- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.indywidualistą, nie nadawał się do gry zespołowej. Musieliśmy do niego wiecznie krzyczeć: >>Podaj! Podaj! Tutaj! Do mnie!<<, a on i tak nigdy nie podawał". Na szczęście Marco lepiej odnajdywał się na rowerze, pewnie po części dlatego, że nikomu nie podawał, a po części dlatego, że był nieśmiały. Miał z tym tak duży problem, że niektórzy brali go za opóźnionego w rozwoju. Uwagę na niego zwrócił Nicola Amaducci, zięć Guerrino Cianiego. Jak ujmuje to Tonina: ,,Chłopaki spotykali się na podwórzu domu, w którym mieszkaliśmy, i stąd ruszali na trening z Amaduccim. Amaducci zaczął nalegać: >>Tonina, no dalej, pozwól mu jechać z nami<<. Odparłam, że muszę porozmawiać o tym z jego ojcem, no i że krucho u nas z pieniędzmi. Po ślubie nie mieliśmy nic, potem kupiliśmy mieszkanie, mieliśmy dwoje dzieci. >>Rower będzie miał od nas<<, powiedział Amaducci. To ten rower, który wisi dzisiaj w barze". W porównaniu z chaotycznym potokiem słów Toniny Amaducci opowiada z niemal łagodną melancholią. Spotykamy się w należącym do niego Bar del Corso, kilka metrów od budynku Garibaldiego. Od razu dostrzegam, że to człowiek delikatny. Wyczuwam w nim podenerwowanie, które nie ustępuje w całości nawet wtedy, gdy nasza rozmowa staje się bardziej naturalna. Amaducci przez cały czas nerwowo owija kawałek kartki wokół palca, zwija ją w rurkę. Jego broda nie jest już tak kruczoczarna jak na zdjęciach, na których Marco zdaje się wiecznie obejmować go za szyję. Głowa chłopca była jeszcze wtedy pokryta gęstymi lokami. Dzisiaj Nicola Amaducci jest już raczej siwy. Spogląda w poprzek sali tym swoim ciepłym, smutnym wzrokiem i odzywa się spiętym głosem, co z pewnością wynika z obecności dyktafonu. Potem jego głos też mięknie i można usłyszeć w nim delikatne seplenienie. Imię Nicola rodzice nadali mu na chrzcie ku pamięci jego pradziadka, ale że im się ono nie podobało, mówili na syna Roberto. Przez całe życie pracował z dziećmi w wieku szkolnym - można to nazwać powołaniem - ale nie jako nauczyciel, lecz jako urzędnik. Nadzorował szkolne stołówki i transport, zajmował się też relacjami na linii szkoła-uczniowie-rodzice. Przez wszystkie lata pracy dbał o miejscowe dzieciaki. Gdy w 1972 roku urodził mu się syn, Nicola, nazywany Roberto, dał potomkowi na imię Roberto, jak gdyby postanowił poprawić wcześniejsze przeoczenie. Amaducci znał Marco niemal od dnia jego narodzin. Wtedy, w 1977 roku, państwo Pantani i państwo Amaducci wraz z 16 innymi rodzinami utworzyli spółdzielnię, która wybudowała trzykondygnacyjny blok mieszkalny przy Viale dei Mille 136 - Osiedle 1 Maja. Amaducci wraz z rodziną wprowadził się do mieszkania na trzecim piętrze w klatce C, a rodzice Marco zajęli mieszkanie na pierwszym piętrze w klatce A. Tonina kreśli portret towarzyskiego i otwartego dziecka, Amaducci wspomina za to Marco zupełnie inaczej: ,,Zawsze był uparty, gwałtowny i introwertyczny, stronił od innych. Nie szło mu pozyskiwanie znajomych. Na dole, pod blokiem, Marco miał mały ogródek warzywny, którego sam doglądał. Na ryby też często chodził sam. Roberto i Marco dzieliły tylko dwa lata, więc czasem bawili się razem w ogrodzie, choć najczęściej kończyło się to jakąś kłótnią. Marco miał po prostu taką osobowość. Był typem samotnika, nieśmiały i jednocześnie pełen energii. Moja żona, nauczycielka w podstawówce, jednego roku pracowała z nim na letnim obozie dla dzieci aktywnych zawodowo rodziców. Podobno wiecznie siedział na jakimś drzewie albo dachu, rozpierała go energia, ale zawsze był sam. Nie jest fajnie, gdy dziesięcio- czy jedenastolatek jest tak odizolowany, więc zaproponowałem mu, żeby zaczął z nami jeździć na rowerze. Nie chodziło mi o wyniki, a o to, że sport grupowy, wspólne treningi ze znajomymi pomogą mu się uspokoić. Młodym ludziom jest czasami w życiu cięż". Amaducci zaangażował się w działalność Fausto Coppi w 1982 roku, gdy zaczął jeździć jego syn Roberto. ,,Ja też byłem członkiem klubu, początkowo jeździłem z dzieciakami, a potem zostałem wiceprezesem. Dość szybko mieliśmy pięćdziesiątkę dzieciaków, które co niedziela zabieraliśmy na szosę. Nie myślałem o sobie jako o directeur sportif, dla mnie sport był czymś, co dawało frajdę, pozwalało się rozwijać, wejść na jakiś poziom, ale przede wszystkim dobrze się bawić. Wszystko inne stanowiło tylko miły dodatek. Cały czas spędzałem z tymi chłopakami. W dzień pracowałem w moim gabinecie, a popołudniami prowadziłem treningi w Fausto Coppi. Wieczorami organizowaliśmy z kolei wyścigi. Można powiedzieć, że była to niemal praca społeczna, gdyby nie to, że jeździł tam mój syn, a później także córka. Nieustannie towarzyszyła nam moja żona, potem dołączył też teść. Świetnie się bawiliśmy. To było zobowiązanie, z którym wiąza
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | biografie, wspomnienia, biografie, sport i rekreacja |
Wydawnictwo: | SQN Sine Qua Non |
Rok publikacji: | 2020 |
Liczba stron: | 488 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.