- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.od tych, którzy mają kresowe doświadczenie. Ale u podstaw zainteresowań Wschodem nie leżały silne emocje, a raczej myślenie, co dla dzisiejszej Polski oznacza polityka na Wschodzie, wschodnia szansa. Pojawiła się możliwość wyjazdów, spotkań... Dalej wszystko potoczyło się już spontanicznie. Podczas wyjazdów musiało się wydarzyć coś, co ten spontaniczny proces nakręcało ze szczególną siłą. Jakieś niezwykłe miejsca, wyjątkowi ludzie? Było kilka podejść do Wschodu. Do Lwowa pojechałem jeszcze jako student Uniwersytetu Jagiellońskiego. To była jedna z pierwszych wypraw studentów po 1989 roku. Ulokowali nas w akademiku przy ulicy Hruszewskiego. Pierwszy obrazek: wstajemy rano niemiłosiernie głodni, a na śniadanie kotlet mielony i szklanka śmietany. Potem znaleźliśmy się w hotelu, w którym odbywała się akurat konferencja polskich, rumuńskich i ukraińskich dziennikarzy firmowana przez ambasadę amerykańską na Ukrainie. Nie dojechał jakiś dziennikarz z Polski, zdaje się Adam Krzemiński z ,,Polityki", i pewna pani z grona organizatorów, chyba wiceambasador USA, zaczepiła mnie na korytarzu z pytaniem, czy jestem Polakiem i czy przypadkiem nie dziennikarzem. Pisywałem wtedy do lokalnego miesięcznika ,,Głos Rzeszowa", gdy więc dowiedziała się o tym, wykrzyknęła coś w rodzaju: ,,Z nieba mi pan spadł, bo inaczej konferencja by mi się zawaliła! Musi pan wziąć udział w dyskusji dziennikarzy jako przedstawiciel z Polski". No i uczestniczyłem w tej rozmowie. Wtedy poznałem środowisko ,,Wysokiego Zamku" we Lwowie - grupę galicyjskich inteligentów, którzy tworzyli wolne ukraińskie media o liberalizującym profilu. Poznałem Włodka Pawliwa, który przez jakiś czas pisywał potem w polskiej prasie, Aleksandra Krywenkę, mentora tamtej grupy, a później doradcę medialnego Julii Tymoszenko. On już nie żyje. Chyba wtedy spotkałem pierwszy raz Mykołę Kniażyckiego, dzisiaj szefa TVi - największej niezależnej stacji telewizyjnej na Ukrainie. I kilku innych ukraińskich dziennikarzy. Spędziliśmy wspólnie ze dwa dni. Poza tym zarobiłem w życiu pierwsze parę dolarów za wystąpienie na konferencji. Gdy wróciłem do Polski, to pisałem o tym wszystkim, ponieważ na Ukrainie działy się bardzo ciekawe rzeczy, a u nas wciąż niewiele osób wiedziało, co słychać za wschodnią granicą. ,,Nowiny Rzeszowskie" miały wtedy specjalny dodatek o Wschodzie, którym kierował Jan Stepek, napisałem też coś chyba dla ,,Czasu Krakowskiego". Ukraina zafascynowała pana od pierwszego wejrzenia? Zaciekawiła. Potem mój przyjaciel z akademika, Jacek Pawłowicz, chciał, żebyśmy wybrali się na Białoruś do miejscowości, z której pochodziła jego rodzina. Pojechaliśmy do Baranowicz, tam powstawał jeden z pierwszych Domów Polskich, a później ostatni z tych, które odebrał Łukaszenka. Miały tam swoje biuro działaczka polonijna Teresa Sieliwończyk i jej matka pani Elżbieta Dołęga-Wrzosek, która pokazywała nam okoliczne dwory, a raczej to, co z nich pozostało. Pojechaliśmy do Nieświeża, Nowogródka, dalej do Słonimia, a potem z jakichś powodów udaliśmy się do powiatu oszmiańskiego, do Żupran, i do miejscowości, której nazwy nie pamiętam, a z której mieli pochodzić jacyś przodkowie Jacka. Jeździliśmy po wsiach w okolicy i pytaliśmy o dworek szlachecki, o Pawłowiczów. Trafiliśmy w końcu do ocalałego przy kołchozie zaścianka szlacheckiego, w którym mieszkała starsza pani Tekla - nestorka rodu. Z tymi Pawłowiczami, których szukaliśmy, nie miała chyba wiele wspólnego. Jeśli dobrze pamiętam - Tekla Stankiewicz. Tekla to zresztą częste imię w zaściankach Oszmiańszczyzny. Kiedy to było? To był rok 1996, już zaczynała się era Łukaszenki. W Mińsku poznałem wtedy Wiaczesława Siwczyka, jednego z liderów Białoruskiego Frontu Narodowego - zrobiłem z nim wywiad, a jego znajomi przyjęli nas kolacją w mińskim mieszkaniu. W końcu przyjechaliśmy do tego dworku szlacheckiego. Budynek niemal w ruinie, ale w kredensie znalazły się porcelanowe filiżanki, był też kawałek, dosłownie kawałek, białego obrusa, który gospodyni rozłożyła na części stołu. Posadzono nas przy stole, Jacka na honorowym miejscu, a mnie nieco dalej. Byłem zdziwiony takim zachowaniem. Grzecznie jednak wyjaśniono nam, że u nich przy stole to w zasadzie siada tylko szlachta. Nieherbowi, jak się okazało, nie są też częstowani kawą w filiżance. ,,Za Polski" bardzo tych podziałów przestrzegano, jak tłumaczyła pani Tekla. Popatrzyliśmy na siebie z Jackiem - on siedząc na zaszczytnym miejscu, pił z przedwojennej filiżanki. Gospodyni wyjęła z kredensu jakiś stary proporzec, jakieś papiery potwierdzające szlachectwo, wylegitymowała się z dostojną miną przed być może dalekim krewnym. Wszystko to, w cieniu upadającego kołchozu, było jednak bardzo niecodzienne. Ile pani Tekla mogła mieć
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | polityka |
Wydawnictwo: | Literackie |
Rok publikacji: | 2012 |
Liczba stron: | 296 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.