- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.larzami od Francuzów. Zagotowało się wtedy we mnie i mogłem sobie wyobrazić, jak wyglądałyby nagłówki, gdyby Tabarly został pierwszym człowiekiem, który okrążył non stop kulę ziemską. Nigdy nie przestaliby przypominać nam o tym. Nie było oczywiście żadnego dowodu, że Tabarly nosił się z takim zamiarem, lecz było to prawdopodobne. Tak czy owak, ktoś tego spróbuje prędzej czy później. Według wszelkich praw powinien to być Brytyjczyk i w tych okolicznościach lepiej, żeby się do tego od razu zabrał. Ale kto się zdecyduje? Wszyscy znani samotni żeglarze albo byli na morzu, albo przygotowywali się do innych rejsów. Może zatem ja? Naturalnie nie na ,,Suhaili". Był za mały i mimo że poznałem go i byłem z nim związany uczuciowo, nie dawał nadziei na prześcignięcie Tabarlyego. Potrzebowałem nowego jachtu, a to było kosztowne. Jedynym sposobem, aby sobie na to pozwolić, było sprzedanie ,,Suhaili" albo znalezienie finansowego wsparcia. Zacząłem rozpatrywać problemy wiążące się z tego rodzaju rejsem. Oznaczało to siedem do dziesięciu miesięcy samotnej żeglugi. Z tego połowa trasy prowadziłaby przez ,,ryczące czterdziestki" Oceanu Południowego, czyli zbyt daleko od szlaków statków, aby oczekiwać pomocy, gdybym znalazł się w poważniejszym niebezpieczeństwie. Zastanawiałem się, czy wytrzymałbym tak długo bez ludzkiego towarzystwa, czy też po prostu bym zwariował. Nie miałem żadnego punktu odniesienia, aby to określić, ponieważ najdłuższy okres spędzony przeze mnie w samotności wynosił 24 godziny, ale nagle przestało to mieć jakiekolwiek znaczenie i zdałem sobie sprawę, że połknąłem haczyk. Pochodzę z mieszanego północnoirlandzkiego i angielskiego rodu. Przodkowie mojego ojca, Knoxowie i Johnstonowie, byli rolnikami wyznania prezbiteriańskiego, którzy uciekli z nizin Szkocji do Irlandii w początkach XVII wieku. Według rodzinnej legendy Robert Knox (1640-1720), którego portret wisi w Narodowym Muzeum Morskim w Greenwich, a którego podobno przypominam, jest jednym z ,,naszych" Knoxów. Służąc, jak i jego ojciec, w Kompanii Wschodnioindyjskiej, spędził prawie dwadzieścia dwa lata jako więzień na Cejlonie, utrzymując się z robienia na drutach czapek i sprzedawania towarów na wyspie. Sławna jest historia jego ucieczki. Po przejściu na emeryturę, jako jeden z kapitanów Kompanii, napisał pierwszą, i ciągle jeszcze cenioną, angielską historię Cejlonu. Istnieje także mglista opowieść rodzinna o pewnym Knoxie, który był ostatnim piratem powieszonym na zachodnim wybrzeżu Szkocji. Poza tymi trzema wydaje się, że Knoxowie i Johnstonowie mieli niewiele wspólnego z morzem. Rodzina matki, Creesowie, chociaż Szkoci z nazwiska, byli prawnikami z Stockton-on-Tees, którzy w jakiś sposób przybyli do Beckenham w hrabstwie Kent na południu. Mocne powiązania z morzem miał mój ojciec chrzestny, kapitan T. Cree z Royal Navy. Nie wiem jednak, czy miało to szczególny wpływ na moją decyzję poświęcenia się morzu. Co prawda mój ojciec pracował przed wojną w biurze linii żeglugowej, lecz z pięciorga dzieci, moich młodszych braci: Dicka, Chrisa i Mikea, siostry Diany i mnie, jestem jedynym o inklinacjach do kariery na morzu. Urodziłem się w Putney 17 marca 1939 roku w dniu świętego Patryka. Wywołało to natychmiastowe i ogromne zadowolenie mojego patriarchalnego dziadka, na którego cześć ochrzczono mnie William Robert z dodatkiem - Patryk. Aby uniknąć nieporozumień, zawsze nazywano mnie Robinem. Oczywiście niewiele pamiętam z wojny. Bombardowanie pozbawiło nas mieszkania w New Brighton, blisko Liverpoolu. Przypominam sobie, jak wyjęto mnie z łóżeczka i owinięto kołdrą, gdy nagle umilkły silniki pocisku V-2 nad mieszkaniem ciotki w Putney. Pamiętam także przyjazd ojca na urlop, gdy został ranny w Antwerpii, ale nic ponadto. Straciwszy mieszkanie w New Brighton, przenieśliśmy się do Heswell przy ujściu rzeki Dee i tam właśnie po raz pierwszy zainteresowałem się łodziami i morzem. Mając cztery lata, zbudowałem tratwę z desek ze skrzynki po pomarańczach. Na plażę niosłem ją całą milę. Wodowanie obyło się bez wypadku, lecz gdy stanąłem na moim ,,dziele", zatonęło od razu. Straciłem swój pierwszy statek. Następną łodzią było trzymetrowe czółno, które zbudowałem na poddaszu dziadków, gdy miałem czternaście lat i mieszkając w domu, uczęszczałem do szkoły w Berkhamsted. Podczas prób stoczniowych na kanale Grand Union ono także zatonęło. Sądzę, że teraz mogę ten fakt bezpiecznie ujawnić finansującym moją podróż dookoła świata. Nadawało się ono jednak do żeglugi, gdyż zabraliśmy je do Selsey w Sussex na wakacje letnie i fotografia łodzi oraz jej dumnego właściciela ukazała się w ,,Junior Express". Mając siedemnaście lat, postanowiłem wstąpić do Royal Navy i przystąpiłem do egzaminu przed komisją k
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura faktu i reportaż |
Wydawnictwo: | Nautica |
Rok publikacji: | 2021 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.