- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.Ludovic Halevy Najpiękniejsza przekład anonimowy Armoryka Sandomierz Projekt okładki: Juliusz Susak Tekst wg edycji: Ludovic Halevy Najpiękniejsza Warszawa 1889 Zachowano oryginalną pisownię. (C) Wydawnictwo Armoryka Wydawnictwo Armoryka ul. Krucza 16 27-600 Sandomierz ISBN 978-83-7639-127-4 Najpiękniejsza W dniu 19 Kwietnia 1889 roku, w Operze, podczas przedstawienia trzeciego aktu ,,Romea i Julii", książę Agenor literalnie stracił głowę. Biegał od loży do loży, objawiając wszędzie tenże sam zachwyt. - Ach! ta blondynka! Ach! jaka to blondynka! Ach! jaka to idealna blondynka! Widzieliście tę blondynkę? Czy znacie tę blondynkę? Jak na teraz, loża to pani de Marizy, wielka parterowa loża, tuż obok sceny położona, rozlegała się temi i tym podobnemi okrzykami uwielbienia. - Jaką blondynkę? - spytała pani de Marizy. - Jakto! jaką? Jedna tylko jest taka w całej sali teatralnej! Spojrzyj pani przed tam w loży pierwszopię w loży państwa de Sainte-Mesme. Przypatrz się jej pani baronowo, przypatrz się Widzisz ją pani? - Widzę. Niegodziwie ubrana, niebrzydka. - Niebrzydka! Cudo! Istne cudo! Niedobrze ubrana? tak! na to się Państwo Sainte-Mesme mają rodzinę zamieszkującą okolice Perigordu: musi to być jakaś krewna z prowincyi. Ale jaki ma uśmiech! A jak osadzoną szyję! A jakie ramiona! Ach! szczególniej - Mój drogi panie, albo pan idź sobie, albo bądź Przeszkadzasz mi pan słuchać Książę poszedł więc sobie. Pokazało się, że nikt, ale to nikt zupełnie nie zna tej nieporównanej blondynki. Nieraz jednak była przedtem w Operze, ale na mieszczańskich miejscach: w loży drugiego piętra. Dla księcia Agenora zaś po-za lożami pierwszopiętrowemi nic już nie istniało: próżnia tylko i nicość ponad niemi. Noga księcia nigdy jeszcze nie postała w loży drugopiętrowej, a zatem - lóż drugopiętrowych nie było wcale na świecie. Podczas gdy Romeo, klęcząc u nóg brata Laurentego, przysięgał, że wiekuiście kochać będzie Julią, książę błąkał się po kurytarzach Opery. Kim jest ta przecudna blondynka? Książę Agenor chce to wiedzieć i koniecznie dowiedzieć się tego musi. Raptem przypomniał sobie książę, że ta poczciwa pani Picard jest tak zwaną ouvreuseą loży państwa de Sainte-Mesme, i że on, książę Agenor de Nerius, ma zaszczyt być oddawna przyjacielem, blizkim przyjacielem tej poczciwej, tej nieoszacowanej pani Picard. Ona-to, w ostatnich latach drugiego cesarstwa, uczyła księcia bezika, oraz wszystkich odmian tej gry o tyle szlachetnej, o ile zajmującej; a mianowicie: bezika chińskiego, bezika japońskiego i t. d. Książę miał wówczas lat dwadzieścia, pani Picard - czterdzieści. Nie miała wówczas jeszcze posady, jaką zajmowała obecnie w narodowej Akademii muzycznej, gdzie powierzonym jej był urząd otwierania kilku lóż pierwszopiętrowych. Pełniła ona wtedy urząd inny - i nie synekurą będący - ciotką była młodziutkiej i nader miłej osóbki, której prześliczna buzia i niemniej prześliczne nogi pokazywały się w teatrze ,,Varietes," w sztukach stanowiących przegląd widowisk w ciągu roku przedstawianych. Książę, młodziutki jeszcze wówczas i zaledwie w świat wchodzący, przepędził