- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.rę, a miejscami trochę Tatry. Generalnie była dosyć łatwa. Po 2 godzinach oczywiście lunch. Podano jajko na twardo, chleb z masłem, pomidory, ogórki, marchewkę, pomarańcze, banany, paprykę i herbatę. O jesteśmy już na miejscu w bazie Shira Hut, na wysokości 3700 m , gdzie czekają już na nas rozbite namioty - te same co poprzednio. Na razie wszystko jest okay; wszyscy czują się bardzo dobrze. Po godzinie podwieczorek ze świeżo prażonej kukurydzy i świeżo prażonych orzeszków. Jak oni to robią? Po krótkich poszukiwaniach znajduję strumyk z wodą. Dziś do szczęścia już mi nic więcej nie potrzeba - oprócz oczywiście bardzo obfitej kolacji. DZIEŃ 6: WTOREK, Budzimy się o i razem z nami wstaje słońce. Gdy wychodzi zza gór, od razu robi się cieplej. W nocy był lekki przymrozek. Rano, i tylko rano, jest tutaj bardzo ładna pogoda. Nie ma chmur i widoczność jest doskonała. W takich warunkach o wyruszamy i idziemy bardzo szerokim kamienistym płaskowyżem lekko pod górkę. Ok. jak zwykle wszystko pokrywają chmury i mgła. O lunch, taki jak wczoraj, ale już na wysokości 4300 m Teraz 2 godziny nieprzyjemnego, dosyć stromego, zejścia po mokrych kamieniach - bo leje już dosyć obficie - do następnej bazy Barranco na 3900 m U niektórych osób pojawiają się pierwsze bóle głowy związane z wysokością. Cały humor psuje mi bardzo mocno bolący ząb i niepewność, co się z nim stanie w najbliższych dniach. A do powrotu do domu jeszcze tydzień... DZIEŃ 7: ŚRODA, Dziś wychodzimy nieco wcześniej, bo o , by maksymalnie wykorzystać poranną ładną pogodę. Niestety, tym razem już od rana jest bardzo pochmurnie. Początkowo idziemy dosyć stromą ścieżką przypominającą Orlą Perć w Tatrach, ale po wyjściu na zbocze zmieniamy kierunek i zaczynamy schodzić w dół. Żeby nam się nie nudziło, kilka razy wspinamy się na górę, po czym znów schodzimy jeszcze niżej. Ok. zaczyna padać gęsty deszcz. Dzisiejsza trasa jest dosyć monotonna i w celu lepszej aklimatyzacji bardzo okrężna. Ok. docieramy, całkowicie przemoczeni, do naszej ostatniej bazy - Barrafu Hut - położonej na 4600 m Na szczęście wkrótce pojawia się słońce i większość rzeczy zdąża nieco przeschnąć. Po godzinie znów leje. Lodowce Kilimanjaro Aby nas nie przemęczać i żebyśmy nie zmokli, nasi czarnoskórzy tragarze przynoszą nam kolację do namiotów - jak zwykle dwa dania plus owoce. Chyba zdarzył się cud, bo zupełnie przestał mnie boleć ząb. DZIEŃ 8: CZWARTEK, Po krótkiej drzemce, punktualnie o północy, wychodzimy zdobywać szczyt. Jest piękna gwieździsta noc. Początkowo, przez ok. godzinę, było super, lecz później wyszła ze mnie niemal cała siła. Musiałem wkładać ogromny wysiłek fizyczny i bardzo wytężać moją słabą silną wolę, by utrzymać się w czołowej 6-osobowej grupie. Szło mi się fatalnie. Na szczycie Był lekki mróz (niestety, nie wiem, ile stopni, bo choć kupiłem sobie specjalnie na tę podróż termometr, to gdy go pakowałem, moi synowie koniecznie musieli sprawdzić temperaturę - mimo że mamy w domu pięć innych termometrów - i oczywiście już do mnie nie wrócił) i gdybym na chwilę usiadł, na pewno bym zasnął, wię teraz chyba już wiem, jak może wyglądać biała śmierć. Ta góra jest ogromna. Dotychczas przez 3 dni obchodziliśmy ją wkoło, lekko pnąc się w górę, a teraz mamy 1200-metrową ścianę do pokonania w ciągu kilku godzin. Zakosami pniemy się cały czas stromo pod górę. Już po godzinie od wyjścia jeden z naszych uczestników - z czarnoskórym przewodnikiem, tragarzem, kucharzem (wszystko w jednym) - schodzi w dół do bazy. Po chwili Kanadyjka, która była z nami w grupie, również rezygnuje z dalszego zdobywania szczytu. Nasza podzielona grupa z mozołem pnie się w górę. W nocy wygląda to dosyć bajecznie. Kilkadziesiąt latarek czołówek migocze na zboczu, a u podnóża góry migoczą światła kilku miast. Punktualnie o stajemy na zboczu krateru. Wszyscy bardzo zmęczeni, ale rozpościerający się widok wynagradza nam wszelkie trudy. Niebo nadal jest bezchmurne, tak że podziwiamy ze szczytu krateru wschód słońca. To jest ogromny szczyt o powierzchni kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych. Doskonale widoczne jest dno olbrzymiego krateru i otaczające je wierzchołki z najwyższym Ururu Peak (5895 m ), który jest celem naszej wyprawy. Oczywiście wszystko jest pokryte śniegiem, a takich ogromnych, różnorodnych i pięknych lodowców nie widziałem ani w Alpach, ani w Andach. Dla samego tego widoku warto było tutaj przyjechać. Od zbocza krateru na wierzchołek musimy podejść jeszcze ok. godzinę, ale już bardzo łatwą i łagodną drogą. Mimo to dla wielu osób jest to nie lada wysiłek. Na szczycie jesteśmy ok. Robimy pamiątkowe zdjęcia i powoli schodzimy do bazy. Wracamy inną drogą o bardzo sypkim podłożu. Tradycy
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | biografie, wspomnienia, dzienniki |
Wydawnictwo: | Novae Res |
Rok publikacji: | 2014 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.