- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.spojrzeniem oprawcy, co nie brudzi rąk, wyrywali źrenice, wstawiając dla drwiny zimne tafle poprzecinane siecią martwych nerwów. Teraz trzeba łowić odgłosy czegoś, co przechodzi, przepełza, przetacza się. Płynne, bezkształtne przemiany światła po tamtej stronie. Zmrok przerywa mi myślenie. Coś, co nadchodzi tak cicho, przerywa rzecz równie cichą. Zmrok jest żarówką zamkniętą w żelaznej klatce naprzeciw wzroku. Oczy zamknięte. Puls normalny. Pocenia brak. Powoli podnieść powieki. Siateczki. Miliony. Igiełki blasku przesiane przez rzęsy, przez nierówne krawędzie powiek. Słuch powraca dalekim łomotem. Koła wędrują wyżej. Świadomość ciała. Nie jestem zadowolony z najazdu zmysłów. Z najazdu ciała. Jestem tutaj od dawna. Ile kroków musiałbym policzyć, by dobrnąć do początku. Ile kroków musiałbym sobie przypomnieć. Oni chcą tego. Ciągłego i ponownego przemierzania wszystkiego, co już odeszło i nie powróci. Ich interes jest w mych powrotach, w mym brnięciu przez ciężkie powietrze klatek. Cały miniony czas mnożony przez aktualną minutę. To ich interes. Nieskończoność minut. Nieskończoność cierpienia. Uwięzły w powrotach, w nieustannym cofaniu zegara. Wchodzę głęboko w swoje ciało. W grę bebechów. W cichy, wilgotny ślizg kości w stawach. W bulgotanie krwi, w jej chlupot na zakolach arterii. W szelest mięśni przesuwających się pod skórą. W puls moczu spływającego do pęcherza i dalej cewką na zewnątrz. Wchodzę w ściany, w podłogę, w powietrze, co mnie otacza. We wszystko, co mnie otacza teraz. Jestem od zbudzenia do zaśnięcia. Ludzie, co żyją, są umarli. Nie ma ich. Są zabici. W samoobronie. Nie myślę o wskrzeszeniach. Czeka mnie walka. Daty na ścianach. Muszę je zabić. To są szepty. Nocą przychodzą umarli. Za dnia utrzymywani w śmierci. Twarze, twarze pogruchotane, miazga nosów, oczy wypłynęły. Przychodzą nocą. Tylko nocą. Zwlekają ze mnie koc. Krzyki. Słowa, które zdążyłem zapomnieć. Gesty i imiona niepotrzebne tutaj, nieznośne przypomnienia uśmiercane cierpliwie dzień za dniem. Krzyż pamięci. Moje ciało rozpostarte na nim. Mój szkielet, moja skóra, popękane zbędne oczy, zbędne uszy, wszystko na śmietnik, bo teraz zawadza. Pamięć za dnia oddana do biura rzeczy znalezionych, do biura rzeczy zbędnych i nie moich. Pot pod pachami, pot na jajach, pot w pachwinach, na poduszce łzy. A przecież nauczyłem się nie zapuszczać dalej niż sięga moje ciało. Wyciągnięta ręka. Strumień moczu. Przecież jestem robakiem w pancerzu, żółwiem w misce, ślimakiem w skorupie. Świat wessany moim środkiem ciężkości. Pępek. Kosmos. Szczyty sutek. Niebosiężna iglica kutasa. Ganges moczowodu. Fudżijama odbytu. Amazonka największej żyły. Nil aorty. Stratosfera cuchnącego oddechu. Dalej pustka. Półkule pośladków, północna i południowa, półkule mózgu, wschodnia i zachodnia. Śmierdzący, spocony równik porośnięty kępkami sztywnych włosów. Są szepty. Koniec płaskich wyobrażeń. Wszyscy święci są świętymi. Moja dusza jest pęknięta i krwawi. Ojcowie Kościoła mieli rację i Tytus Flawiusz miał rację, i Nysseńczyk miał rację, i święty z Numidii miał rację, i tępiciel herezji Bernard miał rację, ale heretycy także mieli rację. Przekleństwo na głupców, demokrytejskich uczniów! Dymiące stosy ciał nie zmienią tego. Miazga kości nie unieważni tego. Kombajn, dzienny kombajn śmierci nie zetrze tego. Mówić, mówić, mówić. Mówić. Własne słowa, jedyny dowód na to, że nie biorę udziału w zabawie szaleńców, że nie jestem wyspą dryfującą po przeraźliwym morzu. Morzu, którego istnienia chciałem się pozbyć. Ale jestem wyspą. Szaloną na szalonym morzu. Konieczność uczestniczenia w obłędzie przekutym na tarczę, bo kto mieczem, ten od miecza. Logika osaczonego. Pies wyje u okna. Ćmy stuliły skrzydła. Ta cisza jest niepojęta. Własne usta między fałdami mózgu. Odpowiedzi sypią się jak piasek na drewno, w dół, w ciemność. Muszę dotykać. Muszę się upewniać. Szukać faktów, w które mogę niezachwianie wierzyć. Tłuszcz na włosach. Brud pod paznokciami. Zaschnięte grudki gówna dookoła odbytu. Zakrzepłe nasienie na poskręcanych i sztywnych włosach. Topografia istnienia. Marzę o zejściu w głąb, o spływie arteriami, o wspinaczce kominami pełnymi szpiku. Powiedzieli mi już wszystko. Uszy zwiędłe, zapomniane przez ciało. Przez krew roznoszącą pokarm i ciepło. Dwa niepotrzebne skrawki skóry stygną powoli. Robactwo ciszy wchodzi martwymi kanałami do mózgu. Przewierca cierpliwie czułe nitki. Swąd zgnilizny. Sine ochłapy. Powolny chrobot. Drążenie. Jamy ziejące ciszą. Pozostały tylko odgłosy z zewnątrz. Miarowy stukot śmierci. Perpetuum mobile. Ciężki głaz życia o nierównych krawędziach. Stąd ten łomot. Turkot podróży na krawędź urwiska. Oszukańcze miary czasu p
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść psychologiczna |
Wydawnictwo: | Czarne |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 13.10.2011 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.