- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.y łóżku i czuwała nade mną. W nocy gorączkowałem i przeniesiono mnie do jej pokoju. Obudziłem się rano. Było już widno. Chciało mi się pić. Nie wiedziałem, gdzie jestem. Prosiłem, by przyszła mama, pytałem o ojca. Nie wiedziałem, że nie jestem u siebie, płacząc wołałem mamę, to znów ojca, i tak na przemian, lecz ani ojciec, ani mama nie zjawiali się i znowu zasnąłem. Nieszczęścia chodzą parami. Silne bóle głowy i gorączka nie ustępowały, dostałem torsji. Ciocia posłała jednego z chłopców po znajomego lekarza. Stwierdził zapalenie opon mózgowych. Byłem jedną nogą na tamtym świecie. Jeżeli można wierzyć w cuda, to mnie uratował chyba właśnie cud. Lekarz stanął na głowie, żeby zdobyć potrzebne leki. Gorączka zaczęła powoli ustępować. Ciocia poza Jankiem nikogo do mnie nie wpuszczała, byłem bardzo osłabiony. Narobiłem mojej nowej rodzinie sporo kłopotu. Wujek Bernard zniknął na jakiś czas. Weronika nie wiedziała, co się z nim dzieje. Posyłała Janka do mieszkania wujka -- wracał z niczym, drzwi były zamknięte na cztery spusty. Choroba trzymała mnie w łóżku wiele tygodni. Prawie cały luty i marzec aż do połowy kwietnia przeleżałem. Kiedy poczułem się lepiej, pozwolono mi się ubrać i chodzić po mieszkaniu. Była już wiosna. Po mrozie ani śladu. Przez szybę okienną obserwowałem świat. Na dworze było coraz piękniej i przyjem niej. * Moje dzieciństwo skończyło się w jednym dniu -- opuściło mnie razem z chorobą. Stałem się inny, dojrzalszy -- mimo swoich zaledwie jedenastu lat. Odszedłem od przeszłości, zagościło we mnie nowe. Nowe jest mieszkanie, otoczenie, życie w zupełnie innych warunkach, z ludźmi, których nie znam. Na początku wydawało mi się, że Bernard jest mężem Weroniki i że chłopcy są ich synami. Później okazało się, że wszyscy chłopcy są bezdomni -- dzieci ulicy, którymi Weronika i Bernard się zaopiekowali. Ja jestem piątym bezdomnym, najmłodszym. Wujek Bernard -- tak go nazywaliśmy -- miał czterdzieści, może pięćdziesiąt lat. Był wysoki, szczupły, o pięknej twarzy, miał duże niebieskie oczy i gładko uczesane blond włosy. Był człowiekiem nadzwyczaj dobrym. Umiał z nami postępować, na wszystkie nasze pytania wyczerpująco odpowiadał. Przepadaliśmy za nim wszyscy. Kochaliśmy go po prostu. Ciocia Weronika była kobietą średniego wzrostu, miała długie jasne włosy, uczesane w kok, i duże zielone oczy, a ostre rysy nadawały jej wygląd osoby niezwykle zdecydowanej. W rzeczywistości była bardzo miła, łagodna i wyrozumiała. Nigdy się nie denerwowała ani nie podnosiła głosu. Tłumaczyła spokojnie, była świetnym pedagogiem. My zaś byliśmy niezłą bandą: ciągle o byle co wybuchały sprzeczki i awantury. Weronika zawsze potrafiła je rozładować. Była niewiastą bardzo pracowitą, wciąż coś robiła -- zresztą było co robić, jak się miało piątkę chłopaków na gł Trzeba było starać się o opał, gotować, prać i obszywać. Mimo tych wszystkich zajęć znajdowała jeszcze czas na prowadzenie z nami normalnej nauki. Mieszkanie składało się z trzech pokoi, małego przedpokoju, kuchni i łazienki z toaletą. W naszym pokoju stały dwa zsunięte łóżka -- spaliśmy na nich w piątkę. Ciocia u siebie miała jedno duże łóżko i leżankę. Całe mieszkanie było skromnie umeblowane -- okna bez firanek. Z tego, co pamiętam, były w oknach żółte zasłony, takie jak u mojej kuzynki Ewy w Łodzi. Nad naszymi łóżkami wisiał obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem, a nad drzwiami do pokoju Weroniki -- krzyż. Po wejściu Niemców do Warszawy rodzina Weroniki wy prowadziła się na wieś. Ona została sama. Pierwszy zamieszkał u niej Bąk, reszta doszła później. Przypadłem chłopcom do gustu, zaakceptowali mnie, choć byłem najmłodszy. Ponieważ byłem również najniższy, nazywali mnie ,,Mały". Każdy miał przydomek. Janek po jedzeniu puszczał bąki -- więc nazywali go ,,Bąk". Jurek pierwszy miał łeb kędzierzawy, nigdy nie miał ładu na głowie, zawsze był rozczochrany -- stąd ,,Kudłacz". Ciocia zawsze mówiła mu: ,,Jurek, jak ty wyglądasz, uczesz się", a on rozkładał ręce i śmiał się. Próbowała go uczesać -- nie dawała rady. Uciekał do toalety, zamykał się na cztery spusty. Stefan był rudy -- nazywali go ,,Rudy" albo ,,Świński blondas". Jurek drugi kochał gadać, bez tchu, byle co, aby mówić, a przy tym zaciągał dziwnie. Jedyne, co wychodziło mu gładko, to przekleństwa. Nazywano go ,,Gaduła". Życie toczyło się z dnia na dzień. Mówiłem do Weroniki: ,,mamo". Zwracała mi uwagę, że nie powinienem, nigdy nie była mężatką, a wszyscy jej znajomi wiedzieli, że nie miała dzieci. Jej by to nie przeszkadzało, ale lepiej, żebym mówił tak jak reszta -- ciociu albo po prostu Weroniko. Nie zdawała sobie sprawy, że robię to bezwiednie. W czasie choroby
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | biografie, wspomnienia, wspomnienia |
Wydawnictwo: | Zysk I S-Ka |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 10.03.2011 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.