- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk który da ci pełny dostęp do spisu treści książki. Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym kliknij na logo poniżej. KLIKNIJ TUTAJ Maria Kurecka Niedokończona gawęda Projekt okładki Dariusz Szmidt Opracowanie graficzne Pracownia Graficzna ,,Linus" Skład i łamanie: Jerzy M. Koltuniak Na okładce wykorzystano zdjęcia Autorki pochodzące z archiwum rodzinnego Z rękopisu przygotowała Ewa Czerwiakowska Redakcja Sonia Cynke Antoni Pawlak Korekta Barbara Bukowska-Przychodzeń Elżbieta Smolarz Wydanie pierwsze (C) Copyright by Leszek Szaruga & Tower Press, Gdańsk 2000 ISBN 83-87342-20-3 Konwersja do formatu EPUB: Virtualo Sp. z [ I ] ,,Noskum prolepija benedikatvirgomaria - sęs anż gardję veje sjur nu!" Niezrozumiały ten okrzyk wydobył się pomieszanym chórem z przeszło stu młodych ust. Dziewczynki, podlotki i dorosłe już panny tkwiły w równo wyciągniętych szeregach. Dopiero suchy trzask dwóch niewielkich deszczułek w rękach wysuniętych z czarnego zakonnego habitu rozerwał karną spoistość. Z przeszło stu ust wyrwał się przeciągły okrzyk ulgi, gromada rozpierzchła się w mig jak stado spłoszonych wron: rozległy się krzyki, piski, śmiechy, nawoływania. O boisko zadudniła piłka. Zafurkotały granatowe, plisowane spódniczki. Podskakiwały na plecach szerokie, białą tasiemką trzykroć lamowane, marynarskie kołnierze. - Et vous, mon enfant?1 - czarna zakonnica odwróciła się do drobnej postaci, tkwiącej ciągle jeszcze bez ruchu. - Il faut rejoindre les autres - jouer, courrir. 2 Dziecko w czarnej, brzydkiej sukience nawet nie drgnęło. Nie rozumiało ani jednego słowa. Przerażone i przeraźliwie obce tępo stało w rogu ogromnego placu. Początkowa inwokacja w prawidłowej łacinie brzmiała zresztą nabożnie jako akt strzelisty: Nos cum prole pia benedicat Virgo Maria3z dodaną w poprawnej francuszczyźnie prośbą: Saints Anges Gardiens, veillez sur nous!4 Ona tego nie rozumiała. Nic zresztą prawie nie rozumiała z tej obcej, używanej tutaj mowy, która do rozpaczy doprowadzała ją już od paru tygodni. Przywieziona tu, oddana w doświadczone i sprawne ręce, pojmowała tylko najprostsze, najkonieczniejsze wskazówki, jakich udzielała jej - skąpo i szorstko - gruba rudowłosa i dorastająca już dziewczyna, która na samym początku chwyciła ją za rękę i prowadząc długim, zimnym, bielonym korytarzem, oznajmiła: - Jestem twoją ainee (starszą siostrą). Ale po polsku prawie nam mówić nie wolno. Zresztą nauczysz się tamtego i to prędko. - Po czym, dotykając palcem poszczególnych przedmiotów - były już w wysokiej sali o licznych rzędach łóżek - rozpoczęła pierwszą lekcję poglądową: - Le lit - łóżko, larmoire - szafa. Czarne zakonnice same zresztą kaleczyły tę obowiązującą, obcą mowę. Z różnych pochodziły krajów, a rotacyjne cykle dość mechanicznie przenosiły je co parę lat z jednego państwa do innego, co znosiły z chrześcijańską pokorą. Sława ich pedagogicznych i dydaktycznych osiągnięć nie ponosiła zresztą wskutek tych pielgrzymek najmniejszego uszczerbku. Internat klasztorny z założenia był wysoce ekskluzywny, niewiarygodnie drogi, ale też odpowiednio zorganizowany i niemal stuprocentowo gwarantujący opuszczającym - po upływie należytych lat - jego progi córkom arystokracji, ziemiaństwa bądź sfer bankowo-przemysłowych szlif jak najlepiej ułożonych panien z dobrego domu. Ona nic o tym nie wiedziała. Gdyby była w stanie zrozumieć - pewno i nie chciałaby wiedzieć. Na razie pojmowała tylko tyle, że - mimo zimnej bieli ścian i korytarzy, jasnych sal i klinicznej czystości - zapadła, czy raczej wrzucona została, do głębokiej, czarnej studni, z której wyjścia nie było - być nie mogło. Masywne dębowe drzwi do głównego hallu, pobudowanego w otwarty z jednej tylko strony kwadrat czteropiętrowego budynku, zamykano wieczorem na liczne zamki i zabezpieczano grubą, żelazną sztabą. Drzwi te poznała najpierw. Zapamiętała najdokładniej. Przy nich przecież - trzęsącą się z zimna w długiej, białej i pod samą szyję zapinanej koszuli - odnajdywano ją niemal co nocy przez kilka pierwszych miesięcy. Wzywany lekarz kręcił głową: - Tęskni do domu. Lunatyczka? E, nie. Przejdzie. - I zapisywał gorzko-słone lekarstwo, które wieczorem wlewano jej prosto do ust zimną, połyskliwą łyżką. Radykalniejszy sposób zaaplikowała jedna ze służebnic pańskich niższego - jak to się nazywało - chóru, do którego zaliczano kobiety nieuczone, a zajmujące się sprzątaniem, praniem, gotowaniem i wszelką gospodarską posługą: - Miskę z zimną wodą dać przed łóżko - to będzie po kłopocie! I było. Młodszym i starszym uczestniczkom tego rojowiska, które z biegiem lat przekształcone miało zostać w szeregi des jeunes filles bien rangees5, wolno było w ciągu dnia posługiwać się także mową ojczystą. Ale okazje po temu były ściśle uregulowane: przerwy szkolne, dwugodzinny poobiedni odpoczynek (grande recreation6) i oczywiście lekcje prowadzone przez panią od polskiego bądź panią od historii. Ta ostatnia zwłaszcza budziła postrach w co młodszych uczennicach niesamowitymi opowieściami. Można się było z nich dowiedzieć o legendarnym królu w wielkiej wieży nad jeziorem, który niecnym podstępem zwabił tam swoich licznych stryjów i wytruł ich co do nogi. Poniósł potem zasłużoną karę: żywcem go myszy zjadły. Dalej rzecz szła o pięknej, dziewiczej królowej, o której rękę ubiegał się rycerz z sąsiedniej krainy. Powody, dla których odtrąciła tego konkurenta i desperacko rzuciła się zaraz potem w głęboki nurt Wisły, nie wydawały się początkowo jasne. Niebawem jednak konkluzja - i to w postaci śpiewno-rymowanej - dostępna stawała się nawet dziecku: Ta opowieść jest o Wandzie Co nie chciała Niemca -Lepiej zawsze mieć Polaka Niźli cudzoziemca . Ze wszyscy niemal cudzoziemcy godni byli kosza i wzgardy, dobitnie wyjaśniało - także przy tej okazji cytowane - porzekadło: ,,Jak świat światem nie będzie Niemiec Polakowi bratem".
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść historyczna |
Wydawnictwo: | Literatura.net.pl |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 03.02.2011 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.