- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ck McMurphy, jestem karciarz i błazen! -- mruga, śpiewa urywek piosenki -- ,,...jak ktoś przy mnie w karty rypie, ja też forsę na stół sypię..." -- i znów parska śmiechem. Podchodzi do stolika, przy którym grają Okresowi, grubym paluchem przegina jednemu karty, zerka w nie i kręci głową. -- Tak, po to tu przybyłem, koledzy, żeby was trochę rozerwać przy zielonym stoliku. Na farmie penitencjarnej w Pendleton orżnąłem wszystkich i nie miałem już nic do roboty, więc wystąpiłem o przeniesienie, kapujecie? Brakło mi świeżej krwi. Kurczę, patrzcie, jak ten gość trzyma karty, wszyscy widzą, co ma; rany! W mig was oskubię! Cheswick zakrywa karty. Rudzielec podaje mu rękę. -- Cześć, stary. W co gracie? W bezika?! Chryste, nic dziwnego, że nie pilnujesz kart. Nie macie pełnej talii? Zresztą mniejsza, na wszelki wypadek wziąłem własną, lepszą od normalnych -- spójrz na te obrazki. Każda inna. Pięćdziesiąt dwie pozycje. Cheswick i tak ma wyłupiaste oczy, ale to, co widzi, sprawia, że wychodzą mu z orbit. -- Spokojnie, tylko ich nie pobrudź, czasu mamy mnóstwo, mnóstwo gier przed nami. Lubię grać własną talią, bo zwykle mija przynajmniej tydzień, zanim inni zaczynają rozróżniać Nowy ubrany jest w robocze drelichy tak spłowiałe od słońca, że mają barwę rozwodnionego mleka. Jego twarz, szyja i ręce są czerwonobrązowe od długich godzin pracy w polu. Na ramieniu trzyma skórzaną kurtkę, na głowie ma czarną cyklistówkę, a na nogach szare, zakurzone buciory -- ten, którego by nimi kopnął, rozpadłby się na kawałki. Odchodzi od Cheswicka, zdejmuje cyklistówkę i wali się nią o udo, wzbijając tumany kurzu. Jeden z czarnych chce go zajść od tyłu z termometrem, ale nowy jest za szybki; wchodzi między Okresowych i zaczyna im ściskać graby, zanim czarny zdąży wycelować. Odzywki, mrugnięcia, donośny głos i butny krok nowego przywodzą mi na myśl sprzedawcę samochodów albo licytatora na aukcji bydła, albo może nawoływacza w pasiastej bluzie ze złotymi guzikami, który stoi przed jarmarczną budą pod łopoczącymi transparentami i przyciąga ludzi jak magnes. -- Opowiem wam szczerze, jak to było: otóż wdałem się na farmie w parę bójek i sąd orzekł, że jestem psychopatą. I co, miałem się spierać z sądem? Ani mi było w głowie! Mogli mnie nazywać, jak chcieli, psychopatą, wściekłym psem czy wilkołakiem, bylebym tylko wykpił się od pielenia groszku i więcej na oczy nie oglądał gracy. Powiedzieli mi, że psychopata to taki gość, który za często wdaje się w bójki i za często pieprzy babki, ale to chyba im się coś popieprzyło, no nie? Bo czy słyszał kto kiedy, żeby facet był syty dymania? Cześć, stary, jak się nazywasz? Ja jestem McMurphy i z miejsca stawiam dwa dolary, że nie wiesz, ile masz punktów w kartach, które trzymasz. Nie patrz! Dwa dolary, co ty na to? Niech cię cholera, kochasiu, nie możesz zaczekać? Musisz mnie dźgać tym termometrem? Nowy stoi przez chwilę i rozgląda się po świetlicy, żeby zorientować się w sytuacji. Po jednej stronie młodsi pacjenci, zwani Okresowymi, bo lekarze sądzą, że z czasem uda się ich jeszcze wyciągnąć z choroby, mocują się na ręce i ćwiczą karciane sztuczki, przy których, jeżeli ileś się tam doda, odejmie i policzy, wyjdzie taka to a taka karta. Billy Bibbit uczy się robić skręty, a Martini krąży po sali, zagląda pod stoły, krzesła i odkrywa cuda. Okresowi wciąż wędrują po sali. Opowiadają kawały i chichoczą, zasłaniając dłońmi usta (nikt nie ma odwagi głośno się roześmiać, bo zaraz zleciałby się cały personel, żeby zadawać pytania i sporządzać notatki), piszą listy żółtymi ogryzkami ołówków. Szpiegują się nawzajem. Od czasu do czasu któryś nieopatrznie powie coś o sobie, a wtedy jeden z siedzących przy tym samym stoliku ziewa, wstaje i niby od niechcenia podchodzi do wielkiego dziennika przy oknie dyżurki, żeby zapisać, co usłyszał. Wielka Oddziałowa mówi, że ma to terapeutyczne znaczenie dla całego oddziału, ale ja wiem, że idzie jej tylko o zebranie w dzienniku dostatecznych danych, aby odesłać któregoś z pacjentów na remont generalny do głównego budynku, gdzie rozmontują mu głowę i naprawią, co trzeba. Ten, kto wpisze donos do dziennika, dostaje gwiazdkę przy nazwisku i nazajutrz może spać do późna. Po drugiej stronie sali, naprzeciwko Okresowych, siedzą Chronicy, wybrakowane produkty Kombinatu. Nie po to są w szpitalu, by poskładano ich do kupy, ale żeby nie chodzili po świecie i nie psuli dobrej marki Kombinatu. Personel nie ukrywa, że Chronicy są tu na stałe. Dzieli się ich na Chodzących jak ja, którzy poruszają się o własnych siłach, dopóki dostają jeść, na Wózkarzy i na Rośliny. My, Chronicy -- a w każdym razie większość z nas -- jesteśmy maszynami, które mają defekty nie do naprawienia, defekty w
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Promocje: | bestsellery wszech czasów, ebooki na ekranie |
Kategoria: | literatura piękna, powieść psychologiczna |
Wydawnictwo: | Albatros |
Rok publikacji: | 2015 |
Liczba stron: | 368 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.