Nie miałem nawet jeszcze pięciu lat, gdy 26 kwietnia 1986 roku reaktor w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej wymknął się spod kontroli operatorów. Mówiąc w skrócie, nieudany test energetyczny doprowadził do wybuchu rdzenia reaktora i uwolnienia radioaktywnej pary, która wraz z wiatrem rozpoczęła śmiertelną wędrówkę po Europie. Zadufane w sobie, wierzące w swoją nieomylność władze radzieckie fakt awarii w Czarnobylu, jej przebieg, przyczyny i skutki starały się kryć przed światem przez długie lata. Szczątkowe informacje, utajnianie dokumentów, niedomówienia i w końcu zwykłe kłamstwa tworzyły wokół czarnobylskiej katastrofy barierę ochronną, mającą ukryć niezbyt przecież wygodną dla Sowietów prawdę o zagrożeniach wynikających z wadliwości reaktorów RBMK-1000.
Z czasem faktyczny przebieg wypadków z 26 kwietnia 1986 roku zaczął wychodzić na jaw. Tematem tym żywo zainteresował się brytyjski pisarz, Adam Higginbotham, który ponad dziesięć lat gromadził materiały do książki "O północy w Czarnobylu". W efekcie analizy wielu wywiadów, wspomnień i utajnionych wcześniej dokumentów powstała licząca ponad pięćset stron, wydana w roku 2019 lektura, która w sposób maksymalnie wyczerpujący daje czytelnikowi głęboki wgląd w kulisy czarnobylskiej katastrofy.
Książkę tę czyta się z zapartym tchem. Jest to typowy reportaż, ale tak napisany, że emocje towarzyszą czytelnikowi na każdej stronie. "O północy w Czarnobylu" to nie tylko sztywne, czysto techniczne informacje z zakresu fizyki jądrowej. To obszerny obraz ówczesnej radzieckiej mentalności, propagandy, gospodarki i szczegółów funkcjonowania sowieckiego społeczeństwa. Krok po kroku poznajemy kulisy wdrażania energii jądrowej w przemyśle radzieckim, aż w końcu stajemy nad projektem miasta Prypeć, będącego socjalistycznym rajem dla pracowników czarnobylskiej elektrowni. Dalej poznajemy szczegóły działania reaktorów RBMK i ich nie do końca przetestowanych i wadliwych konstrukcji, by w końcu minuta po minucie, a czasem sekunda po sekundzie, poznać faktyczny przebieg wypadków z kwietniowej nocy 1986 r. Tutaj pojawia się sporo technicznych szczegółów odnośnie reaktywności, promieniowania i skutków katastrofy, ale autor informacje te podaje językiem prostym i zrozumiałym nawet dla laików. Dla czytelników zainteresowanych szeroko pojętą atomistyką ta część książki będzie na pewno wisienką na torcie. Ostatnie rozdziały książki to relacja z usuwania skutków wybuchu reaktora - operacja ogromnie kosztowna, czasochłonna i śmiertelnie niebezpieczna, trwająca - o zgrozo! - do dziś.
"O północy w Czarnobylu" to książka fenomenalna pod każdym względem. Czysto naukowe teorie splatają się tu z zastosowaniem praktycznym, a próba odtworzenia wydarzeń sprzed wielu lat osadza czytelnika w nieprawdopodobnej scenerii, nadając książce koszmarnego realizmu. Dodając do tego wszystkiego niewyobrażalny ludzki dramat - operatorów, strażaków, ratowników, nieświadomych niebezpieczeństwa przypadkowych obserwatorów - otrzymujemy książkę, która fascynuje i przeraża jednocześnie, i jako dokument społeczno-ekologicznej tragedii zasługuje na najwyższe uznanie.
Opinia bierze udział w konkursie