Nicholasa Sparksa zna prawie każdy czytelnik. Każde jego dzieło to wyśmienita perełka. I tak samo jest z jego najnowszą powieścią.
"Kraina marzeń" to dosłownie spełnianie marzeń, bardzo przewrotna historia, miłość, zwroty akcji, ciężka choroba i oczywiście muzyka prosto z serca.
W tej powieści znalazłam trójkę różnorodnych bohaterów.
Pierwszym z nich jest młody chłopak Colby Mills. Marzy o karierze muzycznej. Tworzy własne utwory. Jego głównym zajęciem jest zajmowanie się farmą wujostwa. Nie chce zostawić farmy na głowie swojej siostry i ciotki. Nie chce spełniać swoich marzeń kosztem swojej rodziny. Czy dobrze robi?
Drugą bohaterką jest Morgan Lee. Dziewczyna jest córką znanych, cenionych i wpływowych lekarzy. Ta bohaterka realizuje swoje marzenia i nie patrzy na to, czego oczekują od niej rodzice. Chce być piosenkarką. Ma idealny głos. Czy spełni wszystkie swoje marzenia?
Trzecią bohaterką jest Beverly. Bardzo bałam się o nią i jej synka. Dziewczyna boi się swojego męża kata i tyrana. Zabrała ich wspólnego synka i z nim uciekła. Co chwile zmienia miejsce zamieszkania. Przebiera się, żeby nie zostać rozpoznana. Wie, że mąż ją ściga. Beverly popada w paranoje. Każdego człowieka podejrzewa, o to, że wie, co ona zrobiła. Czasami przerażało mnie jej zachowanie. Nie mogłam pojąć jej dziwnego zachowania. Obawiała się, że jak tylko mąż ją odnajdzie, to wsadzi ją do więzienia za uprowadzenie dziecka albo po prostu ją zabije. Poznając zakończenie tej historii, po pierwsze przeżyłam ogromny szok, po drugie wylałam morze łez. Nicholasie Sparksie, tak się nie robi swoim czytelnikom. Brawo za to zaskoczenie, tego się nie spodziewałam.
Zachęcam do przeczytania tej emocjonującej historii. Jestem zadowolona z tej powieści. Nicholas Sparks sprawił, że się pośmiałam, popłakałam i doznałam czytelniczego zawału. Jeżeli chcecie doznać podobnych wrażeń, to koniecznie przeczytajcie "Krainę marzeń". Od razu muszę się wam do czegoś przyznać. Po tę książkę będę często sięgała. Jest słodka i gorzka. Tutaj dobro miesza się ze złem, szczęście z nieszczęściem, a miłość z tragedią. Niektórzy bohaterowie idą za głosem serca, a inni robią to, co im podpowiada rozum.
Morał z tej historii taki, że warto w życiu być sobą i dążyć do spełniania swoich marzeń, a nie robić tylko to, czego oczekują od nas inni.
Poczytajcie "Krainę marzeń" i zastanówcie się, czy warto być jak Colby, uległym innym czy lepiej realizować swoje plany i marzenia tak jak Morgan.
Ups... Zapomniałam wam wspomnieć, ta dwójka przez przypadek wpadnie na siebie. Podobno w życiu nie ma przypadków. Nazwijmy to, że los tak chciał. Tylko należy pamiętać, że los raz daje, a raz zabiera.
Żyjcie zgodnie z waszym sumieniem, a nie z sumieniem innych.
Ps.
Popatrzcie na okładkę, jest taka cudowna, cukierkowa i sprawia, że nie można oderwać od niej wzroku. Zgadzacie się ze mną?
Idealna historia na długie wieczory.
Z czystym sercem polecam "Krainę marzeń"...
Opinia bierze udział w konkursie