- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.rzeki Tabor. Po opuszczeniu Posady Górnej weszliśmy do Rymanowa-Zdroju, koło Domu Zdrojowego, a potem skierowaliśmy się w kierunku lasu, przechodząc obok domu Kolonii Lwowskiej. Wędrowaliśy lasem pod górę, pozostawiając z lewej strony Wołtuszową. Po osiągnięciu zarośniętego jałowcami szczytu, szliśmy już po względnie równym terenie; po prawej mieliśmy wsie Deszno i Królik Polski, położone w dolinie, zaś po lewej - Wisłoczek. Widoczność z powodu mgły była znikoma, a droga - całkowicie przyspana śniegiem, tak że nie było jej zupełnie widać. Jednak wiedziony instynktem, szedłem najwidoczniej zupełnie dobrze, bo po dwugodzinnym marszu dotarliśmy do charakterystycznej przydrożnej kapliczki. Po krótkim wypoczynku, pomodliwszy się przy kapliczce, ruszyliśmy dalej. Musieliśmy sforsować dosyć wysoką górę, dominującą nad wsią Wisłoczek, której z powodu gęstej mgły właściwie nie było widać. Samo podejście było bardzo uciążliwe, ze względu na głęboki śnieg, sięgający miejscami po pasa. Jednak im wyżej podchodziliśmy, tym widoczność była lepsza. Wreszcie zaczęły przeświecać promienie słoneczne i w połowie stoku słońce ukazało się w całej swej krasie. Był to naprawdę prześliczny widok. Biała jak mleko mgła, stłoczona w dolinach, przypominała morze, zaś ponad nią panowała prześliczna pogoda. - Wolves, wolves, two wolves! - usłyszałem w pewnej chwili przerażony głos Sydneya. Gdy odwróciłem się i popatrzyłem we wskazanym przez niego kierunku, w odległości około 80 metrów zobaczyłem dwa duże wilki idące z lasu ku wsi Wisłoczek. Wprawdzie sam byłem pod dość silnym wrażeniem, ale z dobrze udanym lekceważeniem machnąłem ręką i pokazałem pistolety i granaty. Wówczas Sydney uspokoił się. Następnie zrobiliśmy parę zdjęć w śniegu do pasa i po dłuższym odpoczynku ruszyliśmy w kierunku szczytu. Marsz był przez cały czas bardzo uciążliwy, ze względu na głęboki i mokry śnieg, zwłaszcza, że i sama góra była dosyć stroma. W każdym razie szczyt osiągnęliśmy, gdy słońce chyliło się ku zachodowi. Na samym szczycie i dalej w lesie śniegu było znacznie mniej, więc i marsz nie był już tak męczący. Zapadał wieczór, gdy doszliśmy do Polan Surowicznych, które ominęliśmy od południa. Po zejściu z góry znowu weszliśmy w mgłę. Poruszanie się w terenie, gdzie nie ma drogi, a tylko równinny bezmiar pokryty śniegiem, przy małej widoczności z powodu mgły, jest - prawdę powiedziawszy - niezwykle trudne. Biorąc to wszystko pod uwagę, postanowiłem dostać się do starego lasu ,,Szachty" i jego skrajem wędrować ku Woli Wyżnej. Początkowo udawało mi się realizować ten plan - idąc za odgłosem szczekania psów z Polan Surowicznych, szliśmy w kierunku lasu. Jednak w pewnej chwili straciłem orientację i po prostu nie wiedziałem, gdzie się znajdujemy. Mimo tego maszerowałem uparcie naprzód. Od czasu do czasu przystawałem i nadsłuchiwałem - bez rezultatu. Nawet moi towarzysze, którzy do tej pory spisywali się bardzo dzielnie, zaniepokoili się do tego stopnia, że Dawid zapytał, czy dobrze idziemy. Kiwnąłem głową, że tak. W dalszym ciągu poruszaliśmy się po względnie płaskim terenie, pokrytym dosyć głębokim śniegiem i w gęstej mgle. Najgorsze było to, że nie miałem pojęcia, gdzie się znajdujemy, ani w jakim kierunku idziemy. Nie chodziło w tym wypadku o mnie, bo sam zawsze dałbym sobie radę, ale o towarzyszy, którzy powierzyli swój los w moje ręce i którzy mi całkowicie zaufali. Zdawałem sobie sprawę, że w razie schwytania grozi im śmierć. Byłem wówczas w prawdziwej rozpaczy i toczyłem trudną walkę wewnętrzną, aby nie dać po sobie poznać, co się we mnie dzieje. Jednak mimo wszystko nie traciłem nadziei, że wyjdziemy szczęśliwie na naszą drogę. Wreszcie niespodziewanie wpadłem do przydrożnego rowu i natychmiast zorientowałem się, że jesteśmy na drodze prowadzącej z Jaślisk do Moszczańca. Kamień spadł mi z serca - byliśmy uratowani. Okazało się, że poszedłem za daleko w kierunku południowym. Po 15 minutach marszu doszliśmy do ,,Szacht" i przekroczywszy drogę, skrajem lasu, tak jak zaplanowałem, ruszyliśmy w kierunku Woli Wyżnej. Mgła w dalszym ciągu nie ustępowała, a widoczność wieczorem była jeszcze gorsza. Po pewnym czasie usłyszeliśmy śpiewy ludzi, jadących sankami z Jaślisk do Moszczańca. Mnie też chciało się śpiewać z radości, że trafiłem na swoją trasę. Usłyszeliśmy też z prawej strony szczekanie psów i głosy - to była Wola Wyżna, ostatnia wieś przed granicą. Z uwagi na ruch we wsi, postanowiłem iść skrajem Woli od wschodu. Zeszliśmy w dół, do kotliny i przekraczając drogę, która wiodła z Woli Wyżnej do Rudawki Jaśliskiej, zaczęliśmy maszerować w kierunku granicy, oddalonej o około 3 kilometry. Podejście od drogi do samej granicy b
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | biografie, wspomnienia, wspomnienia |
Wydawnictwo: | Demart |
Rok publikacji: | 2012 |
Liczba stron: | 536 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.