- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.- Czy ma pani kogoś, do kogo moglibyśmy zadzwonić? Może rodziców? Kręcę głową. - Ana - mówię. - Powinnam zadzwonić do Any. Kładzie dłoń na moim ramieniu. - Proszę napisać mi jej numer. Zadzwonię po nią. Potakuję, a on podtyka mi kartkę i długopis. Kilka razy źle zapisuję numer, zanim przypominam sobie właściwy, ale gdy oddaję kartkę, jestem pewna, że zanotowałam dobry. - Co z Benem? - pytam. Nie wiem, o co mi właściwie chodzi. Po nie jestem w stanie się z tym pogodzić. Nie mogę być taką osobą, którą zabiera się do domu i której się pilnuje. Trzeba walczyć, prawda? Muszę go znaleźć i ocalić. Jak mam to zrobić? - Pielęgniarki powiadomiły najbliższą rodzinę. - Słucham? Ja jestem jego najbliższą rodziną. - Na jego prawie jazdy widnieje adres w Orange County. Zgodnie z przepisami musimy powiadomić rodzinę. - Do kogo zadzwoniliście? Kto przyjedzie? - Ale już wiem, kto się zjawi. - Sprawdzę to. Pójdę zadzwonić do Any. Zaraz wrócę, dobrze? Potakuję. Widzę i słyszę inne czekające rodziny. Niektóre wyglądają posępnie, ale większość dobrze się trzyma. Jest tu matka z małą dziewczynką. Czytają książeczkę. Jest młody chłopak, który trzyma lodowy kompres przy twarzy, a obok niego siedzi zirytowany ojciec. Jest para nastolatków trzymająca się za ręce. Nie wiem, po co tu przyszli, ale sądząc po ich uśmiechach oraz tym, jak ze sobą flirtują, zakładam, że to nic poważnego chcę na nich nakrzyczeć. Chcę powiedzieć, że izba przyjęć to miejsce dla nagłych wypadków, więc nie powinni tu siedzieć i wyglądać na szczęśliwych i beztroskich. Chcę im przekazać, by poszli do domu i byli szczęśliwi gdzie indziej, bo nie mam ochoty na nich patrzeć. Nie pamiętam, jak to jest być taką jak oni. Nie pamiętam nawet, jak to jest być sobą sprzed tego wypadku. Jedyne, co mam, to wszechobecne poczucie strachu. Oraz złość na tę parę kretynów, którym uśmiechy nie schodzą z pieprzonych gąb. Nienawidzę ich i nienawidzę cholernych pielęgniarek, które zachowują się, jakby to nie był najgorszy dzień ich życia. Odbierają telefony, robią kopie dokumentów i piją kawę. Nienawidzę ich za to, że potrafią w takiej chwili pić kawę. Nienawidzę wszystkich w całym szpitalu za to, że nie jest im smutno. Facet w czerwonym krawacie wraca i mówi, że Ana już jedzie. Proponuje, że poczeka ze mną. Wzruszam ramionami. Nich robi, co chce. Jego obecność nie przynosi mi pocieszenia, ale powstrzymuje mnie od wykrzyczenia ludziom w twarz, jak im nie wstyd jeść batonika w takiej chwili. Przed oczami stają mi fruity pebbles na drodze i wiem, że gdy wrócę do domu, wciąż będą tam leżeć. Wiem, że nikt ich nie uprzątnie, ponieważ nikt nie wie, jaki to okropny dla mnie widok. To byłoby zabawne, gdyby nie było Nigdy nie będzie zabawne. Nie ma w tym nic zabawnego. Nawet to, że straciłam męża, bo zachciało mi się dziecięcych płatków wzorowanych na bajce o Flinstonach. Nienawidzę siebie za to. Siebie nienawidzę najbardziej. Pojawia się spanikowana Ana. Nie wiem, co powiedział jej facet w czerwonym krawacie. Wstaje, żeby się z nią przywitać. Widzę, że rozmawiają, ale nic nie słyszę. Trwa to tylko krótką chwilę, po czym ona podchodzi i mnie obejmuje. Pozwalam jej na to, choć sama nie mam siły, by ją uściskać. Jakby obejmowała kłodę. - Przykro mi - szepcze mi do ucha, a ja rozpadam się w jej ramionach. Nie mam ochoty się trzymać, nie pragnę ukrywać swojego bólu. Wyję w poczekalni. Szlocham w jej biust. W każdej innej sytuacji trzymałabym się daleko od tej części jej ciała. Czułabym się niekomfortowo, mając twarz i usta tak blisko jej piersi, ale teraz seks wydaje się trywialny i głupi. Jak coś, co idioci robią z nudów. Ci szczęśliwi nastolatkowie zapewne uprawiają go dla sportu. Mimo że mnie obejmuje, nie przynosi mi to pocieszenia. Łzy płyną mi z oczu tak, jakbym je z siebie wyduszała, ale tak nie jest. Same lecą. Nawet nie odczuwam smutku. Ten poziom rozpaczy dawno wykroczył poza łzy, więc te moje wydają się nieważne i głupie. - Widziałaś go, Elsie? Tak mi przykro. Nie odpowiadam. Siadamy na podłodze poczekalni. Zdaje mi się, że mijają godziny. Czasami płaczę, czasami nic nie czuję. Przez większość czasu spoczywam w objęciach Any, nie dlatego, że mam taką potrzebę, lecz po to, by na nią nie patrzeć. W końcu Ana wstaje i zostawia mnie opartą o ścianę, po czym podchodzi do stanowiska pielęgniarek i zaczyna na nie krzyczeć. - Ile mamy jeszcze czekać na wpuszczenie do Bena Rossa?! - wrzeszczy na młodą latynoską pielęgniarkę siedzącą przy komputerze. - Proszę - zaczyna kobieta, wstając, ale Ana się odsuwa. - Proszę mi tu nie paniować. Gdzie on jest? Prosz
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Czwarta Strona |
Rok publikacji: | 2020 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.