- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.Agata Christie Godzina zero Przełożyła z angielskiego Anna Bańkowska Wydawnictwo Dolnośląskie Wrocław 2011 Spis treści Dedykacja Prolog: 19 listopada ,,Chcesz widzieć ludzi? Więc otwórz drzwi" Białośnieżka i różyczka Misterna włoska robota Godzina zero Metryczka książki Robertowi Gravesowi Drogi Robercie! Postanowiłam zadedykować Ci tę książkę, ponieważ byłeś uprzejmy oświadczyć, że podobają Ci się moje opowieści. Proszę tylko o jedno: żebyś czytając ją, stanowczo powściągnął swój zmysł do krytyki (niewątpliwie wyostrzony po najnowszych popisach na tym polu). Ta historia ma Ci służyć jako miła rozrywka i nie kandyduje do literackiego pręgierza pana Gravesa. Twoja przyjaciółka Agata Christie Prolog: 19 listopada Grono zebrane wokół kominka składało się niemal wyłącznie z prawników i osób zainteresowanych prawem. Był tam mecenas Martindale, Rufus Lord, tytularny doradca królewski, kilku adwokatów, w tym młody Daniels, który wyrobił sobie nazwisko dzięki sprawie Carstairsa, sędzia Cleaver, Lewis z kancelarii Lewis i Trench oraz sędziwy pan Treves. Ten ostatni zbliżał się do osiemdziesiątki, i to osiemdziesiątki bardzo owocnej i bogatej w doświadczenie. Jako członek słynnej firmy adwokackiej, sam zresztą cieszący się w niej największą sławą, znał podobno więcej zakulisowych historii niż ktokolwiek w Anglii i był wybitnym specjalistą w dziedzinie kryminologii. Ludzie bez pomyślunku uważali, że pan Treves powinien napisać wspomnienia, on sam jednak wolał się od tego powstrzymać. Wiedział, że za dużo wie. Chociaż dawno wycofał się z czynnego życia zawodowego, nie istniał w Anglii człowiek, z którego opinią członkowie palestry liczyliby się bardziej. Gdy tylko rozlegał się jego dychawiczny, lecz wyraźny głos, natychmiast zapadała pełna szacunku cisza. Rozmowa dotyczyła głośnej sprawy, która tego właśnie dnia znalazła swój finał w sądzie Old Bailey. Chodziło o przypadek morderstwa, zakończony uniewinnieniem oskarżonego. Towarzystwo przy kominku wałkowało teraz cały proces od początku, poddając krytyce każdy szczegół. Oskarżenie popełniło błąd, polegając na jednym ze swych świadków; stary Depleach powinien zdawać sobie sprawę, jaką furtkę otwiera obronie. Młody Artur najwięcej zyskał właśnie dzięki zeznaniom służącej. Wprawdzie Bentmore w końcowej mowie bardzo słusznie ukazał całą rzecz we właściwej perspektywie, ale szkoda już się dokonała: przysięgli uwierzyli dziewczynie. Swoją drogą, to śmieszne: nigdy nie wiadomo, co tacy przysięgli łykną, a czemu za nic nie dadzą wiary. Niech tylko sobie wbiją coś do głowy i koniec - nikt ich już nie przekona. Teraz też uznali, że dziewczyna mówi prawdę w kwestii łomu - i basta. Świadectwo lekarskie nieco przerastało ich zdolność pojmowania: zbyt skomplikowane terminy, zbyt naukowy ż fatalni świadkowie z tych biegłych, zawsze kluczą, nigdy nie udzielą jasnej odpowiedzi, tylko ,, w pewnych okolicznościach", ,,może się zdarzyć" i tak dalej. Ponieważ każdy powiedział już swoje, rozmowa coraz bardziej się rwała. Zebrani czuli jednak wyraźnie pewien niedosyt i wkrótce wszystkie oczy zaczęły się zwracać w stronę pana Trevesa, gdyż tylko on jeden nie zabrał jeszcze głosu. Stopniowo stało się jasne, że towarzystwo czeka na ostatnie słowo swego najbardziej szacownego kolegi. Pan Treves, rozparty wygodnie w fotelu, czyścił bezwiednie okulary. Cisza, jaka nagle zapadła, sprawiła, że natychmiast podniósł wzrok. - No? - rzucił. - O co chodzi? Pytaliście mnie o coś? - Rozmawialiśmy o przypadku Lamornea - odrzekł młody Lewis i zamilkł wyczekująco. - Tak, tak. Właśnie o tym myślałem. Rozległ się szmer uznania. - Obawiam się jednak - ciągnął pan Treves, wciąż polerując szkła - że poniosła mnie wyobraźnia. Tak, wyobraźnia. To kwestia mojego wieku. Na stare lata człowiek ma prawo trochę pobujać w obłokach. - O, z pewnością - przytaknął gładko młody Lewis, ale wyglądał na zaintrygowanego. - Moje rozważania nie dotyczyły prawnych aspektów tej sprawy, choć te niewątpliwie są bardzo o, tak, bardzo gdyby zapadł inny wyrok, znalazłyby się mocne podstawy do apelacji. Jestem ale wolałbym teraz w to nie wchodzić. Jak już mówiłem, myślałem nie o kwestiach prawnych, o ludziach zamieszanych w ten przypadek. Wszyscy się zdumieli. Na ludzi patrzyli dotąd tylko z jednego punktu widzenia: wiarygodności ich zeznań. Nikt nie pozwalał sobie na ryzykowne spekulacje, czy - na przykład - oskarżony jest winny stawianych mu zarzutówczy - jak orzekł sąd - niewinny. - Ludzkie - mówił z namysłem pan