- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.Copyright (C) Joanna Wachowiak Copyright (C) Wydawnictwo BIS 2014 ISBN 978-83-7551-718-7 Wydawnictwo BIS ul. Lędzka 44a 01-446 Warszawa tel. 22- 877-27-05, 22-877-40-33 e-mail: Bezpłatny fragment Fioletowa owca Wielkie mycie Koszmarny sen mamy O co chodzi? Ślimak czarownik Niebezpieczne skutki straszenia dzieci Spuchatek Zwierzątko domowe Niespodzianka Z przedszkola odbierał mnie tata. Przywitałem się z nim i szybko pobiegłem do szatni, a tata przyszedł tam za mną i kiedy się przebierałem, jak zwykle wypytywał mnie, jak minął mi dzień i czy zjadłem wszystko na obiad. Przez cały czas przyglądał mi się podejrzliwie. - Bartek, - zapytał w końcu - czy rano nie miałeś na sobie innej bluzki? - Miałem - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Ale potem musiałem się przebrać. - A, pewnie zachlapałeś ją zupą? - zgadywał tata. - To gdzie jest ta brudna bluzka? Trzeba ją zabrać do prania. - Nie, tato, to nie dlatego! Zdjąłem ją, bo na niej był rysunek ze świnką - wyjaśniłem. - Nic nie rozumiem - zdziwił się tata. - Przecież lubisz tę bajkę o śwince? - Bluzki ze świnką noszą tylko maluchy! - powiedziałem głośno, a ciszej dodałem: - Bajkę lubię, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Tata spojrzał na mnie jakoś dziwnie, ale nic nie powiedział. - Tato, a kupisz mi potwora paskudniaka? - spytałem, wkładając kurtkę. - Co? - Tata zamrugał. - A co to jest ten paskudniak? - No, paskudniak, Nie wiesz? Taki potwór, co siedzi w śmietniku, i jak się tam wrzuca różne rzeczy, to słychać, jak mlaszcze albo odbija mu się, albo jeszcze coś innego. W reklamie go pokazywali, kupisz mi? Tata pokręcił głową. - O nie! Nie ma mowy, zapomnij o tym. - Ale inni mają paskudniaki! - zawołałem z żalem. - Niektórzy nawet kilka, a ja? Ja nie mam żadnego! - I niech tak zostanie - powiedział tata, a widząc moją nachmurzoną minę, dodał: - Bartek, daj spokój. Nie dąsaj się, tylko chodź, ty moja owco stadna! Miałem jeszcze nadzieję, że mama zgodzi się na paskudniaka i przekona tatę. Niestety, bardzo się zawiodłem: powiedziała to samo co on. A potem rodzice długo tłumaczyli mi, dlaczego trzeba mieć własne zdanie i czemu nie warto robić czegoś tylko dlatego, że robią to inni. - Rozumiesz, synku? - spytał tata na koniec. - Rozumiem - mruknąłem w odpowiedzi, wciąż żałując paskudniaka, którego nie mogłem mieć. - To dobrze. A teraz pobaw się trochę i potem raz-dwa do łóżka - powiedziała mama. - Jutro przecież musisz być w przedszkolu wcześniej, bo idziecie na koncert Rany boskie! - Chwyciła się nagle za głowę. - Biała koszula, całkiem zapomniałam! Przecież wszyscy macie przyjść w strojach galowych, a twoja odświętna koszula leży w koszu do prania. Ostatnio mama jest bardzo zapominalska i roztrzepana. - Nie przejmuj się - pocieszył ją tata. - Jeszcze zdążymy ją uprać, a do rana na pewno wyschnie. Poszedłem więc spać o bardzo wczesnej porze. A gdy zasnąłem, przyśnił mi się sen. W tym śnie byłem owcą. Prawdziwą, najprawdziwszą! Miałem owczy pyszczek, cztery kopyta i mały ogonek, a ciało porośnięte gęstymi wełnianymi lokami. - Beee! - zabeczałem na próbę. - ! - rozległo się dokoła. Dopiero wtedy się rozejrzałem. Ha! Nie byłem sam, owiec na łące było wiele. - cześć. To co robimy? - spytałem niepewnie, bo skąd miałem wiedzieć, jakie są owcze zwyczaje. - skubieemy! - odpowiedziały owce i zabrały się do zajadania soczyście zielonej trawy. - smakowita! Pochyliłem głowę, odgryzłem kępkę trawy, którą tak chwaliły, i zacząłem ją żuć. Fuj! - skrzywiłem się. - Gorsze niż szpinak, który czasem próbuje we mnie wmusić mama! - Idziemy skubać babkę? - spytała jedna z owiec. - Bee! Idzieeemy - zgodziły się pozostałe. - Super! - ucieszyłem się. Nareszcie coś smacznego, a nie jakieś zielsko. - A gdzie to ciasto, gdzie? - Ciasto? Co ty wygadujesz? - skarciła mnie największa owca. - Barania głowo, babka to roślina! - ! Ciasto! ! - Rozległy się chichoty, a potem owce otoczyły mnie ciasno i całe stado ruszyło. - Dokąd idziemy? - Próbowałem się wydostać z wełnistego tłumu. - Gdzie rośnie ta babka? - spytałem małą owieczkę drepczącą tuż przy mnie. Przy szyi miała zawieszony dzwoneczek, który przy każdym kroku wydawał wesołe, srebrzyste dźwięki. - Bee, ja nie wiem. Owce idą, a ja razem z nimi - wyjaśniła. - To idźcie beze mnie. - Zatrzymałem się nagle. - Nie lubię zieleniny, poleżę sobie w cieniu. Zacząłem pchać się, przeciskać i przedzierać przez stłoczone ciasno zwierzaki. Wypadłem z tłumu wprost na ogromną owcę. - Dokąd się wybierasz? - spytała surowym tonem i wpatrzyła się we mnie z groźną miną. - Stado trzyma się razem! Natychmiast wracaj na swoje miejsce i dobrze ci radzę: rób to co inni. Leżeć mu się