Nie będę ukrywał, że z niecierpliwością czekałem na finałowy tom trylogii Kraina Martwej Ziemi Jacka Łukawskiego. Pierwszy tom był bardzo udanym debiutem, zaś drugi tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że to nie był wcale przypadek. Teraz nadszedł czas, żeby poznać jak autor zakończył swoją historię.
Arthorn z niewoli trafia wprost na galerę, gdzie rozpoczyna się kolejna z jego przygód wraz z kilkoma starymi druhami. Cały czas żałuje, że powrócił do Wondettel, a nie został ze swoją ukochaną Valescą. Ta budzi się nieprzytomna, niczego nie pamięta i ma przy sobie jedynie tobołek ze starym mieczem. Gnana nieznaną siłą zmierza ku spotkaniu z ukochanym, a po drodze czyha na nią wiele niebezpieczeństw. Tymczasem do króla Aurissa dociera, że objął tron w bardzo kiepskim czasie - szykuje się wojna, jakiej nie pamiętano od stuleci. Zarówno Wondettel, jak Nife, potężny sojusz ze wschodu, roszczą sobie prawo do terenów niegdyś zajmowanych przez Martwicę. Żadna ze stron nie wie jaka prawda kryje się za Martwicą i jakie plany snują starzy bogowie...
W poprzednich tomach bardzo dużo się działo, bohaterowie odbywali długie wędrówki i wraz z nimi stopniowo poznawaliśmy świat. W finałowym tomie, który od samego początku zapowiadał się bardzo intrygująco, liczyłem również na coś podobnego. Jednakże w Pieśni i krzyku nie wszystko wyszło tak dobrze... Autor zdecydowanie za dużo skakał po różnych miejscach, niekiedy kilkukrotnie w jednym rozdziale. Owszem, w ten sposób pokazywał szerszą perspektywę wielu wydarzeń, ale chwilami wprowadzało to lekki chaos i nie zawsze od razu potrafiłem zlokalizować akcję. Zabrakło mi również większej dynamiki wydarzeń - są rozmowy, wędrówki oraz potyczki, ale fabularnie nie zawsze popychają one fabułę do przodu.
Pieśń i krzyk to kolejny rozdział, w którym poznajemy tajemnice świata, jaki stworzył Jacek Łukawski. A jest ich niemało. Przede wszystkim w trzecim tomie lepiej poznajemy czym jest Martwica, jak powstała, czy jakie są plany starych bogów. Nie da się ukryć, że autor stworzył świat, w którym mógłbym stworzyć kilka kolejnych trylogii i wciąż nie wyczerpałby tematu. Być może to właśnie w tym tkwi delikatny problem opisany powyżej, że Łukawski chciał za dużo pokazać na sam koniec swojej opowieści. Co nie zmienia faktu, że chciałbym, aby autor jeszcze wrócił do tego świata, zwłaszcza że zakończenie Pieśni i krzyku jest otwarte i pozwala na kontynuację.
Podobnie jak w poprzednich tomach, również w tym, autor wielokrotnie puszcza oko do uważnego czytelnika. Niekiedy jest to zapożyczenie jakiegoś imienia, czasami zabawnej sceny, czy zdania, które weszło na stałe do popkultury. W tym tomie udało mi się wypatrzeć znacznie więcej niż w poprzednich, ale od samego początku starałem się uważnie je wyszukiwać. I tak znajdziemy tutaj nawiązania do filmu Jak rozpętałem II Wojnę Światową, Gry o tron, Pratchetta, Tolkiena, a nawet do Czterech Pancernych i psa. Jest to niewątpliwie ciekawe urozmaicenie lektury!
Całościowo trylogia Kraina Martwej Ziemi wypada bardzo dobrze. To interesujący cykl, który czerpie bardzo dużo z klasycznej opowieści drogi, ze wspaniałym i bogatym światem, a jednocześnie zawiera wiele elementów z mitologii słowiańskiej. A Pieśń i krzyk jest dobrym zwieńczeniem tej trylogii. Polecam!
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non!
hrosskar.blogspot.com