- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.dziliśmy do Doliny Będkowskiej pod Krakowem i spaliśmy w gościnnym domu państwa Brandysów. O tej porze roku było tam zupełne pusto, tylko ja i Jaś. No, nie do końca. Pogryzły nas pchły. W Tatrach poszliśmy kiedyś na Grań Apostołów. Z jednego z Apostołów należy zjechać, założyliśmy więc zjazd ze skalnego dziobka o nieco fallicznym kształcie. Zjechałem pierwszy. ,,Zobacz, czy lina schodzi!" - krzyknął Jasiu z góry. Zeszła, spadając mi na ręce. Na żywca nie dało się tego bezpiecznie przejść, trzeba było Jasiowi dorzucić linę. Wszedłem więc na sąsiedniego Apostoła i, gotowy do rzutu, próbowałem uspokoić partnera: ,,Nic się nie martw. Trenowałem piłkę ręczną, mam wyrobione ramiona. Dorzucę!". Nie dorzuciłem. Próbowałem kilka razy, w końcu lina doleciała do niewielkiej grani poniżej miejsca, w którym utknął Kiełek. Zamocował na pętli zakrzywionego simonda i zaczął łowić linę. Chwilę to trwało, jednak wszystko skończyło się dobrze. Zjechał, lecz straciliśmy sporo czasu i trzeba było rozejrzeć się za biwakiem. Przeczekaliśmy nockę w kosówce, rozpaliliśmy nawet małe ognisko, żeby się ogrzać, a następnego dnia zeszliśmy do obozowiska. Żeby odreagować, poszliśmy na Drogę Robakiewicza na Mnichu, na wszelki wypadek bez liny. Z Jasiem Kiełkowskim w skałkach Grzybobranie nad Morskim Okiem Lato 1966 roku rozpocząłem od wspinania z Druciarzem. Pewnego razu z Katowic w Tatry dotarliśmy dość późno, więc Druciarz z typowym dla siebie humorem stwierdził, że jesteśmy wspinaczami drugozmianowymi. Zrobiliśmy wtedy Komin Świerza na zachodniej ścianie Kościelca, a potem pojechaliśmy nad Morskie Oko. Druciarz zamierzał pójść na lewą Kazalnicę, jednak nie było pogody. Lało jak jasna cholera i za nic nie chciało przestać. Aura nie służyła wspinaczom, dobrze natomiast robiła grzybom, zbieraliśmy je więc w Tatrzańskim Parku Narodowym, a ja z rosnącym zdumieniem i przerażeniem poznawałem nowe - przynajmniej dla mnie - gatunki jadalne. Druciarz zbierał wszystko, co mu wpadło w ręce. Albo doskonale znał się na grzybach, albo miał wyjątkowe szczęście, bo każdy, jakiego znalazł, nie tylko smakował, lecz także nie szkodził. Po raz pierwszy w życiu miałem namiot rozstawiony na taborisku. Po skończonej drodze, albo gdy warunki nie pozwalały na wspinaczkę, kwitło życie towarzyskie. Pamiętam, jak Druciarz zabawił w schronisku w towarzystwie taterniczek z Łodzi. Była wśród nich Krysia Konopka. Impreza trwała w najlepsze, wreszcie zmęczony trudami dnia poszedłem do namiotu. Kiedy wstałem rano, zorientowałem się, że Druciarza wciąż nie ma. Wyszedłem przed spał tuż obok na glebie. Trąciłem go delikatnie. - Jurek! - Nooo? - odpowiedział zaspany. - Dlaczego nie wlazłeś do namiotu? - Oj, i tak dobrze, że tutaj dotarłem! Przypomniało mi się wtedy, jak Druciarz dbał o swój motor, jawę, w środowisku równie słynną jak jej właściciel. Kiedy przyjeżdżał nią w skałki, zawsze zabierał specjalną folię. Gdy tylko na niebie pojawiały się ciemniejsze chmury, wyjmował ją, by wraz z pierwszymi kroplami okryć szczelnie motocykl. Wieczorem, przy wciąż padającym deszczu, kładł się na ziemi obok maszyny i zasypiał, nie przejmując się specjalnie otoczeniem i ryzykiem przeziębienia. Najważniejsze, że ukochany motor był bezpieczny. Tamtego lata długo zabawiłem nad Morskim Okiem. Po Druciarzu mieszkał u mnie w namiocie Zbyszek Kursa. Wtedy był na początku swojej górskiej drogi. Nieco później zbliżył się do środowiska Kaskaderów, doskonałych wspinaczy krakowskich. Był trochę młodszy od nich, należał do ,,grupy Migockiego". Kaskaderzy pojawili się pod koniec lat 60., wywodzili się ze skałek podkrakowskich, znakomicie wspinali się również w Tatrach. Ich duchowym przywódcą był Rysiek Malczyk, bardzo dobry wspinacz, który niestety zginął tragicznie. O ile mnie pamięć nie myli, przyjechał na chwilę, korzystając z przepustki z wojska. Zrobiliśmy razem Drogę Orłowskiego na północnej ścianie Żabiego Wyżniego. Działaliśmy w dwóch zespołach. Byli z nami jeszcze Robert Niklas z Iką Krakowską, taterniczką z Warszawy. Później, już bez Iki, poszliśmy z Robertem na Filar Puškaša na południowej ścianie Wołowej Turni. Skład towarzystwa w Morskim Oku wciąż się zmieniał. Jedni znajomi wyjeżdżali, a pojawiali się kolejni. Kiedy Zbyszek Kursa wrócił do wojska, dołączył do nas Wujo, czyli Krzysiek Dworakowski. We trzech zrobiliśmy nową drogę, bardzo ładną, szóstkową, na północnej grani Rysów. Szliśmy środkiem turni zwanej Innominatą, przez cały czas prowadził Robert Niklas. Z przejść wartych odnotowania wymienię jeszcze słynnego ,,Grzybka" na północnej ścianie Pośredniego Mięgusza. Wspinaliśmy się wtedy we czterech. Był z nami jeszcze Zygmunt Kieńć z Wrocławia, a
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | biografie, wspomnienia, biografie, sport i rekreacja |
Wydawnictwo: | SQN Sine Qua Non |
Rok publikacji: | 2020 |
Liczba stron: | 400 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.