- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.tnie skłębione chachmęty, a pisarzowi brakuje języka w gębie i ucieka w bełkot albo idiotyzm. Warłajmy, wieś mazurska popegeerowska. To Gabrycha wynalazła to miejsce, dawno, jeszcze jakby w innych czasach, dziesięć czy dwanaście lat temu; myliły mu się daty. Raczej nie wynalazła -- wróciła, spełniła marzenia dzieciństwa. Kiedyś, może za Gomułki, gdy były tutaj jeszcze szkoła, ośrodek zdrowia i stacja doradztwa rolniczego, przyjechała tu na kolonie z PZGS-u. Nawet kilka razy, bo bardzo chciała, zadręczała ojca i matkę. Potem latami śniło się jej po nocach zaczarowane zamczysko w lesie, nad jeziorem Kadelno, szerokim, ciemnym nawet przy słonecznym niebie. Tak długo suszyła mu głowę, aż ugiął się wreszcie i w to wszedł. Pierwszy raz kazał się tu przywieźć w przerwie między jakimś wylotem a kolejnym forum gospodarczym Polska - Wschód, typowym dla tamtych czasów gigantycznym ochlajem w strzeżonym jak twierdza hotelu niedaleko Giżycka. Na cyplu, do którego prowadziła rozkisła droga, zastał kompletną ruinę. Budowle bez okien, rozkradzione wszystko -- nawet deski z podłóg, nie mówiąc o kaflach, rurach, futrynach i kamiennych gzymsach. Ani jednej dachówki, zgnilizna, zacieki, kałuże. Nawet pozostałości tynku w środku wyglądały tak, jakby ktoś go specjalnie łupał i zdrapywał. Wieża bez hełmu, ze zwaloną południową ścianą. W oknie -- tym, przez które teraz patrzył -- brzózka samosiejka, trawa między cegłami. Kominek z herbem właścicieli ocalał tylko dlatego, że wcześniej tutejszy lud porąbał na opał wiodące w górę kręcone schody, podobno zrobione z czarnego drewna. Zaśniedziała, mosiężna krata i marmurowy okap zwisały więc sobie ze dwadzieścia lat nad pustym, wypatroszonym wnętrzem wieży, szczęśliwie za wysoko dla wiejskich drabin. Te schody! Co za bydło! Szlachetnym hebanem palić w piecu, może obierki dla świń parować na hebanie! Zastanawiał się, co naprawdę powoduje motłochem w takich sytuacjach? Bezmyślność? Wściekłość? Nieuświadomiony ból pogardzanych? Może genetyczna żądza zemsty na wyższej kulturze, której się nie rozumie, w której odruchowo węszy się poniżenie? Nie. Skąd. Praktyczność i racjonalność. Przecież wiedział o tym doskonale. Praktyczność i racjonalność posunięte do absurdu. Im człowiek praktyczniejszy, tym bardziej prymitywny i zdolny do wszystkiego. Wszędzie też góry śmieci zwożonych z całej wioski, przegniłe szmaty, rozprute opony, szkło, papiery, pordzewiałe żelastwo. Na dodatek jeszcze w dawnej wozowni, tam gdzie dziś kręgielnia i oranżeria, ostatnia zachowana tu instytucja: Bacutil -- składowisko zdechłych zwierząt do przerobu na mączkę. Smród, od którego powietrze zmieniało się w galaretę. Kierowca mało nie zemdlał, rzygał przez całą drogę, musiał za niego prowadzić. Rzecz jasna, zwolnił go potem natychmiast. Nie cierpiał ludzi nieprzewidywalnych. No -- kosztowało. Na dzisiejsze pieniądze lekko osiemdziesiąt baniek, może więcej, jeśli brać pod uwagę różnice kursów, opodatkowań, stóp procentowych. Najpierw trzeba było wynająć najbardziej kreatywnych prawników, blatować gminę, województwo, dochodzić do konserwatorów zabytków, bratać się z wąsiorami z urzędów, prawie samymi niedawnymi esbekami i lektorami partyjnymi. Samochody słynnego Kułaka, który skończył w kryminale, ale wówczas gwiazdy medialnej, pokazywanej w telewizji jako wzorzec nowej przedsiębiorczości, przez półtora miesiąca wywoziły gruz i kilometry sześcienne ziemi. Ułożono betonowe płyty na drodze dojazdowej, ściągnięto maszyny, rusztowania, kontenery mieszkalne dla robotników. Ekipy z różnych stron kraju karczowały dzikie zarośla, wycinały drzewa dawnego parku, czyściły, suszyły, odgrzybiały. Naokoło cypla wyrósł biały mur, za którym można już było spokojnie prowadzić właściwe prace. -- Szwaby wracają! -- szeptała miejscowa ludność. -- To na pewno Balcerowicz pałac sobie stawia! -- dopowiadali pod sklepem emerytowani pracownicy pegeeru i współcześni bezrobotni. -- A wczoraj na budowie to był ten Kuroń z tym Kwaśniewskim, sam widziałem! Zapalić wyszli. Stali tak, jarali, zupełnie, cholera, do siebie niepodobni! Architekci, styliści wnętrz, elektrycy oraz fachowcy od wodociągów, ogrzewania i kanalizacji musieli projektować na bieżąco pod dyktando Gabrychy. Inżynierowie, kierownicy -- zmieniać wszystko, zależnie od kaprysu. Na nieśmiałe protesty czy sugestie słyszeli nie znoszące sprzeciwu: ,,Panie, a kto tu, kurwa mać, ma komu zrobić dobrze? Ja panu czy pan mnie?". Zwalniała w ciągu dziesięciu sekund, zaraz zatrudniała następnych, zrywała umowy, podpisywała nowe. Nie wtrącał się, zajmował własnymi interesami. Gabrycha rządziła. Roboty trwały trzy, prawie cztery lata. Na miejscu zasypanego stawu powstało lądowisko dla śmigłowców, w
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Literackie |
Wydawnictwo - adres: | slwitryna@vp.pl , http://www.slwitryna.pl , 37-450 , ul. Siedlanowskiego 3 , Stalowa Wola , PL |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 01.06.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.