce Odpuść, tatuniu, brak we mnie nadziei W tą niby wyższość świtu od wieczora Wszak noc gwiazdami całe niebo ścieli A poranek niweczy to, co było wczoraj Wybaczże, ojcze, posłaną moc życzeń Że już nie wręczam kwiatów osobiście W miejsce prezentu zapalam Ci znicze Niech kto za mnie dłoń Twoją uściśnie Pierwszy i ostatni list grzesznika Mateusza do Ojca Świętego Ojcze Święty, coś pod sutannę mgieł ojczyznę schował że świętości nabierając w licheńskim strumyku zapachniała polskim pieczywem stolica Piotrowa gdyś nam serca tulił ziarnem z gołębników Janie Pawle, dech złożywszy w garb tatrzańskiej grani niczym poseł, bochen wiary na drżącym narodzie ująłeś słów wolnością, a tam pod oknami wciąż na Ciebie czeka zgromadzona młodzież Karolu Wojtyło, nie mnożyłeś chleba jak Chrystusa dłonie acz blask wznosił księżyc, gdy marniało słońce równo podzieliłeś świat, krakowskie błonie wręczając miłosierdzie w okruchu i kromce Kumplu poeto, relikwią nam jesteś w gorejącym krzewie co ją wtem wzniesiono na Boskie ołtarze lecz tak naprawdę, nikt naprawdę nie wie żeś Ty był przecież piekarz nad piekarze Sonet podprogowy Na bezludnej wyspie słychać gwar Dysputy kamieni, tam woda słona Piaskiem przeżera goryczy aromat Tnąc uczucia w promienisty skwar Głosem serca w obronie przekonań Każdy z nas krzewi pozasłowny dar Myśli, co w próżni tkwi zawieszona Ruszam wykrzesać zapomniany żar Stanę lękliwie nad marzeń urwisko Skoczę bez celu, acz spadnę jak liść I nie pokłonię się wrogim pociskom Ze złorzeczeniem nie będę się gryźć Jeno je ugoszczę na pohybel szykan A niespełnienie pod próg nie zawita Moja Sokółka Siadłem na ławeczce w parku Usłanym jesiennym liściem Otrzymałem moc podarków Z twoich dłoni oczywiście Dałaś mi pewności siebie Pewną nutę wrażliwości I poczęstowałaś chlebem Życząc w życiu wytrwałości Przejrzeć mogłem cię na wskroś Gdy twe kąty poznawałem Tam gdzie żywot przeklął ktoś Szaty natchnienia zbierałem Wiele takich ścieżek prostych Krętym szlakiem przemierzyłem Aby z przyjściem piękna wiosny W pełni poczuć się twym synem Sonet priorytetowy Posępnej poezji pergamin, protokół Do gry ryzykownej robi dobrą minę W alfabet obłędu zlewają się klinem Łzy piór łabędzich w kałamarza oku Niższego rzędu jestem pielgrzymem I budząc tylko niepewność, niepokój Stałem się liryki osieroconym synem Popadając w smutne ramiona amoku Nie dla orderów i nie dla pomników Papier zatruwam poetycznym jadem Ale strapionych sławy przeciwników Co urodziwym jest słowa przykładem Że nie zginiemy w świata głuchy eter Póki nam człowiek będzie priorytetem Wędrówka duszy Sterty papieru, rozsypane kwiecie Słowa krzykliwe pogrążone w mroku Dusza znikoma błąka się po świecie Gdzie czeka na nią ukochany spokój? Samotna pętla zaciska się mocniej Gniewna na siebie wywołuje zamęt Umiera za dnia, żyje w porze nocnej Krzyczy do Ciebie, usłyszysz jej lament? Chmury nad nią wiszą, sine niewolnice Wicher ciemiężca w myśl błogą ukryty Śmierć nie królowa, za to królem życie Przyjmuje wyrok, nie dba o zaszczyty Tułacz bezsenny w obłęd przyodziany Grot strzał bliźniego, człeka złorzeczenie Rozpustna duszo! Gdzie te wielkie plany? Ratuj się kto może! Przepadnij zwątpienie! Świeca w niej płonie, nieprzyzwoita dama Tęsknoty liście przeklęte krew toczą Cóż z tego duszo, że znów jesteś sama? Zszargane wiersze mają myśl proroczą Bogom polecona, płochliwa wybranka Pogańskich wierzeń wre powietrze