- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.czytała rosyjską literaturę. Po polsku nigdy się nie nauczyła, za dużo tam było tych wszystkich ,,brzdzi" i ,,przci", nie miała odwagi ani chęci uczyć się nowego języka, choć pan Rozensal stale zapraszał wszystkich, co przyjechali z Rosji, a dużo ich było, na swój bezpłatny kurs języka polskiego. Bluma kwitowała to krótko: ,,Gogola i Dostojewskiego oni nie mieli", i do ciebie, Lusieńko, mówiła tylko po rosyjsku, tak że nauczyłaś się i ty tego języka. Bluma Gelmont, matka Lusi Ojciec wynajął tartaki, obrabiał drewno różnych gatunków, które zwożono z okolicznych lasów księcia Giedroycia. W strefie przygranicznej Żydom nie wolno było posiadać lasów. Ojciec z Giedroyciem bardzo się zaprzyjaźnił, a twojej mamie Blumie to się wcale nie podobało. Denerwowała się, że ten Giedroyć uczy ojca gojowskich sztuczek: gry w karty i picia. ,,To wina kniazia Giedroycia" - krzyczała, kiedy tatę wynieśli z dorożki. Zapamiętałaś, jak ojciec jeszcze rzucił kapeluszem o ziemię. Potem wnieśli go do pokoju, położyli na stole w kuchni, gdzie zmarł. Łazarz Gelmont miał czterdzieści dziewięć lat. Wylew czy zawał serca? Kniaź Giedroyć po śmierci ojca bardzo wam pomagał, pomogli też drwale, którzy dla madame Gelmont urządzili skład opałowy na głównym placu Równego. Blumie udawało się zarobić w ten sposób trochę grosza. Mogła wam, dzieciom, które bezgranicznie kochała, zapewnić godne życie i dalszą naukę. Chodziła często sama na żydowski cmentarz w górze miasta, gdzie Łazarz był pochowany, i strasznie płakała. W Równem zakładano teraz wszędzie elektryczność. Uczyli was w szkole, że trzeba iść z postępem; jasno oświetlać mieszkania, bo brak światła psuje wzrok, utrudnia odrabianie lekcji, że człowiek nowoczesny gotuje teraz bez ognia - czysto, szybko i tanio. U was, a przeprowadziliście się do małego, ciasnego mieszkania w zaułku, przy Korolenki 7, nie było prądu, grzało się drzewem albo koksem, zamiast podłogi było klepisko. Mania miała tam swój pokój, ty spałaś czasem nawet na stole. Kiedy Bluma zmęczona wracała do domu, w pierwszej kolejności pilnowała, by dzieci były nakarmione. Miałyście po jednym płaszczu i bardzo niewygodne, tanie, twarde buty, do dziś masz stopy od nich zniszczone. Do późna wieczorem dudniła maszyna do szycia firmy Malimona, na korbkę, oświetlona lampą naftową, bo mama szyła wam sukienki. Szybko mijał jej pracowity dzień i dopiero pod wieczór Bluma, otulona czarną wełnianą chustą, zasiadała w głębokim fotelu przy białym kaflowym piecu. Łazarz Gelmont, ojciec Lusi Mimo tych ciężkich warunków, nieustannego braku pieniędzy, Bluma zawsze powtarzała: ,,My nie mamy prawa się skarżyć, my nie możemy narzekać. My mamy przecież takie ładne gospodarstwo". Chciała, żeby w domu było zawsze pogodnie, nie należała do gatunku wiecznie skwaszonych kysłyczek, miała swoje małe radości, swoje naches, i potrafiła cieszyć się z nich każdego dnia. Ty też lubisz teraz, Lusiu, powtarzać, że masz swoje naches, i pytasz mnie, czy to słowo rozumiem. Tak, oczywiście, teraz to słowo rozumiem. Teraz, bo kiedyś słów żydowskich nie używałaś. Więcej ci powiem. Ja też potrafię jak babcia Bluma cieszyć się z rzeczy małych, chwilowych, zrozumiawszy dopiero po wielu latach poszukiwań, że w nich ukrywa się prawdziwe szczęście. Bluma była osobą niesłychanej dobroci, gościnną, pełną rosyjskiej szczodrości. Każdy, kto przekroczył próg waszego domu, zawsze był nakarmiony: sąsiadki, wasi koledzy i koleżanki, drwale Łazarza. Były naleśniki albo jabłka w cieście, sałatka z kartofli, kiszonego ogórka, jajka i resztek mięsa rosołowego - przepis Blumy. Zupa gotowała się cały dzień na kuchni, najlepsza ta grzybowa, z ususzonych grzybów z jesiennego grzybobrania. Do pieca wstawiała garnek z mięsem i jarzynami i mówiła: Bud żarkoje. Bud bulion. Na deser kupowała od Ukrainek poziomki na zielonym liściu. Twoja siostra Mania zaś przygotowywała torty i sałatki, jej specjalnością była sałatka jarzynowa z zielonym groszkiem Olivier, którą kiedyś tak długo próbowała, mieszając w misce, aż się strasznie zakrztusiła. ,,Wpadło w żydowską uliczkę". Jak to goje w Równem mawiali. Pamiętasz jeszcze wrzesień, miesiąc przetworów, sałatkę z cebulą w zalewie, kiszone pomidory, małosolne ogórki z koprem, pamiętasz bzyk natrętnych os, krążących wokół konfitur z zielonych pomidorów z orzechami, które przygotowywała na zimę. Pamiętasz tłuczenie młotkiem świeżych orzechów o zielonkawej skórce i wywlekanie ich białego jądra. Kiedy ktoś z was zachorował na chorobę zakaźną, na odrę na przykład, Bluma kładła wszystkich do jednego pokoju, zasłaniała firanki, żeby od razu wszyscy przez to przeszli. W Równem byli doktorzy: ogólny Finkelsztejn, stomatolog doktór Feifel, internis
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | biografie, wspomnienia, biografie, wspomnienia |
Wydawnictwo: | Marginesy |
Rok publikacji: | 2018 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.