Traumatyczne doświadczenia mają to do siebie, że nawiedzają człowieka przez długi czas, stając się częścią jego istnienia. Trudno pokonać własne demony, które siedzą w głowie, zupełnie w pojedynkę, lecz niewiele łatwiej jest prosić o pomoc. W końcu samo przyznanie się, że ta pomoc jest nam niezbędna wydaje się być wyzwaniem ponad siły. Lecz przychodzi w życiu taki moment, że trzeba powiedzieć dość i zawalczyć o powrót na lepszą ścieżkę, bez zbędnego balastu i ograniczeń, które siedzą głęboko w człowieku. Jednak czy inni będą w stanie poczekać, zanim ułożymy sobie życie i będziemy gotowi na obranie nowego kierunku?
Iga i Olek nie skończyli jeszcze swojej historii. Oboje mają wiele do przemyślenia, a przede wszystkim muszą poradzić sobie z całym mnóstwem problemów, które piętrzyły się nad nimi od lat. Choć zdaje się to zadaniem ponad ich siły, to jednak mają dla kogo walczyć. Otoczeni miłością przyjaciół, rodziny, a przede wszystkim nieustannym przyciąganiem między sobą, mają szansę na wiele. Jedynie muszą odnaleźć odwagę, by o to zawalczyć. Nieporozumienia i niesłuszne domysły mogą się jednak stać między nimi kością niezgody, która doprowadzi do zrujnowania tych kruchych podstaw relacji, jaką udało im się zbudować. Okrutny los nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i stawiać będzie przed nimi kolejne zakręty. Jednak najwięcej zakrętów zbudują sobie sami, kolejnymi wyborami, których się podejmą. Czy z tak zawiłej ścieżki uda im się jeszcze zawrócić, by podjąć decyzję o wspólnej przyszłości w imię miłości, która nieoczekiwanie ich połączyła?
"Nad ziemią" to niestety zakończenie czytelniczej przygody z bohaterami, nad czym ogromnie ubolewam. To jedna z tych opowieści, która mogłaby mieć mnóstwo kolejnych rozdziałów czy tomów, a ja i tak czytałabym ją z przyjemnością. Magdalena Szponar stworzyła historię niesamowitą, naprawdę godną uwagi, bez miar wciągająca i szalenie realistyczną. Nie sądziłam, że tak będzie, jednak ten tom dosłownie pochłonęłam i zdaje się być jeszcze lepszy od swojego poprzednika, a przecież i poprzedniej części niczego nie brakowało. Magda i Olek to postaci, które naprawdę zasługiwały na swoje szczęśliwe zakończenie, ale jak to w życiu- nie zawsze dostaje się to, na co się zasługuje, więc z jeszcze większą ilością emocji poznawałam kolejne wydarzenia z tej powieści. Również postaci poboczne przykuwają uwagę swoimi rozterkami oraz ubarwiają lekturę. Nie zabraknie tu także brawurowych i niezwykle szczerych wzmianek odnośnie pracy strażaka. Lecz tym, co stanowi trzon książki, a zarazem jest istotną kwestią w codziennym życiu, to kwestia przeszłości i tego, jak znaczący ma wpływ na teraźniejszość. Bowiem nic nie potrafi zburzyć monotonii dnia codziennego ale i szansy na szczęście lepiej i skuteczniej niż niezaleczone traumy, które powracają jak bumerang, a upływ czasu nie jest w stanie powstrzymać ich intensywności. Lecz historia Igi i Olka to także przestroga dla wszystkich związków, wskazująca wyraźnie, że nawet najpiękniejsze uczucie nie ma szans bez zwyczajnej, szczerej rozmowy. To ona stanowi podwalinę każdej relacji i choć wydaje się prozaiczna przy porywach serca i ogarniającej namiętności, to potrafi zdziałać cuda, a przede wszystkim pozwala uniknąć mnóstwa niepotrzebnych sytuacji wynikających z niedopowiedzeń i domysłów. Ze swojej strony gorąco polecam całą dylogię, nie zabraknie w niej mnóstwa uczuć i zwrotów fabuły, które mogło napisać samo życie.
Opinia bierze udział w konkursie