sobie spokojnie ze trzy lub ze cztery lata życia pomiędzy tą ciocią a siostrzenicą, zupełnie jak w rodzinnem kółeczku. Potem - one sobie poszły w swoję stronę, on w swoję i dopiero w jakie lat dziesięć przynajmniej, gdy poszedłszy pewnego wieczoru na Operę, oddawał książę Agenor swój paltot niemłodej, czcigodnie wyglądającej damie, usłyszał powitalną mówkę: - Ach! jakże się cieszę, że znowu księcia widzę! Nic się książę nie zmienił:.. Nic a nic! Zawsze Zupełnie jednakowy! Jakby miał lat dwadzieścia! Witała go tak pani Picard, wyniesiona do godności oficyalistki Opery. Książę pogawędził z nią trochę, o tem i owem, trochę też o przeszłości, i od tej pory, nigdy nie przeszedł obok pani Picard, nie pozdrowiwszy jej uprzejmem kiwnięciem głową, na co ona odpowiadała pełnem uszanowania powitaniem. Należała bowiem do tych osób, coraz to dzisiaj rzadszych, które, posiadając wielki ów przymiot, taktem zwany, potrafią pojąć różnicę stanowiska towarzyskiego i do niej postępowanie swoje zastosować. W głosie jej przecież, gdy wymawiała książę, słychać było niby pozostałość jakąś dawnej poufałości, nieledwie przywiązania, czego wcale nie miał jej za złe książę Agenor. Przeciwnie, zachował on o pani Picard jak najlepsze wspomnienie. - Ach! proszę księcia, - odezwała się pani Picard, ujrzawszy go, idącego kurytarzem, - niema dziś w moich lożach żadnej z pań znajomych księcia. Pani de Simiane nie przyjechała, a pani de Sainte-Mesme oddała lożę... - Właśnie też o to mi chodzi. Nie wiesz pani, kto siedzi w loży pani de Sainte-Mesme? - Nie wiem. Po raz pierwszy widzę tych państwa w loży pani margrabiny. - Nie masz pani nawet pojęcia, kto to - Żadnego. zdaje mi się, proszę księcia, że ci państwo nie należą O mało co nie powiedziała: do naszego świata. Taka jejmość, otwierająca wieczorem pierwszopiętrowe loże Opery, miewa tylko zazwyczaj do czynienia z ludźmi dobrze urodzonymi i niezmierną też okazuje wzgardę dla ludzi należących do niższych sfer towarzyskich: niemiła to rzecz dla niej otwierać swoje loże ludziom tego gatunku. Z tym wrodzonym wszakże taktem, który ją rzadko opuszczał, potrafiła pani Picard powstrzymać się w samę porę i dodała: - Nie należą do świata, w którym książę To jacyś dobrze się mieć muszą, ale zawsze to mieszczanie. Nie wystarcza księciu ta wiadomość... Książę chciałby się dowiedzieć coś wię z racyi tej Prawda? Te ostatnie wyrazy wyrzekła z delikatnością, opisać się nie dającą - wyszeptała je raczej! Odźwierna, mówiąca coś podobnego do księcia? ach! to było-by nie do zniesienia, gdyby odźwierna nie wymówiła słów tych z niezrównanym taktem, objawiającym się tak w samych-że wyrazów doborze, jak i w tonie, którym wymówione zostały. Tak! odźwierna to mówiła, ale - odźwierna, ciocią jeszcze po troszę będąca, ciocią, daleką wprawdzie, ale uznaną za ciocię w krainie, rządzonej prawami miłości. Dalej więc jeszcze prawiła pani Picard:
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna |
Wydawnictwo: | Armoryka |
Wydawnictwo - adres: | wydawnictwo.armoryka@interia.pl , http://www.armoryka.strefa.pl/ , PL |
Rok publikacji: | 2020 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.