mętne Wędruje bez celu zatruta szamanka Przegnana z nieba i niechciana w piekle Pokuta Wszem i wobec przedstawiam grzechy Na piedestale których smutków trunek Bezspornej waśni wojen mych odwety Wystawił do spłaty sumienia rachunek Nie żałuję błędów, ni słów koszlawych Tylko żal mi tych, com ich nie popełnił Że zabrakło w sercu poetyckim wrzawy I marzeń, co wieczną są koroną z cierni O, czcigodni mędrcy, a szanowni głupi! Ku waszej wieści: Postanowię poprawę! Nawet mnie śmierć życiem nie przekupi Gdyż haniebną pracą być losu kowalem Przeto się spowiadam przed samą poezją Nad każdą strofę kark pochylam smutny Daruj krzywdy mym łajdackim wersom Odpuśćże mi winy, zadaj krzyk pokutny Wszak ja już dość za twórczość poczynię Tę, co dławi tłumy, szachrajska i szczera Może me truchło złożą w czarną skrzynię Lecz nigdy nie złożę pióra w swój futerał Libacja Chciałbym wypić strzemiennego Zanim ruszę w smutku głuszę Nie doszedłem do niczego Ale strzemiennego muszę Czemu nie chcesz polać żwawo Skarcić pragnę ducha w diable Wolę mam piekielnie słabą Przecie niżej nie upadnę Daj się stoczyć w mej niesławie Polej z cicha pół kielicha Ty popijaj sobie dalej Na mnie inny trunek czyha Więc to taki z Ciebie kompan No to duś tę mordę pustą Wiem że cios na darmo oddam Wiatru świst rozbite lustro Prawo wiersza Ciemny pokój, cztery ściany Czterech kątów ciągła męka Promień światła wniósłby zmiany Lecz pokoju nie dosięga Szelest cichych słów dyskusji Majaczenie, z sobą gadka Więdnie lekko kwiat nasturcji Z łykiem wody, acz bez światła Zgiełk z podwórza nie dochodzi Sufit wali się na głowę Światła promyk nie zaszkodzi Przecież stoi tuż za progiem Wiersz ma swoje racje, prawa Światło tutaj nie zagości W tle powoli milkną brawa Pozostaje żyć w ciemności Treść istnienia Ciemna noc zawitała do piwnicznej speluny Papierosowa mgła w zapachach hazardu Przygrywają z radia gitarowe struny Barman niesie piwo okolicznym bardom Rżną w karty równo, przebijają stawki Tysiąc, dwa, dziesięć -- tu nie ma różnicy Pokryte kurzem zapomnienia szafki Szulerzy, maklerzy, sędziowie, prawnicy Przekupny krupier często gra nieczysto Zapalam fajkę nad barowym stołem Nie, nie gram z nimi, chociaż jestem blisko Bywam tylko zwykłym obserwatorem Świt się dobija przez uchylony lufcik Pusto w szkle, jutro się rozliczę Nieco mądrzejszy, a i trochę głupszy Opuszczam knajpę nazywaną życiem Niecodzienne spotkanie Ja niczym szpieg zakradam się W głąb Twojej artystycznej duszy Serce me wre, topnieje śnieg Mały łyk wody podczas suszy Ty niczym list czytujesz mnie Otwarta księga dla przyjaciół Nie boję się i bardzo chcę Uniknąć życia w ciągłym strachu Kredo me znasz, ja dobrze wiem ,,Wolność w życiu bez żadnych granic" Ja obumieram, niesiesz mi tlen Okład w postaci słów na rany Wszystko wydaje się tak łatwe Goreje zorza, topnieje lód I jednym taktem zostaję świadkiem Spotyka się z zachodem wschód Życie Ech Ty zbuntowane życie niesłychane Za niesnaski, waśnie, spory potępione Nie ma prawa Cię oceniać głupiec żaden A i mędrcom jest surowo zabronione Ech Ty skrajne życie i niemiarodajne Koniec darmowego fragmentu książki. Zachęcamy do zakupu pełnej wersji.
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | poezja |
Wydawnictwo: | Ridero |
Wydawnictwo - adres: | isbn.ext@ridero.eu , http://ridero.eu/pl , PL |
Rok publikacji: | 2018 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.