- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.rtość, oraz dokumentów i notesu, po czym szybko oddalili się w kierunku Dobrej, przekazując dokumenty Rybskiemu. Notes Brochwicza schował do jednej kieszeni, ausweis do drugiej i poszedł do szpitala przy ulicy Czerwonego Krzyża. Pokazał legitymację, a portier połączył go z numerem osiemset dwa-dwadzieścia. - Kriminalpolizei? Kriminaloberleutnant Rybski z polnische Kripo! Przechodnie zgłosili morderstwo. Schody pod wiaduktem Neue Brucke. Byłem tam, zamordowany to Stanisław Brochwicz. Dlaczego do was dzwonię? Bo miał też drugi komplet dokumentów na nazwisko Stanislaw von Brauchitsch. Tak jest, obywatel Rzeszy. Bagnet albo nóż, wygląda na napad rabunkowy. Czekam na miejscu! Tak się zaczęła współpraca Rybskiego z Ciechaniakiem i jego gangiem. 1. KREW POPŁYNIE RYNSZTOKAMI Była noc z niedzieli na poniedziałek, zaczął się dwudziesty ósmy lipca 1944 roku. Na pełnym gazie minęli bazylikę Świętego Floriana i szpital, zwolnili, by skręcić ostro w Zygmuntowską, którą Niemcy przechrzcili na Sigismund Strasse. Po stu metrach Rybski widział z okien auta nie tylko most Kierbedzia, ale i Wisłę. Jej nurt nie był poryty falami, płynęła leniwie, spokojnie, jak to latem pod koniec lipca. Co innego na wiosnę, kiedy szły roztopy i rwąca woda niosła krę, gałęzie, a nawet całe drzewa, robiąc to z siłą pociągu towarowego i w tempie lukstorpedy. Jednak to latem, a nie wczesną wiosną najczęściej topili się ludzie. I na Poniatówce, i na Kozłówce, gdzie śmiałkowie wypływali poza kąpieliska, i na dzikich plażach, bo Wisła, nawet płytka, usiana łachami piachu, z pozoru leniwa, zmęczona letnim upałem, potrafiła być mordercza i zdradliwa. Uskoki, wiry, nurt pchający lub ciągnący pływaka w niepożądanym kierunku i zabójcze wiry. Rybski dobrze to wiedział, bo przeżył swoją przygodę, której nie zamierzał nigdy powtórzyć. Kiedy patrzył na połyskującą w księżycowej poświacie rzekę, niepokoiło go jednak co innego. Wracał z praskiej strony miasta i czuł się nie tylko rozdarty, ale też tak jak wiosną 1940 roku. Wiedział, że przekraczając Wisłę i wracając do swojego rodzinnego miasta, zanurza się w nieznane. Wtedy nie było go, z krótkimi przerwami, dwa lata, teraz wracał po niespełna dwóch godzinach, lecz każda minuta mogła coś zmienić. Mogły nadlecieć radzieckie bombowce i rzucić bomby na Dworzec Wileński, chybić i trafić przypadkiem w przyczółek mostu. Niedawno wybuchy wstrząsnęły Dworcem Wschodnim, a artyleria przeciwlotnicza waliła w niebo. Kto wie, czy kolejny klucz maszyn z czerwonymi gwiazdami nie był o kilometr, dwa od nich. A ile to czasu dla bombowca albo samolotu szturmowego zrobić taki odcinek? Góra dwadzieścia sekund! A co będzie, jeśli ruscy wezmą na cel Grochów i Kamionek? Może uderzą w zakłady przy Grochowskiej albo wpadną na pomysł, żeby zrównać z ziemią Wedla, by niemieccy żołnierze nie mieli czekolady? Przecież dom, w którym ją ukrył, stoi w tej okolicy! Czy dobrze zrobił? Parę minut temu był przekonany, że tak. Odwrócił się i spojrzał na pożary rozświetlające okolice dworca. Stało się, już nie ma odwrotu, to kwestia jeśli nie godzin, to dni - Rosjanie dotrą nad Wisłę, zajmując przy okazji prawobrzeżną Warszawę. Praga może stanąć w ogniu, ale co będzie na lewym brzegu? Most był tuż, stalowa skrzynka Kierbedziaka rysowała się w odległości około stu metrów. Zapiszczały opony, zazgrzytały hamulce, szarpnęło nim, poleciał na przednią szybę i zaklął, a pasażer na tylnym siedzeniu jęknął. Kierowca się zagapił, przecież było oczywiste, że przed mostem będzie stał niemiecki patrol, wojsko albo schupo[2], zmilitaryzowana policja, którą warszawiacy nazywali żandarmerią. Jeden z mężczyzn w oliwkowym mundurze, z ,,V" na rękawie, oznaczającym Sturmmanna, mierzył z peemu, drugi, wyższy, z kwadratową gwiazdką Unterscharführera, świecąc latarką, podszedł do samochodu - Polnische Polizei? - zapytał na widok kierowcy w mundurze. - Polnische Kripo! - odpowiedział Rybski, który, jak każdy funkcjonariusz polskiej policji kryminalnej, chodził po cywilnemu. - Bandyta zranił funkcjonariusza, ten wyskoczył z domu, jak stał, i od razu dostał postrzał. Spłoszył skurwysynów, ale zapłacił za to raną, wiozę go do szpitala. Młody chłopak na tylnym siedzeniu podał zakrwawioną ręką dokumenty. - Kriminaloberleutnant nie wolałby do praskiego? - spytał żandarm, oglądając dokumenty. - Bliżej jest, tuż obok! Rozmowa się przeciągała, a od strony umocnionego workami z piaskiem stanowiska karabinu maszynowego nadchodziło dwóch kolejnych ludzi w mundurach. Błysnęły zawieszone pod szyją blachy - Ringkragen der Feldgendarmerie, ryngraf żandarmerii polowej. Litery i orzeł pomalowane były fluorescencyjną farbą, więc w ciemności wyglądali jak zjawy. I jak zjawy budzili grozę. Z żanda
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | sensacja i literatura grozy, kryminał, historyczny |
Wydawnictwo: | Skarpa Warszawska |
Rok publikacji: | 2020 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.