Meet cute, czyli to pierwsze spotkanke, wpadnięcie na siebie, oblanie kawą, stłuczka, a może inne zdarzenie, jakie często widzimy w filmach, a i nierzadko spotykamy ma żywo!
Bohaterowie powieści Heleny Hunting o tym tytule mieli taki swój moment, bardzo zresztą zabawny, i zapoczątkował on długą, chwilami skomplikowaną relację, która na przestrzeni lat dostarczyła im mnóstwa emocji!
Dax i Kailyn, dwoje prawników, którzy razem studiowali, spotyka się po kilku latach, w dość przykrych okolicznościach.
Kobieta, kiedyś zafascynowana aktorem w młodzieżowym hicie, teraz szczerze go nienawidzi. Ich uczelniana, początkowo niewinna, rywalizacja, w pewnym momencie zakończyła się czymś bardzo słabym, przez co Kailyn aktualnie niezbyt ufa Daxowi.
Widzi jednak, w jak trudnej sytuacji się znalazł i będzie próbowała z całych sił zachowywać się profesjonalnie.
Mężczyzna potrzebuje pomocy prawnej w ogarnięciu opieki nad siostrą po śmierci ich rodziców i choć nie do końca wie, dlaczego Kailyn pała do niego aż taką niechęcią, cieszy się, że to ona stanie po stronie Emme i być może również po jego stronie...
Czy ich dawna znajomość ma szansę na rozkwitnięcie w jakimś pozytywnym kierunku, mimo wszechobecnego chaosu w ich życiach?
"Nikt nigdy nie mówi, że po pogrzebie robi się znacznie trudniej, bo wszyscy wracają do swojego życia, a my dalej tkwimy w tym samym miejscu, brodząc w nagromadzonych latami wspomnieniach, uwięzieni w szponach niesłabnącego bólu."
Jest to chyba moje pierwsze spotkanie z twórczością Heleny Hunting i przyznam, że po tej książce nabrałam ochoty na sprawdzenie kolejnych jej książek!
Spodziewałam się lekkiej komedyjki, ale dostałam tu trochę więcej, przede wszystkim ze względu na tematykę, jaką poruszyła autorka.
Początkowo wręcz miałam poczucie lekkiej niespójności, jakby nie mogła się zdecydować czy książka ma być smutna, czy wesoła, żałobna, czy zabawna, ale z czasem zrozumiałam, że to właśnie jej urok!
O to chodzi, że nawet w ciężkim czasie, w trakcie żałoby, w tym całym chaosie związanym z nagłą, nową odpowiedzialnością niemal rodzicielską, można znaleźć spokój, przyjaźń, miłość.
Ja chyba mam słabość do motywu single parent, do tematu adopcji czy właśnie "otrzymania" opieki nad kimś, w tym przypadku nad siostrą przez głównego bohatera, bo po prostu jestem miękką bułą i takie elementy mnie wzruszają. Jednocześnie są trudne, trudne w rzeczywistości i trudne do napisania, więc potrafią dostarczyć mnóstwa emocji i tutaj tak właśnie było.
Skomplikowana relacja Daxa i nastoletniej Emme, która błyskawicznie musiała się przekształcić z poziomu brata i siostry w całkiem inną, dopełniona została wspaniałą postacią Kailyn - profesjonalnej prawniczki gotowej walczyć o dziewczynę, ale też wspierającej przyjaciółki i ciepłej kobiety, niezwykle empatycznej i lojalnej.
Uwielbiam, po prostu ich uwielbiam!
Całość przeplata się też z fajną historią związaną z aktorską przeszłością Daxa, z tym całym uroczym byciem jego fanką, co okazało się szalenie słodkie od początku do końca. I choć ja nie przepadam za tymi filmowymi, wielkimi scenami pod koniec książki czy np. podczas oświadczyn, to tutaj zakończenie bardzo mi się podobało! Mimo szaleństwa, było naprawdę urocze i może się powtarzam, ale to słowo najbardziej mi pasuje.
Lubię też po prostu romanse biurowe, choć mam wrażenie, że ostatnio nieco mniej ich czytam. Ten został ciekawie poprowadzony, z lekką dramą, nie jakąś mocno nieprzewidywalną, ale dodającą trochę napięcia do fabuły.
Lekkość miesza się tu z powagą, smutek z radością, a nienawiść z miłością, co razem daje interesującą i jednak w przeważającej mierze miłą mieszankę, doprawioną nutką romansu, zachowanego w jak najbardziej dobrym smaku.
Polecam! 8/10
Opinia bierze udział w konkursie