- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.Michał Bałucki Latawica Armoryka Sandomierz Projekt okładki: Juliusz Susak Na okładce: Sophie Gengembre Anderson (1823-1903), Capri Girl with Flowers, licencja public domain, źródło: This file has been identified as being free of known restrictions under copyright law, including all related and neighboring rights. Tekst wg edycji z roku 1921. Zachowano oryginalną pisownię. (C) Wydawnictwo Armoryka Wydawnictwo Armoryka ul. Krucza 16 27-600 Sandomierz ISBN 978-83-7639-186-1 Latawica Z samego Krakowa jechałem do Zakopanego na jednym wózku ze sławną literatką. Literatkę - sławną, podług jej własnej opinji - nazywam Gwiazdą, gdyż na każdym kroku, w każdem przemówieniu, chciała uchodzić za ciało niebieskie, co światu przyświeca. Gwiazda przekonaną była, że w ciągu dni kilku pozna górali z ich historją, z obyczajami, językiem i poezją - i to wszystko opisze na pożytek pokoleń. Miała też z sobą zapas różnokolorowego papieru, do wpisywania spostrzeżeń, domysłów i badań. Tylko natchnieniem - siedząc w chacie - myślała podzielić sławę i zasługę z Kolbergiem, Glogerem, Ł Tak myślała Gwiazda - a przecież warjatką nibyto nie była. Przybywszy do Zakopanego, umieściłem ją na Krupówkach, gdzie niebawem zasiadła do pisania artykułu, sam zaś wróciłem z wózkiem przed karczmę, by sobie wyszukać także jakie mieszkanko, gdziebym mógł wypocząć, zmęczony jazdą i towarzystwem. Niebawem rudy żyd, ujrzawszy mnie przez okno, wyszedł z karczmy i począł zachwalać swoje gościnne pokoje, do których, jak utrzymywał ,,największe państwo" zawsze zajeżdża. Musiało tego pańskiego gatunku brakować tego roku w Zakopanem, bo pokoje owe stały pustką - a przez otwarte okienka zobaczyłem zamiast ,,wielkiego państwa" starą góralkę, czeszącą kędzierzawe łebki żydowskich bachorów. Niebardzo to zachęcało do zejścia z wózka, dla bliższego obejrzenia zachwalonego mieszkanka. Spostrzegło to kilku górali siedzących przed karczmą, zbliżyli się do mnie i poczęli radzić inne mieszkania. Jedni zachwalali dom Wali, przewodnika, drudzy Sierockiego, Wojcieszkę, Krzeptowskiego. Nim miałem czas zdecydować się na wybór, wybiegła z karczmy młoda góralka, nędznie i biednie ubrana, a zbliżywszy się do wózka i przepchawszy się gwałtem przez otaczających mnie górali, chwyciła poufale za mój rękaw i poczęła żywo przemawiać: - A to chodźcie do nas - na Chranczówki - ot tam za rzekę. Wyonaczymy (wyczyścimy) wam izbę jak się patrzy, i będzie wam jak w raju. - Idź precz, ty latawico, cyganko - ofuknął ją młody góral i odtrącił od wózka, a zwracając się do mnie, rzekł: nie wierzcie jej, panoczku - nie jedźcie tam, bo tam obdalnio (daleko) i nieswojsko; jeszczeby was tam okradli. - Żebyś ty tak zdrów był, jak to prawda. Ty oparo jakaś, ty - i przyskakiwała z pięścią do górala, a czarne jej oczy aż pozieleniały z gniewu. Dopiero, kiedy jej począł, niezastraszony pogróżkami, wyliczać nazwiska znakomitszych mistrzów w tej sztuce i przeróżne ich przestąpienia siódmego przykazania, powołując się na świadectwo obecnych, góralka przycichła i z pod czoła spoglądała ponuro na mówiącego. Gdy skończył, mruknęła: - Wszędy ludzie jednako - są źli, są i dobrzy, nie tylko na Chranczówkach. Albo to u was - mówiła patrząc na mnie - nie kradną, choć macie dziandarów w miejscu i sąd przenajświętszy. Uwaga była bardzo trafną, mimo to nie miałem wcale ochoty robić osobiście doświadczenia, ilu uczciwych, a ilu nieuczciwych ludzi znajduje się na Chranczówce i zdecydowałem się, umieścić