- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.PRZEZNACZENIE Można wierzyć albo nie w przeznaczenie lub los, ale chcę opowiedzieć wam przypadek ze swoich obserwacji, który mimowolnie prowadzi do refleksji. Miałem znajomego myśliwego, Stefana Żelezniakowa, mieszkającego w rejonie stacji Mulin. Zakończywszy służbę w Straży Ochrony Kolei Wschodniochińskiej, przeszedł do rezerwy i pozostał w Mandżurii. Zdobył jakieś gospodarstwo i zajął się polowaniem przemysłowym, co dawało mu możliwość życia z żoną i dwojgiem dzieci w dostatku. I fizycznie, i duchowo był to jeden z tych krzepkich ludzi, którzy sami kształtują swój los, budując swoje gniazdo własnymi rękami, bez niczyjej pomocy i udziału. Jako wspaniały strzelec i niezmordowany leśny włóczęga łatwo zdobywał dużą zwierzynę. Wywoził ją na drogę końmi, zimą na saniach, a jesienią powozem z wołami. Poznałem go przypadkowo na polowaniu, kiedy zmęczony, poszukując noclegu, natknąłem się na jego dom położony na peryferiach gęstego lasu cedrowego, w górnym biegu rzeki Murenii. Było już zupełnie ciemno. Zobaczyłem poprzez dębowe zarośla słabiutko migający ognik w oknie jakiegoś ubogiego leśnego szałasu. Na moje stukanie do drzwi obitych niedźwiedzią skórą z zimowej kryjówki wyszedł wysoki, barczysty brodacz, z nieco surowymi, jasnoszarymi oczami. -- Kto tam? -- spytał, próbując dostrzec mnie w ciemności. Przedstawiłem się, a on z entuzjazmem zaprosił mnie do siebie. Puścił mnie przodem, po czym szczelnie zamknął za sobą drzwi i przekręcił zatrzask. Wnętrze wiele mówiło o profesji gospodarza. Po części przypominało opisy z życia naszych przodków w epoce niedźwiedzia jaskiniowego i mamuta, ale obecność lampy naftowej, cynowych naczyń oraz broni palnej sygnalizowała dobrodziejstwa współczesności i zdobycze cywilizacji. Kiedy się przedstawiłem i ściągnąłem z siebie wierzchnią odzież -- w zimowej chacie było gorąco od ognia palącego się w zakurzonym piecu -- wspólnie z gościnnym gospodarzem wziąłem się za pałaszowanie pysznego szaszłyka z dziczyzny. Później nieskończenie długo piliśmy herbatę i siedzieliśmy jeszcze mocno po północy, rozmawiając i przysłuchując się szumowi lasu oraz wyciu rudych wilków niosącemu się z głębi tajgi. -- Dawno już nie było tu wilków. I proszę, znów są -- powiedział Żelezniakow, zakrywając komin szmatką do ogrzewania chat. -- Najpewniej przyszły też tygrysy, ponieważ wilki zawsze idą za nimi z nadzieją na pożywienie się resztkami ich zdobyczy. Oznacza to, że moje polowanie przepadło i należy się stąd zwijać. To rzekłszy, myśliwy legł na leśnym posłaniu z niedźwiedzich skór i najwyraźniej zamierzał już zasnąć, ale mu przeszkodziłem. Chciałem się dowiedzieć, dlaczego polowanie przepadło i powinien się stąd zbierać, skoro najcenniejsza dziczyzna -- tygrysy -- pojawiła się w jego rejonie. -- Nie rozumiem pana -- powiedziałem, przykręcając na jego prośbę lampę. -- Dlaczego chce pan wyjechać, jeżeli ma pan szansę zdobyć cennego tygrysa? Pomilczawszy trochę i okrywszy mnie futrzanym kocem, odpowiedział: -- Rzecz w tym, że tygrysów nie zabijam od czasu, kiedy miał miejsce pewien incydent. Polowałem w okolicy Mulin na bażanty. Mając piętnaście sztuk, zbierałem się już do domu. Gdy zarzuciłem je sobie na plecy, usłyszałem trzask gałęzi w gąszczu i wyszedł stamtąd tygrys. szedł prosto na mnie. Wbiło mnie w ziemię i stałem jak posąg. On także najwyraźniej się mnie nie spodziewał. Zatrzymał się i patrzył na mnie swoimi okrągłymi, żółtymi oczami. Oprzytomniawszy, zrozumiałem grozę swojego położenia. Byłem nieuzbrojony -- broń zwisała z drzewa obok tygrysa! Patrząc prosto na niego, zacząłem się cofać z zamiarem ukrycia się za drzewami. Tygrys szedł w ślad za mną w odległości dwudziestu kroków i z jakiegoś powodu nie decydował się na atak. Przeszedłem tak sto, może dwieście kroków -- nie pamiętam. Dopiero wtedy poczułem, że bażanty uciskają moje ramię i przeszkadzają mi iść! Zrzuciłem je na ziemię i schowałem się za pień starego dębu. Tygrys szedł po moich śladach, aż natknął się na porzucone przeze mnie ptaki. Szturchnął je łapą, schwycił jednego w paszczę i zaczął go pożerać. Kiedy zauważyłem, że się zatrzymał, przyspieszyłem kroku, a w końcu puściłem się pędem. Z początku kryłem się za drzewami, ale później biegłem już całą parą, nie zatrzymując się nigdzie do samej stacji. Tygrys nie poszedł za mną. To było rano. Po obiedzie, zabrawszy ze sobą psy, wybrałem się z powrotem w to miejsce z dwoma innymi myśliwymi, aby odzyskać pozostawioną tam