- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.a przed siebie. Jeden głęboki oddech, Dopiero po trzecim oddechu odważyła się zerknąć w prawo Wciąż tam był. I uśmiechał się do niej wesoło. Miał idealnie białe zęby - u Rosjanina to rzecz niezwykła. Wbrew sobie, odpowiedziała mu nieśmiałym uśmiechem. Zrobiła to z ulgą. Z ulgą, lękiem i z czymś jeszcze. - No dobrze, poddaję się - powiedział żołnierz, nie przestając się uśmiechać. - Dokąd jedziesz? Milczała. Cóż mogła odpowiedzieć? Mówił z lekkim akcentem. Bardzo poprawnie, ale z akcentem. Próbowała odgadnąć, czy akcent i te bielutkie zęby pochodzą z tego samego miejsca, a jeśli tak, gdzie to miejsce jest. W Gruzji? A może w Armenii? W każdym razie na pewno leżało gdzieś nad Morzem Czarnym. Żołnierz lubił wodę. Słoną wodę. - Słucham? - spytała w końcu. - Pytałem, dokąd jedziesz. Podniosła wzrok i dostała skurczu szyi. Ona była drobna i wiotka, on górował nad nią jak olbrzym. Nawet na wysokich obcasach sięgała mu zaledwie do obojczyka. O to też będzie musiała go spytać - pod warunkiem, że odzyska mowę - o ten wzrost. Zęby, akcent i wzrost: skąd pochodzisz, towarzyszu? Przystanęli na środku opustoszałej jezdni. Głupio tak. Wybuchła wojna, pewnie dlatego tak tu pusto. Zamiast tłoczyć się na pętli, ludzie tłoczyli się przed sklepami, żeby kupić coś do jedzenia. Ale nie ona, nie Tatiana: ona stała jak idiotka na środku ulicy. - Chyba przegapiłam mój przystanek - wymamrotała. - Muszę wrócić. - Aha. W takim razie dokąd jechałaś? - powtórzył grzecznie. Wciąż stał dokładnie naprzeciwko niej. Nie odszedł i wcale nie zamierzał odchodzić. Stał, przesłaniając sobą słońce. - Dokąd? - powtórzyła retorycznie. Miała rozczochrane włosy. Tak, na pewno. Nigdy się nie malowała, ale teraz żałowała, że nie pociągnęła szminką ust, że nie poczerniła sobie rzęs, że nie zrobiła czegokolwiek, żeby tylko nie wyglądać tak głupio i nijako. - Zejdźmy z jezdni - zaproponował. Weszli na chodnik. - Usiądziesz? - spytał, wskazując ławkę na przystanku. - Zaczekamy. - Usiedli. On usiadł troszkę za blisko. O wiele za blisko. Tatiana odchrząknęła. Raz, drugi i trzeci. - To dziwne - powiedziała. - Moja kuzynka mieszka na Prospekcie Połuostrowskim. Jechałam do niej - To kilka kilometrów stąd - zauważył. - Ze dwanaście przystanków. Tania zdenerwowała się jeszcze bardziej. - Tak, musiałam się zagapić. Żołnierz spoważniał. - Nie martw się. Dostarczymy cię na miejsce. Za kilka minut nadjedzie autobus. Tatiana zerknęła na niego i spytała: - A dokąd ty jechałeś? - Ja? Służę w garnizonie. Dzisiaj jestem na patrolu. - W jego oczach igrały wesołe iskierki. Świetnie, pomyślała Tatiana, uciekając wzrokiem w bok. Świetnie. On jest na zwykłym patrolu, a ja omal nie dojechałam do Murmańska. Idiotka. Kretynka. Zawstydzona, zaczerwieniła się i nagle zawirowało jej w głowie. Spojrzała na swoje buty. - Oprócz lodów nic dzisiaj nie jadłam - szepnęła, czując, że zaraz zemdleje. Czas wydłużył się i zamarł. Żołnierz objął ją i spokojnym, stanowczym tonem powiedział: - Nie. Nie mdlej. Wytrzymaj. I wytrzymała. Osłabiona i zdezorientowana, nie chciała widzieć jego pochylonej głowy, jego zatroskanych oczu. Pachniał. Czymś przyjemnym i bardzo męskim, ani alkoholem, ani potem, jak większość Rosjan. Ciekawe czym? Mydłem? Wodą kolońską? Rosjanie nie używali wody kolońskiej. Nie, po prostu pachniał sobą. - Przepraszam - szepnęła, próbując wstać. Podtrzymał ją. - Dziękuję. - Nie ma za co. Już lepiej? - Tak, znacznie. To chyba z głodu. Wciąż ją podtrzymywał. Za ramię, dłonią wielkości małego państwa, na przykład Polski. Lekko drżąc, wyprostowała się, a wówczas ją puścił. Na ramieniu pozostało ciepłe, puste miejsce. - Najpierw siedziałaś w autobusie, potem na słoń - odrzekł z nutką zatroskania w głosie. - Ale nic ci nie będzie. Chodź. Jest nasz autobus. Ten sam autobus i ten sam kierowca. Spojrzał na nich, uniósł brwi, ale nic nie powiedział. Tym razem usiedli razem, ona przy oknie, on przy niej. Usiadł i położył rękę na drewnianym oparciu jej fotela. Był blisko, za blisko, tak blisko, że nie mogła na niego spokojnie patrzeć, nie mogła uciec przed jego spojrzeniem, a to właśnie jego spojrzenie, jego oczy pociągały ją najbardziej. - Zazwyczaj nie mdleję - powiedziała, patrząc w okno. Skłamała. Mdlała bardzo często. Wystarczyło, żeby ktoś potrącił ją krzesłem w kolano, i już leżała nieprzytomna na podłodze. Nauczyciele pisali o tym do rodziców dwa, trzy razy w miesiącu. Zerknęła na niego. - Jak ci na imię? - spytał z zaraźliwym uśmiechem. - Tatiana. - Leciutki zarost, ostra linia nosa, czarne brwi, mała, szara blizna na czole. Był opalony. I miał niesamowite zęby. - Tatiana - powtórzył dźwięcznym, głębokim g
audiobook mp3 do pobrania
Lektor |
Czas trwania 31:19:00 |
Wydawnictwo Świat Książki |
Data wydania 2010 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, inne |
Wydawnictwo: | Świat Książki |
Rok publikacji: | 2010 |
Czas trwania: | 31:19:00 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Czyta: | Dominika Ostałowska |
Lektor: | Dominika Ostałowska |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.