- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.nigdy nie została opublikowana, a rękopis zaginął, więc nie wiemy, o jakiego Potockiego mogło chodzić. Polemizował z encyklopedystami, a nawet Wolter o nim, wprawdzie niezbyt życzliwie, ale raz napomknął. Od 1782 roku stale chorował, mimo to został na krótko lekarzem hrabiego dArtois, a potem leczył - ściętą w trakcie rewolucji, ale już po jego śmierci - Claire de Choiseul, markizę de lAubépine de Châteauneuf, która go utrzymywała przez dwa lata, miał z nią romans oraz dziecko, którego losy są nieznane. Na początku rewolucji Marat był nikim, jednak już 12 września 1789 roku opublikował pierwszy numer dziennika Publiciste parisien, journal politique, libre et impartial, potem sławnego jako LAmi du peuple (zapewne początkowo za tą publikacją stały angielskie pieniądze, gdyż Anglicy naiwnie wówczas sądzili, że rewolucja osłabi Francję, a im w najmniejszym stopniu nie zagrozi). Dziennik zyskał ogromne powodzenie, przez trzy lata ukazało się około tysiąca wydań, każdy numer miał od ośmiu do szesnastu stron, a w najlepszym momencie LAmi du peuple rozchodził się w nakładzie sięgającym niebywałej na tamte czasy liczby sześciuset tysięcy egzemplarzy. Wszystkie strony zapełniał Marat. Wreszcie w 1792 roku, 1 września Marat uzyskał pierwszą funkcję i został członkiem komitetu bezpieczeństwa Paryża. Więzienia były zapełnione rojalistami, tymi, którzy rzeczywiście bronili Ludwika XVI, i tymi, których podejrzewano o rojalistyczne sympatie. W toczących się już od lipca procesach skazano trzy osoby. Marat wzywał do przyspieszenia ,,rewolucyjnej sprawiedliwości", tłumy zaatakowały więzienia i wymordowały co najmniej tysiąc pięćset osób. Zrobiło to wielkie wrażenie na wszystkich, chociaż na jednych pozytywne, na innych negatywne. Nie wiadomo, czy dzięki temu Marat natychmiast otrzymał kolejną poważniejszą funkcję - został we wrześniu 1792 roku wybrany do Konwencji Narodowej. Wkrótce oskarżył jej członków o zdradę, został z ich rozkazu aresztowany, ale natychmiast wygrał proces i wrócił do domu, z którego już nie wychodził - musiał przebywać stale w miedzianej wannie, gdyż chorował na liszaje, herpes, świerzb i łojotok, a nieustanne bóle głowy powodowały, że musiał nosić nasycony octem turban. I właśnie wtedy, jego dziennik już się nie ukazywał, napisał sławne słowa: ,,Musimy ich zamordować, bo w przeciwnym razie oni zamordują nas". 11 lipca do drzwi Marata zapukała po raz trzeci odprawiona poprzednio Charlotte de Corday, prawnuczka Pierrea Corneillea, panna nowoczesna, dwudziestopięcioletnia i energiczna. Oznajmiła, że ma dla Marata dane o strasznym spisku. Przyjął ją - oczywiście w wannie - nie wiemy, o czym rozmawiali, ale po kilkunastu minutach rozległ się jego krzyk. Corday zasztyletowała Marata. W tym celu przyjechała do Paryża, świadoma nieuniknionej śmierci i dobrze wyszkolona w zakresie anatomii, skoro zabiła go jednym ciosem. Po sześciu dniach i po procesie została zgilotynowana. Kobiety otaczające gilotynę wołały, że śmierć to zbyt łagodna kara, że należało ją pociąć na kawałki i zjeść. Pogrzeb Marata odbył się z wielką pompą. Jego przyjaciel i rewolucjonista, który popierał każdą kolejną władzę i malował każdego, kto był znany, malarz Jacques-Louis David, stworzył wielką inscenizację pogrzebu. Ponieważ był lipiec, trzeba było się spieszyć, ale i tak zapach trupi po kilku dniach był tak okropny, że na trasie lano olejki wonne całymi konewkami. Marat został pochowany na Panteonie, a zaraz po upadku Robespierrea - jaki piszą Francuzi - zdepanteonizowany i nie wiemy, co się stało z jego szczątkami. Potęga słowa, jego moc sprawcza - oto jak oddziaływał Marat. Nikogo nie zabił, nie był świadkiem masowych egzekucji, ale umiał jak nikt inny operować emocjami mas. Mistrz słowa, zły mistrz słowa, a naprawdę mistrz tego, jak słowo uczynić źródłem terroru. Bo chociaż ciągle jeszcze nie nadszedł wielki terror, prawnie regulowany przez Komitet Ocalenia Publicznego, to do zabijania wystarczyło tylko słowo, słowo podejrzenia. Jak to się stało, że ludziom zabijanie przychodziło tak łatwo? 4. PRZED TERROREM NIE MOŻNA SIĘ SCHOWAĆ ANI UCIEC W ciężkich czasach, zwłaszcza w okresie wojny domowej lub silnego wewnętrznego napięcia politycznego, ludzie obawiający się o swój los często chowali się gdzieś na wsi, w górach, z dala od widoku publicznego. Nawet oportunista Carl Schmitt, kiedy w 1936 roku naziści zorientowali się, że pisał przed 1933 rokiem antyhitlerowskie teksty, schował się w domku w Schwarzwaldzie, z którego nie wyniósł się już do końca życia, bo z kolei po wojnie był, słusznie, oskarżany o kolaborację. Sam znałem ludzi, którzy w czasach stalinowskich, w 1968 czy 1970 roku, zmykali na głęboką prowincję, milkli i tak udało im się przetrwać, a potem
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | historia, inne |
Wydawnictwo: | Czerwone i Czarne |
Wydawnictwo - adres: | marta.stremecka@gmail.com , http://czerwoneiczarne.pl , 03-916 , Walecznych 39 /5 , Warszawa , PL |
Rok publikacji: | 2013 |
Liczba stron: | 280 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.