broń. Z bażantów zostały tylko skrzydła i ogony -- tygrys pożarł całą resztę. Ale po nim samym nie było śladu. Dopiero teraz zrozumiałem z całą jasnością, że bażanty uratowały mi życie. Od tamtej pory nie strzeliłem żadnego tygrysa! Gdy tylko przypomnę sobie jego spojrzenie, robi mi się zimno, ręce i nogi mam jak z waty, a serce wysiada. Potem zabiłem mnóstwo zwierzyny, a niedźwiedzi to chyba ze czterdzieści, jednak ani jednego tygrysa, choć mogłem mieć ich co najmniej tuzin! Nic na to nie poradzisz: widocznie tak było mi sądzone! Ale nie jestem tchórzem, nie bez przyczyny otrzymałem za odwagę Krzyż Świętego Jerzego1. To powiedziawszy, myśliwy zamilkł i zajął się rozpalaniem fajki. Po chwili jego brodata twarz zajaśniała czerwonawym światłem. Wkrótce zasnąłem, zawinąwszy się razem z głową w futrzany koc. Zasypiając, słyszałem szum gęstego cedrowego lasu i wycie rudych wilków w odległych zakamarkach. Na następny dzień zajęliśmy się wywozem zabitych zwierząt na stację Mulin, a wieczorem pożegnałem się z moim nowym znajomym i pojechałem do siebie -- na stację Handaohezi. Po dwóch latach, przejeżdżając przy jakiejś okazji przez stację Mulin, przypomniałem sobie o myśliwym Żelezniakowie i spytałem o niego jednego z miejscowych. -- Stefan Żelezniakow? Przepadł bez wieści z jakiś rok temu -- odrzekł zagadnięty. -- Jak to się stało? Przecież był z niego dzielny i doświadczony myśliwy! Jeśli ma pan czas, proszę mi o tym opowiedzieć, z chęcią posłucham -- poprosiłem mojego rozmówcę. -- A jakże! Pewnie, że tak! Za czas płacić nie muszę! -- odpowiedział tubylec, sadowiąc się obok mnie na prętach przeznaczonych do naprawy drogi przy wschodnim semaforze. -- W zeszłym roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, pojechał do tajgi na łowy. Wziął ze sobą psy. Kompanii nie lubił, zawsze polował sam. Obiecał wrócić na Nowy Rok. Nie zjawił się do tej pory. Widocznie tak mu było sądzone. Konie i psy wróciły do domu same. Wtedy żona, zabrawszy ze sobą trzech znajomych myśliwych, pojechała do tajgi szukać męża. Ale na próżno! Przepadł jak kamień w wodę! A z nim również karabin. Przeszukano tajgę na przestrzeni dwudziestu wiorst2, ale niczego nie znaleziono. Ludzie doszli do wniosku, że albo zabili go hunhuzi3, albo napatoczył się na tygrysa. Ta druga możliwość jest bardziej prawdopodobna, ponieważ z psów wróciły tylko dwa, a dwa przepadły. Najpewniej to również sprawka tygrysa. Tajga jest wielka, gdzież tam znaleźć człowieka! W każdym razie przepadł bez śladu. A szkoda go! Dobry był z niego człowiek. Niech mu ziemia lekką będzie! Młodą żonę zostawił. Na początku, biedna, męczyła się sama z dziećmi, a później ponownie wyszła za mąż! Cóż, nic nie zrobisz. Widocznie taki był jego los. To powiedziawszy, mój rozmówca pożegnał się ze mną i ruszył swoją drogą. A ja długo jeszcze siedziałem na prętach, podziwiając piękną Murenię toczącą swoje czyste wody skalistym korytem. 1 Właśc. Krzyż Zasługi Wojskowego Orderu Świętego Jerzego -- rosyjskie odznaczenie wojskowe dla szeregowców i podoficerów za męstwo w bezpośredniej walce, stosowane w latach 1807-1917. 2 Wiorsta -- rosyjska miara długości równa 1066,79 m. 3 Hunhuzi lub chunchuzi -- bandyci grasujący na wschodnim pograniczu Rosji (Mandżuria, Kraj Nadmorski, Kraj Chabarowski); zwykle byli to chińscy chłopi i żołnierze oraz zesłańcy. JUŻ WKRÓTCE Mikołaj Bojkow Tajga szumi Spis treści Przeznaczenie Opowieść kierowcy Noc przy ognisku Hunhuzi Lancepupi Na obławie Przemytnicy Straszne znalezisko Powitanie Nowego Roku Czarna śmierć Na pokładzie parowca Zagubiony w oceanie We władzy węży Przysięga Hassana W starym zamku Zaklinacz węży Bajkowa rzeczywistość Wspomnienia o Mendelejewie Skarb korsarzy Major butlerow Przy Górze Tygrysiej Rezydencja hrabiego Golgota kobiety Tajemnica butelki Portret cesarza Samuraj Na granicy Wielkie serce Denuni Tytuł oryginału: ? ?????? Przekład: Katarzyna Żubrzycka Redakcja i korekta: PRE-TEKST Paulina Kielan Projekt okładki: Mariusz Bieniek Rysunki: Okładka przód: Michał Nowakowski Środek: Ewa Baryś-Wrzask 2019 Wydanie I Copyright (C) for Polish translation by Atra Tomasz Krawczyk, 2019 ISBN 978-83-65443-34-2 Wydawca: ATRA WORLD ul. Powstańców Śląskich 19/33 47-120 Zawadzkie tel. 696 610 827 Nasze książki można kupić na Na zlecenie Woblink plik przygotowała Aneta Pudzisz
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść podróżnicza |
Wydawnictwo: | Atra World |
Rok publikacji: | 2019 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.