- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.e przestając żwawo przebierać długimi patykowatymi nogami. -- To może, aby nam trochę umilić drogę, opowiesz, skąd się biorą grzyby? -- Mogę co nieco opowiedzieć... Ale nie wszystko! To są sekrety, których ród grzybowych ludków strzeże od wieków. -- Będziemy milczeć jak zaklęci -- obiecał Marcepan, który właśnie przyklejał do rozdrapanego od ostrej gałęzi kolana pośliniony liść babki. -- Nawet gdyby obiecywano nam czekoladowe góry, słówka nie piśniemy. Grzybowy ludek sięgnął po przypiętą do pasa manierkę z wodą, wziął parę łyków, otarł usta i rozpoczął swą historię. Narodziny grzybów -- Było to dawno, dawno temu. Ziemię porastały wówczas same lasy. Nie było wiosek ani miast. Ludzie mieszkali w jaskiniach, szałasach albo w olbrzymich dziuplach. W jednym z takich miejsc żył z żoną i synem pewien zielarz. Mężczyzna nie polował tak jak inni, ale codziennie szykował w garnku nad ogniem dla swojej rodziny potrawy z roślin, które zebrał w lesie. Brał czasami na takie wyprawy swojego synka, a potem pozwalał dorzucać mu coś do garnka. Któregoś dnia mężczyzna zgubił w lesie chłopca i choć szukał go miesiącami, niestrudzenie nawołując w gęstwinie, nigdy już go nie odnalazł. Chłopiec tymczasem, gdy spostrzegł, że jest sam, oczywiście bardzo się przestraszył. Długo kręcił się wśród drzew, rozglądając się za tatą, aż zgłodniał i postanowił przygotować sobie jakąś strawę. Znalazł kawałek zaokrąglonej kory, wyciągnął w stronę nieba małe rączki i złapał w naczynie kilka kropel deszczu, który właśnie zaczął padać. Wkruszył w to odrobinę mchu. Kiedy rozglądał się wokół, co jeszcze mógłby dorzucić, przeleciał nad nim żółty ptaszek i wypuścił wprost do naczynia maleńki owoc przypominający orzeszek. Chłopiec włożył go do ust, ale owoc był zbyt twardy, chwycił więc kamień i rozkruszył dar latającego przyjaciela. Potem wszystko wymieszał. Gdy spróbował mieszanki, okazało się, że ma niedobry smak. Wyrzucił zatem korę z zawartością pod krzaczek, a potem skulił się pod starym dębem, zamknął oczy i zasnął. Następnego ranka, gdy się obudził, ujrzał niebywały widok. Tuż obok niego sterczały z ziemi na białej nodze brązowe trzy błyszczące kapelusze. Chłopiec nachylił się nad nimi. Powąchał. Zapach był nęcący. Potem trochę polizał. Odczekał chwilę. Nic się złego nie działo. Język go nie szczypał, mroczków przed oczami nie miał. Wydobył więc je z mchu i zadowolony potrząsnął kapeluszami. Wówczas na ściółkę posypał się ledwo widoczny proszek. Chłopiec przypomniał sobie, jak ojciec rozpalał ogień. Odnalazł strumień z czystą wodą i przygotował najwspanialszą zupę, jaką dotychczas jadł. Po kilku dniach w miejscu, gdzie wysypał grzybowy pył, znalazł całą polanę zachwycających i dorodnych okazów. Postanowił podzielić się tym cennym darem i co roku pod różnymi drzewami rozsiewał zarodniki, otrzymując rozmaite gatunki. Po pewnym czasie odkrył drogę do wnętrza starego dębu i założył tam królestwo, które istnieje do dziś. Nagle grzybowy ludek przystanął i przerwał opowieść. Przykucnął za ogromnym bukiem i przywołał chłopców ruchem ręki do siebie. Bazyli i Marcepan nic podejrzanego nie zauważyli, ale instynktownie również się schowali i szeptem dopytywali przewodnika: -- To tutaj? -- Gdzieś tutaj. Nie wiem dokładnie, gdzie są wrota do królestwa Muchomora, ani jak się je otwiera. Musimy się tu przyczaić i poczekać, aż ktoś z krainy trujaków wskaże nam drogę. -- Zapytamy trujaka o drogę?! -- nie nadążał Marcepan. -- Nie zapytamy, matołku, tylko będziemy go szpiegować -- zirytował się Bazyli, który zapomniał już o swoich bolących nogach w obliczu intrygującej misji. Siedzieli tak przez chwilę, nasłuchując niekończących się ptasich awantur. Bazyli postanowił wykorzystać moment oczekiwania na zrobienie porządku we włosach. Wyjął z nich kilka mrówek i garść igliwia, które zdążyły już ułożyć w mały kopiec. Pozbył się też ogromnego świerszcza, żeby przypadkiem koncert, do którego się szykował, nie zdradził ich obecności w krainie trujaków. W drodze do twierdzy trujaków Nagle usłyszeli cichy szelest. Ktoś najwyraźniej zmierzał w ich kierunku. Cała trójka przylgnęła do podłoża i zamarła. Z wysokiej trawy wyglądały tylko dwie pary wielkich niebieskich oczu przypominających polne kwiatki. Wtem do buku, prawie na wyciągnięcie ręki, podszedł bladozielony lu dek o skośnych złośliwych oczkach. Na głowie nosił szpiczasty czerwony kapelusz w białe kropki. Trzeba przyznać, że kapelusz był naprawdę imponujący. Nowo przybyły nadepnął czerwony kamień, który leżał pod bukiem, a wówczas w pniu drzewa rozwarły się wrota i trujak zniknął. -- To jest klucz do królestwa trujaków! Musimy nadepn
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | dla dzieci i młodzieży, literatura dziecięca |
Wydawnictwo: | Zysk I S-Ka |
Rok publikacji: | 2012 |
Liczba stron: | 120 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.