siebie i kuferek, a z nim skromną moją kasę literacką, w jakiemś bezpieczniejszem miejscu. Nie zważając tedy na dziewczynę, która nie odstępowała ani na chwilę wozu i patrzała się zmyślnie we mnie, jakby mi chciała namysł z twarzy wyczytać, spytałem najbliżej stojącego górala: - A gdzie ten Wala mieszka? - Ja wam pokażę - zawołała prędko góralka, uprzedzając odpowiedź górala - jedźcie za mną. To powiedziawszy, wybiegła naprzód i gestami zachęcała mego woźnicę, aby jechał za nią; spojrzałem na górali, radząc się ich wzrokiem, co zrobić i powtórnie odezwałem się, aby się pozbyć dziewczyny natrętnej. - No, któż z was pokaże mi drogę? - A niech ona pokaże, kiedy jej tak chodzi o to. Ktoby ta z nią chciał się użerać o lada krajcar, - odrzekli, z lekceważeniem spoglądając na góralkę. - A czy ona mi dobrze pokaże? - Ba, coby nie - jak jej godnie (dobrze) zapłacicie, to wam i rodzonego ojca sprzeda, bo ona to za krajcarem w piekłoby poleciała. To chytra niewiasta, co strach. Żadnego gościa nie przepuści, żeby od niego coś nie wymęczyć. - A i tak chodzi jak dziadówka - wtrącił jakiś młody. - A, bo pieniądze na lichwę pożycza. Mało jej to przepadło u Sobka! Powędrował na Węgry łoni (przeszłego roku) i przepadł razem z papierkami (banknotami), co wydurzył od niej. - Ma ona i bez tego dosyć grosza. - I jeszcze z głodu przy nich zdechnie, bo drugiej takiej skąpej nie uświadczy (nie zobaczy) w całym świecie. Gromadka górali chórem się zaśmiała z tego. Dziewczyna nie zważała na to, zdawała się nie słyszeć, co o niej mówiono, jeno ciągle poglądała niecierpliwie na mnie i kiwała na woźnicę, aby jechał. Był to więc rodzaj faktora górskiego, równie natrętna i przyczepna, jak nasi żydkowie. Nie mogąc się jej pozbyć, kazałem jechać za nią. Pomimo że konik wartko przebiegał nogami, biegła równo z wózkiem, jak pies gończy. Żylaste jej nogi i chude piersi, widocznie przyzwyczajone były do takiego biegania, bo nie męczyła się nawet, ani zadyszała. Czasami tylko pomagała sobie, czepiając się ręką wózka, i wtedy rzucała mi przeróżne pytania. - Wy tu pewnie na żętycę do nas? - Nie. Jeno tak, dla powietrza. - O! powietrze, że się chce oddychać; ale i żętyca dobra. Ja wam będę nosiła, dobrze? Bo ja tu wszystkim noszę z Miętusiego szałasu. Dacie mi dziesięć centów za kwartę, a dziesięć za przyniesienie - no, to was przecie nie zuboży, ale zrobi wam dobrze. No, nosić wam? - Zobaczę, później. - Ja wam także mogę listy na pocztę nosić i z posyłkami chodzić do miasta, to sobie zarobię od was którego (jakiego) krajcara. - A dasz to ty radę tak biegać? - A, ja tego od dziecka nauczona - to mi nie nowina! - Można choroby się nabawić z takiej bieganiny. - Kaj ta. Przyjdzie zima, to będzie czas wylegiwać się na przypiecku. A teraz, póki można co zarobić, to trzeba, żeby było na krupy i na sól. - Kiedy ludzie mówią, że ty masz pieniądze? Wydęła wargi z pogardliwem zadąsaniem, wstrząsnęła głową i rzekła: - Co oni wiedzą. Gdybym miała, tobym nie chodziła jak oberwaniec jaki - o! Tu chwyciła w palce zgrzebną, brudną koszulę i potrząsnęła nią. - O! same strzępy. Człek koszuli uczciwej na grzbiecie nie ma. Rzeczywiście, koszula była rozdarta w kilku miejscach, a przez łachmany przeglądało ciało chude, żylaste, opalone. Całe ubranie jej składało się z owej potarganej koszuli, niebieskiej spódnicy łatanej i żółtej
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna |
Wydawnictwo: | Armoryka |
Rok publikacji: | 2014 |
Liczba stron: | 51 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.