zachciało! - prychnęła. - - Owce kręciły głowami z niezadowoleniem. Co było robić, znów do nich dołączyłem. Gdy doszliśmy na polanę, na której rosła babka, owce zaczęły ją chrupać z wielkim apetytem. Owca olbrzymka wciąż mi się przyglądała, więc udawałem, że skubię razem z innymi. - byłeś bardzo odważny! Pójdziemy się napić? - usłyszałem cichy głosik. Mała owieczka z brzęczącym dzwoneczkiem stanęła obok mnie. Przyjrzałem się jej: była do mnie tak podobna, jak gdyby była moją młodszą siostrą. Właśnie miałem odpowiedzieć, że możemy iść razem - pod warunkiem że będzie mnie słuchać, bo jestem starszy, nie tylko ja usłyszałem jej pytanie. - idziemy pić! Idzieeemy! - odpowiedziały pozostałe owce i znów ruszyły całym stadem. - A was kto zapraszał? - mruknąłem ze złością. Nie podobało mi się, że nie mogłem spacerować sobie sam, gdzie chcę i z kim chcę, ale nic nie śmiałem powiedzieć, bo trochę się bałem przerośniętej owcy. Szedłem ze wszystkimi i burczałem pod nosem, ale na tyle cicho, żeby nikt nie usłyszał. Dotarliśmy nad strumień i owce zaczęły chłeptać. Poczułem, że i mnie chce się pić. Pochyliłem więc głowę nad wodą zbaraniałem. W powierzchni wody odbijały się owcze pyszczki, ale który właściwie był mój? Która z tych owiec to ja? Przecież byłyśmy takie same! - Coś takiego! - oburzyłem się. - Nie poznałem sam siebie. Ja chyba śnię! Gdzieś niedaleko zabrzęczał dzwoneczek. Ona to ma dobrze - pomyślałem o najmniejszej owieczce. Dzięki dzwonkowi na szyi wygląda inaczej. I nagle do głowy wpadł mi świetny pomysł: muszę odróżnić się od innych! Gdy tylko wróciliśmy na naszą łąkę i owce zajęły się skubaniem trawy, zacząłem się rozglądać za czymś, co pomogłoby mi odmienić mój wygląd. Już wiem! - ucieszyłem się na widok kępy żółtych kwiatów. Bo przypomniałem sobie, że gdy ostatnio bawiłem się z psem i czołgałem się w trawie, moja biała koszulka przestała być biała. Ech, wtedy byłem chłopcem, a nie jakąś owcą...! Rzuciłem się na ziemię i jak szalony zacząłem się tarzać w kwiatowym pyle. - Cha, cha! Tere-fere, teraz jestem inny! - zawołałem radośnie, gdy skończyłem. - Jestem żółty, a wy nie! Owce przestały jeść: wpatrywały się we mnie z otwartymi pyskami. Ze zdziwienia żadna nawet nie zabeczała. Ale cieszyłem się tylko przez chwilę: nagle mocno dmuchnął wiatr i kolorowy pył w jednej chwili osypał się ze mnie. - O nie! - tupnąłem kopytkiem. - Nie poddam się tak łatwo! Wytarzam się... choćby i w trawie! Znów padłem na ziemię. Turlałem się, skręcałem i wyginałem na wszystkie strony, wcierając w wełnę zielony sok. Gdy się podniosłem, owce zamarły: byłem zieloniutki, wyglądałem jak brokuł! - Aha! Udało się! I co powiecie? Już nie jestem taki sam jak wy. - Zadarłem dumnie głowę... i zobaczyłem nad sobą wielką ciemną chmurę, z której natychmiast spadł ulewny deszcz. Padał i padał, a kiedy przestał, znów byłem bielutki, bo woda zmyła zielony kolor. - ! ! ! - śmiały się owce, wskazując mnie kopytkami. Myślałem, że się rozbeczę ze złości! Tak się zdenerwowałem, że aż się obudziłem. Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem tatę - stał przed otwartą szafą z ubraniami, wpatrując się w nią ze zmartwioną miną. - - odezwał się, gdy zobaczył, że nie śpię. - Nie wiem, w czym ty dzisiaj pójdziesz. Chciałem mamę wyręczyć, sam pranie zrobiłem ech, twoja koszula w nim zafarbowała. Nie wiem, jak to się stało, że w pralce znalazła się mamy rękawiczka i od niej wszystkie rzeczy zabarwiły się na fioletowo. Masz tylko jedną odświętną koszulę, reszta jest z obrazkami albo w paski, albo w kratkę... Na strój galowy się nie nadają - podrapał się po głowie. - Tato, nic nie szkodzi! - zawołałem i wyskoczyłem z łóżka. - Włożę tę zafarbowaną koszulę. I kamizelkę, i muchę, jak zwykle. - Tak myślisz? Ale jak to będzie wyglądać? - Tata nie był przekonany. - Wszyscy na biało, a ty w fioletowej koszuli? Wzruszyłem ramionami. - Przynajmniej to znaczy będę się odróżniał. Będę... fioletową owcą! Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka. Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka. Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka. Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka. Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka. Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka. Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka. Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | dla dzieci i młodzieży, bajki |
Wydawnictwo: | Bis |
Wydawnictwo - adres: | bisbis@wydawnictwobis.com.pl , http://www.wydawnictwobis.com.pl , 01-446 , ul. Lędzka 44a 1 , Warszawa , PL |
Liczba stron: | 104 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 13.05.2021 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.