- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.rdzewiały nieużywane maszyny rolnicze. Pożałowała, że wybrała się piechotą, bo na takim spacerze można było sobie otworzyć żyły z rozpaczy. W perspektywie zamajaczyły wielkie maszty nieczynnego radaru. Kiedy podeszła bliżej, zobaczyła w końcu człowieka. Z wprawą akrobaty poruszał się na wysokości po ażurowej instalacji. Rozwieszał na radarze antyamerykański transparent. Pomachał do niej z góry. Był raczej nietutejszy. Na głowę miał naciągnięty kaptur, a twarz zasłaniał bandaną. -- Mała, przyłączysz się?! -- krzyknął do Ingi. Podziękowała za zaproszenie, chętnie za to zrobiła mu zdjęcie i poszła dalej. W końcu trafiła na sklep; typowo wiejski, wolno stojący, z kratami w dwóch frontowych oknach. Tanie jedzenie, tanie alkohole i tanie fajki. Tak prezentował się asortyment. Francuskiego koniaku nie było. Poprosiła o chleb i masło. Chciała zapłacić kartą. Sprzedawca w zielonym kitlu pokręcił przecząco głową. -- Tylko gotówka -- powiedział. Co za ironia, przecież za pomocą powlekanego czernią kawałka plastiku mogła sobie kupić wszystko, a teraz nie wart był nawet kromki czerstwego chleba. -- Gotówka, doczka -- powtórzył. Miał tę samą szeroką twarz z zapadniętymi policzkami i te same kurze łapki przy oczach; oczach skośnych jak dwie poziome kreski wyrysowane węglem. Dżygit jeden. To on wczoraj zalany w trupa skoczył Indze na maskę SUV-a. Przejechał z nią kilka minut przy natarczywym sygnale powiadamiającym o niezapiętych pasach, a na zakręcie niespodziewanie otworzył drzwi i prysnął. Inga zatrzymała samochód. Wybiegła na jezdnię, ale nikogo już nie było. Nikt poturbowany nie jęczał w rowie. Azjata wykonał skos kaskadera i rozpłynął się w ciemnościach. Rozpoznała go bez pudła, a on jej raczej nie. -- Dałbym na zeszyt, ale ty chyba tu przejazdem. Więcej pewnie cię nie zobaczę. Nic dziwnego. Nie ma tu czego, kurwa, ludziom szukać w tej dziurze. Szczęśliwie Inga znalazła w portfelu zmięty banknot jednodolarowy, pozostałość z ostatniej podróży do Chile. -- Może być -- stwierdził skośnooki facet za ladą. -- Amerykańców się tu zwaliło. Wojennyj aeroport na nowo otwierają. Koszary remontują. Dolary mogą być. Za plecami sprzedawcy, na ścianie wisiały w ramce zdjęcie papieża Jana Pawła II, a obok dyplom ukończenia jakiejś radzieckiej uczelni poświadczony stemplami sierpa i młota, wystawiony na nazwisko Marat Zubarjew. -- A pan od dawna w Gutach? -- zagadnęła Inga. -- Przyjechałem, doczka, z Armią Czerwoną. Wieki temu. Potem ruskie poszły w diabły, a ja zostałem. Nie było co na step wracać. -- Daleko stąd na cmentarz? -- Nie. Trochę pod górkę. A potem prosto jak z kałacha jebał -- wyjaśnił Marat. -- Dziękuję. -- Grób bliskich nawiedzasz? -- Ojca -- wyjaśniła Inga. -- Maciek Krychowiak. Znał go pan? -- Słabo. -- Zmrużył skośne oczy. -- Zmów za niego, doczka, pacierz i jedź w swoją stronę. Tak jak powiedział Marat, cmentarz położony był na wzniesieniu, w sąsiedztwie nieczynnego kościoła. Zdrowo tam wiało i było mnóstwo dziecięcych grobów. Sądziła, że będzie sama, jednak się myliła. Przy grobie Krychowiaka krzątał się jakiś mężczyzna w wojskowej kurtce z demobilu oraz w wełnianej czapce w kolorze wiśni, pięknie kontrastującym z szarością listopadowego nieba. Sprzątał zwiędłe kwiaty i wypalone znicze. Inga nie chciała, żeby ją zobaczył, więc pozostała w pewnym oddaleniu, chowając się za kamiennymi skrzydłami anioła z nagrobnego pomnika. Czekała, aż typ sobie pójdzie. Pragnęła pobyć tu sama. Nie po to przejechała pół świata, aby teraz nie móc spędzić w tym miejscu paru chwil w spokoju. A poza tym nie chciała się ujawniać, ponieważ wyglądała jak cmentarny upiór, tak uważała. Rano nie zrobiła makijażu. Miała cienie pod oczami, bo źle spała, a źle spała, bo materac był zbyt twardy, a śpiwór okazał się gorącym kokonem-pułapką. Do tego przyczłapała tu w za dużych, znalezionych w sieni gumofilcach. Włożyła je, bogatsza o wczorajsze doświadczenia. Nie miała zamiaru do reszty zniszczyć sobie ulubionych butów. Jednym słowem prezentowała się tak, że mogłaby napędzić nieznajomemu niezłego stracha. Na szczęście człowiek w czapce, kimkolwiek był, szybko się uwinął i zniknął. Inga podeszła do świeżo usypanego grobu. Nawet prowizorycznego krzyża nie miał. Na mogile zostały dwa, nieruszone przez faceta wieńce. Z tekstów na szarfach dowiedziała się, że jeden był od ,,kolegów z pomostu", a drugi od krajowego związku podnoszenia ciężarów. Raszewski nie oszukał zatem Ingi, kiedy mówił jej, że Krychowiak nie został sam w swojej ostatniej drodze. Sumienie jednak ruszyło kilka osób. Pożegnali dawnego mistrza. Inga nie mogła iść z nimi w skromnym kondukcie, w ostatni piątek kroczącym za trumną. O wszystkim dowiedzia
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | sensacja i literatura grozy, kryminał, historyczny |
Wydawnictwo: | Lira Publishing |
Rok publikacji: | 2018 |
Liczba stron: | 288 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.