- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.o swych drobnych zajęć, jakie wykonywał przed chwilą. Zaczął znów odkurzać meble. A pani powtórzyła: - Ilu ich przyjdzie, jak myślicie? Doktor Winter z rozdrażnieniem przysunął krzesło i usiadł. - Nie wiem - powiedział. - Wróćmy więc - pani znów zmarszczyła czoło, niezadowolona z Józefa - do tego tematu. Czy powinniśmy przyjąć ich herbatą, czy może kieliszkiem wina? Muszę wiedzieć, ilu ich będzie. Doktor Winter pokiwał głową i uśmiechnął się. - Nie wiem. Tyle lat minęło od czasu, kiedy sami bywaliśmy zwycięzcami czy zwycięż Nie wiem więc, jak należy postąpić. Burmistrz Orden znów wsadził palec do swędzącego ucha. - Nie myślę, żeby należało ich czymkolwiek przyjmować. Nie sądzę, żeby się to podobało ludziom. Nie chcę pić z nimi wina. Nie wiem, dlaczego miałbym to robić. Pani zwróciła się więc do doktora: - Czy w dawnych czasach ludzie, mam na myśli wodzów, nie wymieniali uprzejmości, nie spełniali lampki wina? Doktor Winter potakująco kiwnął głową. - Owszem, tak właśnie postępowali. - Znów pokiwał głową. - Może jednak wszystko było wtedy inaczej. Królowie i książęta bawili się w wojny, jak dziś Anglicy w polowania. Gdy myśliwi ubijają lisa, zbierają się na śniadanie. Jednak rację ma zapewne burmistrz Orden. Ludziom nie podobałoby się, gdyby pił wino z najeźdźcą. - Ludzie - powiedziała pani - są właśnie na rynku i słuchają muzyki. Tak mi mówiła Anna. Skoro tak postępują, dlaczego i my nie mielibyśmy zachować się w sposób cywilizowany? Przez chwilę burmistrz nie spuszczał z niej oka. - Myślę, że za twoim zezwoleniem wina nie będzie. - Mówił nieco ostrym głosem. - Ludzie zostali zaskoczeni, są w pomieszaniu, w rozterce. Żyli w pokoju tak długo, że jeszcze nie całkiem uwierzyli w wojnę. Przekonają się o tym wkrótce i wtedy nie będą wcale zmieszani, niepewni. Wybrali mnie, żebym jasno widział i oceniał. Tego ranka zamordowano sześciu naszych chłopców. Myślę, że nie urządzimy myśliwskiego śniadania. Lud nie prowadzi wojen dla zabawy. Pani lekko skłoniła głowę. Wiele, bardzo wiele lat upłynęło od chwili, kiedy mąż jej został burmistrzem. Nauczyła się nie utożsamiać osoby burmistrza ze swoim mężem. Burmistrz Orden spojrzał na zegarek i gdy wszedł Józef z małą filiżanką czarnej kawy, wziął ją machinalnie. - Dziękuję - powiedział i pił małymi łykami. - Muszę mieć jasne rozeznanie - zwrócił się do doktora Wintera. - Chciał Czy nie wie pan, ilu ludzi ma najeźdźca? - Niewielu - odrzekł doktor. - Chyba nie więcej niż dwustu pięćdziesięciu. Ale wszyscy mają karabiny maszynowe. Burmistrz pociągnął łyk kawy. - A jak jest z resztą naszego kraju? Doktor podniósł ramiona i zaraz je opuścił. - Czy nigdzie nie było oporu? - pytał dalej burmistrz Orden, nie żywiąc zresztą jakiejś nadziei. Doktor znów podniósł ramiona. - Nie wiem. Druty telegraficzne zostały zerwane lub opanowane przez najeźdźcę. Nie mamy żadnych wiadomości. - A nasi chłopcy, nasi żołnierze? - Nie wiem - powiedział doktor. - Słyszałem - wtrącił Józef - to znaczy Anna słyszała, że sześciu naszych żołnierzy zabito, a trzech raniono i wzięto do niewoli. - Ale było ich przecież dwunastu? - Anna słyszała, że trzem udało się zbiec. Burmistrz obrócił się do niego gwałtownie. - Którzy uciekli? - zapytał. - Nie wiem, proszę pana. Anna tego nie słyszała. Pani, sprawdziwszy palcem kurz na stole, powiedziała: - Józefie, kiedy już przyjdą, niech Józef stoi przy dzwonku. Być może będziemy czegoś potrzebowali. I niech Józef włoży na siebie inną kurtkę, tę z guzami. - Przez chwilę się zastanawiała. - I Józefie, jak Józef zrobi to, co mówiłam, proszę zaraz opuścić pokój. Robi to bardzo złe wrażenie, gdy Józef stoi bezczynnie i przysłuchuje się wszystkiemu. To prowincjonalny obyczaj. - Tak, proszę pani - powiedział Józef. - Nie będziemy podawać wina, Józefie, ale niech Józef ma pod ręką papierosy w tej małej srebrnej papierośnicy. I proszę nie zapalać zapałki o podeszwę. Trzeba ją potrzeć o pudełko. - Dobrze, proszę pani. Burmistrz Orden odpiął marynarkę, wyjął zegarek, spojrzał nań, schował zegarek i zapiął marynarkę - o jeden guzik za wysoko. Pani szybko podeszła i zapięła guziki jak należy. - Która godzina? - zapytał doktor Winter. - Za pięć jedenasta. - To ludzie z poczuciem czasu - powiedział doktor. - Będą tu punktualnie. Czy chce pan, żebym sobie poszedł? Burmistrz Orden spojrzał nań zdumiony. - Odejść? Nie, nie, niech pan zostanie. - Roześmiał się miękko. - Mam lekkiego stracha - wyjaśnił. - To znaczy może nie stracha, ale jestem zdenerwowany. - I dodał bezradnie: - Od bardzo dawna nie byliśmy zwycięż - Przerwał, nasłuchując. Z oddali dobiegały dźwięki orkiestry. Grano marsza. Wszyscy zw
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Prószyński Media |
Rok publikacji: | 2014 |
Liczba stron: | 584 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.