- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.wszelkich wysiłków nie słyszałem nic prócz ćwierkania świerszczy w lesie. Było to, jak gdyby dzieliła mnie od nich ciemna zasłona dwustu pięćdziesięciu lat i miałem aż nadto wielką chęć drżącemi palcami unieść jeden jej koniec i zajrzeć przezeń, choćby nawet to towarzystwo po drugiej stronie pogrążone było w ciemnościach. Nagły podmuch wiatru przerwał parną, duszną ciszę wieczoru, gładka powierzchnia Susty zmarszczyła się i splątała, niby kosa nimfy, zaś równocześnie z lasu, czarnego już w świetle wieczornem, doleciał szmer, jak gdyby ten las zbudził się nagle z jakiegoś ciężkiego snu. Otóż, czy to była rzeczywistość, czy sen - znikomy blask niewidzialnego Fata morgana, dalekiego, dwieście pięćdziesiąt lat liczącego sobie świata, zniknął z błyskawiczną szybkością. Jakoś nie powracały, wykręcając w biegu swe przemoczone suknie, tajemnicze postacie, które szybkiemi, bezcielesnemi krokami przebiegły koło mnie ze swym głośnym, bezdźwięcznym śmiechem i rzuciły się w wodę. Jak woń, którą lekki podmuch zwiewa, tak one zostały zdmuchnięte jednem jedynem tchnieniem wiosny. A wtedy ogarnęła mnie naraz szczera trwoga, że to może Muza chce wykorzystać mą samotność i opanować mnie - że ta zła wróżka przyszła prawdopodobnie, aby zniszczyć biedaka, który chciał się wybić jako poborca podatkowy. Postanowiłem tedy porządnie jeść wieczorem, bo te wszystkie różne nieuleczalne choroby pochodzą właściwie zwykle z pustego żołądka. To też zawołałem natychmiast kucharza i kazałem mu na drugi dzień, nie szczędząc tłuszczu ani korzeni, zrobić obfite Moghlai. Następnego poranka wydawało mi się to wszystko po prostu urojeniem. W jak najlepszym humorze wziąłem na głowę kapelusz letni, jak go noszą sahibowie, i pojechałem do kancelarji. Miałem tego dnia napisać raport kwartalny i byłem pewny, że wrócę do domu późno; tymczasem, zanim się jeszcze ściemniło, już zaczęło mnie dziwnie do domu ciągnąć - nie wiedziałem nawet, co to było, czułem tylko, że wszyscy na mnie czekają i że nie mogę dłużej przebywać poza domem. Wobec tego nie skończyłem swego raportu, wstałem, włożyłem kapelusz i, przeraziwszy ciemny, opuszczony gościniec chrzęstem swego wózka, dotarłem do obszernego pałacu, stojącego w milczeniu u ciemnego okraju wzgórz. Na pierwszem piętrze prowadziły schody do bardzo obszernej hali z szerokiem, bogato ozdobionem sklepieniem, spoczywającem na trzech rzędach potężnych kolumn i jęczącem dzień i noc pod brzemieniem swej bezgranicznej samotności. Dzień chylił się ku końcowi, a lamp jeszcze nie zapalono. Kiedy otworzyłem drzwi, powstało tam coś w rodzaju panicznego zamieszania, jak to bywa, gdy zgromadzony tłum w nagłym popłochu rozbiega się i ucieka przez drzwi, okna, korytarze, werandy i pokoje, aby, tylko jak najprędzej pierzchnąć. Nie widząc nikogo, stanąłem zmieszany, podczas gdy włosy moje zjeżyły się pod wpływem jakiegoś ekstatycznego zachwytu, a równocześnie odurzył mnie przedziwnie nikły, ze starości prawie zwietrzały aromat olejku różanego i innych perfum. Stojąc tak w kącie obszernej, pustej hali, wśród rzędów tych starych kolumn, usłyszałem szmer wody, padającej z wodotrysków na płyty marmurowe, dziwną jakąś melodję, wygrywaną na gitarze, brzęk klejnotów, szczęk nagolenic, dźwięk dzwonów, wybijających godziny, cichy, dźwięczny ton poruszanych wiatrem kryształowych wisiorków u świeczników, śpiew słowików w klatkach na korytarzach, klekotanie bocianów w ogrodzie, zaś wszystko spływało się dokoła mnie w jedną cudowną, nadziemską muzykę. A nagle pad na mnie taki jakiś dziwny urok, że to nieuchwytne, nieokreślone i nierzeczywiste zjawisko wydało mi się jedyną rzeczywistością na świecie, przy której wszystko inne było tylko snem. To, że ja, Sridżut Takiataki, najstarszy syn ś. p. Takiatakiego, urzęduję tu jako poborca podatkowy z czterystu pięćdziesięciu rupjami pracy miesięcznej, ten sam, który dzień w dzień w marynarce i letnim kapeluszu zajeżdża wózkiem zaprzęgniętym w kucyki przed swoje biuro, wydało mi się tak niesłychanie śmiesznem, że, stojąc w ciemnościach tej wielkiej, milczącej hali, wybuchnąłem głośnym śmiechem. W tej chwili wszedł mój służący z zapaloną lampą w ręce. Nie wiem, czy myślał, że postradałem zmysły, ale naraz stało mi się zupełnie jasnem, że istotnie jestem Sridżut Takiataki, syn ś. p. Takiatakiego. I gdy jedynie nasi poeci mogą powiedzieć, czy gdzie pod ziemią lub nad ziemią jest jakaś sfera, w której bezustannie szemrzą niewidzialne wodotryski i w której dłonie niewidzialnych wróżek wydzwaniają na gitarze wieczne akordy, jedno było w każdym razie pewne, mianowicie: że ja jestem poborcą podatkowym na rynku w Baricz z płacą czterystu pięćdziesięciu rupij miesi
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, opowiadania |
Wydawnictwo: | Armoryka |
Rok publikacji: | 2014 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.