Treves. - Ludzkie istoty najprzeróżniejszych gatunków. Rozumne, ale i całkiem pozbawione mózgu. Pochodzące z każdego niemal punktu na mapie: z Lancaster, ze Na przykład tamten restaurator był z Włoch, a nauczycielka ze Środkowego Zachodu. Wszyscy oni, uwikłani w tę sprawę, spotykają się na koniec pewnego szarego listopadowego dnia w londyńskim sądzie. Każdy wnosi jakiś drobny udział, który prowadzi nas do punktu kulminacyjnego: procesu o morderstwo. Umilkł i zaczął bębnić palcami o kolano. - Lubię dobre historie kryminalne - podjął po chwili. - Ale, uważacie, one zwykle zaczynają się w złym miejscu: od morderstwa. A tymczasem morderstwo to koniec historii, która rodzi się znacznie wcześniej, czasem przed wieloma laty, kiedy to różne przyczyny i wypadki zaczynają sterować pewnymi ludźmi, tak aby o pewnej porze pewnego dnia znaleźli się w pewnym miejscu. Weźcie choćby zeznania tej małej pokojówki: gdyby pomywaczka nie sprzątnęła jej sprzed nosa fatyganta, dziewczyna nie rzuciłaby w złości posady, nie najęłaby się do Lamorneów, a tym samym nie stałaby się głównym świadkiem obrony. Albo ten Giuseppe Antonelli: przyjechał na miesiąc, żeby zastąpić brata. A że brat był ślepy jak kret, nie mógłby zobaczyć tego, co dostrzegło sokole oko Giuseppea. Z kolei gdyby konstabl nie robił słodkich oczu do kucharki spod numeru 48, nie spóźniłby się na obchó - Pokiwał łagodnie głową. - Wszystko zmierza do określonego punktu. I stop! Wybija godzina zero. Taak, wszystkie drogi prowadzą ku godzinie zero. Po chwili powtórzył: - Ku godzinie - I lekko się wzdrygnął. - Zimno panu? Prosimy bliżej do ognia. - Nie, nie. Po prostu, jak to mówią, ktoś przeszedł po moim grobie. No, na mnie już czas, muszę się zbierać do domu. Skinął przyjaźnie głową i wolno podreptał do drzwi. Nastąpił moment kłopotliwej ciszy, po czym Rufus Lord zauważył, że biedny pan Treves bardzo się ostatnio posunął. - Wielki umysł, naprawdę wielki, ale cóż... Na ,,anno Domini" nie ma rady. - Ma słabe serce - dodał Lord. - W każdej chwili można się spodziewać końca. - Bardzo dba o siebie - zaprotestował młody Lewis. W tym czasie pan Treves sadowił się ostrożnie we wnętrzu swego niezawodnego daimlera, którym dojechał do domu usytuowanego przy spokojnym placyku. Troskliwy kamerdyner pomógł mu zdjąć płaszcz, po czym starszy pan udał się do biblioteki, gdzie na kominku płonął ogień. Sypialnia znajdowała się tuż obok, ponieważ ze względu na swe serce pan Treves nigdy nie chodził na górę. Usiadłszy przed kominkiem, przysunął sobie plik listów. Myślami błądził nadal wokół swych rozważań, którymi wcześniej podzielił się z towarzystwem w klubie. Nawet w tej chwili, dumał, szykuje się jakaś tragedia, ktoś gdzieś przygotowuje się do popełnienia zbrodni. Gdybym miał zamiar napisać jedną z tych zajmujących krwawych historyjek, zacząłbym od starszego pana, który siedząc przy kominku, otwiera swoje listy i nie ma pojęcia, że w ten sposób zmierza mimo woli ku godzinie Rozciął kopertę i przesunął roztargnionym wzrokiem po kartce papieru. Nagle zmienił się na twarzy. Ze świata fantazji wrócił wprost do rzeczywistości. - Tam do licha - mruknął. - Co za niesamowita historia! Przykre, naprawdę Po tylu latach! Cóż, to zmienia wszystkie moje plany. ,,Chcesz widzieć ludzi? Więc otwórz drzwi" Niedostępne w wersji demonstracyjnej Białośnieżka i różyczka Niedostępne w wersji demonstracyjnej Misterna włoska robota Niedostępne w wersji demonstracyjnej Godzina zero Niedostępne w wersji demonstracyjnej Tytuł oryginału Towards Zero Projekt znaku serii Ludwik Żelaźniewicz Projekt okładki Mariusz Banachowicz Redakcja Anna Rojkowska Redakcja techniczna Adam Kolenda AGATHA CHRISTIE(R) POIROT(R) ,,Towards Zero" Copyright (C) 1944 Agatha Christie Limited. (a Chorion Limited company) All rights reserved. Polish edition (C) Publicat MCMXCIV, MMXI (wydanie elektroniczne) Wykorzystywanie e-booka niezgodne z regulaminem dystrybutora, w tym nielegalne jego kopiowanie i rozpowszechnianie, jest zabronione. ISBN 978-832-459-183-1 Wrocław Wydawnictwo Dolnośląskie 50-010 Wrocław, ul. Podwale 62 oddział Publicat w Poznaniu tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66 e-mail: Plik ePub opracowany przez firmę al. Szucha 8, 00-582 Warszawa e-mail:
ebook
Wydawnictwo Dolnośląskie |
Data wydania 2013 |
z serii Klasyka kryminału |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | sensacja i literatura grozy, kryminał |
Wydawnictwo: | Dolnośląskie |
Rok publikacji: | 2013 |
Liczba stron: | 176 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.