- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.wu poczuł się jak w czasach studenckich, kiedy przemierzał Polskę stopem, a właściwie okazją, bo słowo ,,stop" jakoś nie zapisało się w jego słowniku. Wtedy nieraz była to konieczność, bo trudno się było dostać do autobusu, teraz pozostało przyzwyczajenie. W pewnym okresie życia, tuż po trzydziestce, myślał, że z tego wyrósł, że nie ma już ochoty wystawać na rogatkach miast, ba, że w pewnym wieku nie przystoi zdawać się na cudzą łaskę i niełaskę. Kiedy jednak zaczęły znikać kolejne linie autobusowe, rad nierad wrócił do dawnych nawyków i mimo że był o kilka kolejnych lat starszy, wolał jeździć okazją niż okrężną drogą, która i tak kończyła się pieszą wędrówką do domu. Kalkulował, że jeśli nawet postoi pół godziny, to i tak będzie u celu mniej więcej w tym samym czasie, a ominie go czterdziestominutowy marsz. Wypaliwszy kolejnego papierosa, wyjął z foliowego woreczka cebularz i zaczął go z apetytem jeść. Po kilku minutach doszedł za zakręt drogi, gdzie na wprost cmentarza była niewielka zatoczka, wydała mu się odpowiednim miejscem do zajęcia pozycji. Nim się obejrzał, kończył już ten cebulowy rarytas żydowskiej biedoty, zamieszkującej niegdyś te strony i to miasteczko, o miejskości którego świadczył tylko kwadrat dawnego rynku. Kiedy dwadzieścia lat wcześniej wyjechał na studia do Poznania, najbardziej brakowało mu cebularzy i zwykłych pierogów ruskich, które w jego domu były po prostu pierogami. Cebularzy z domu nie pamiętał, zetknął się z nimi dopiero w czasach liceum w Zabłociu. Za to z wczesnego dzieciństwa doskonale zapamiętał podpałki, wszędzie indziej nazywane podpłomykami. Ach te podpałki z ciasta z żytniej mąki! Świeżo upieczonego chleba nie wolno było jeść, musiał wystygnąć, nie rozumiał wtedy dlaczego, ale matka, z natury wyjątkowo łagodna, surowo tego przestrzegała, strasząc bólem brzucha, i dopiero wiele lat później dowiedział się, że taki sam zakaz obowiązuje w wojsku, bo zjedzenie gorącego pieczywa grozi skrętem kiszek. Skąd o tym wiedziała matka, nigdy się nie dowie. Czekał więc z rodzeństwem na podpałki. Podpałki można było jeść zaraz po wyciągnięciu z pieca, jeszcze gorące. Ostatni raz taki domowy chleb jadł chyba właśnie u Gutka. Jego matka piekła chleb długo po tym, gdy wieś dała się przekonać do chleba kupczego, z geesowskich piekarń. Był to najgorszy chleb, jaki jadł w całym życiu. Czasami tak spalony i płaski, jakby piekarze siedzieli na nim podczas wypiekania. Gutek mieszkał w sąsiedniej wiosce i miał sporą gromadkę rodzeństwa, i widać rodzice byli oszczędniejsi, a może tylko staromodni. W każdym razie ostatni raz jadł domowy chleb u niego i bardzo się dziwił, że jego matce chce się jeszcze piec. Lubił o tym wszystkim opowiadać, dopóki nie zorientował się, że słuchacze coraz częściej patrzą na niego jak na zaginione ogniwo procesu ewolucji. Rozumieli go tylko dużo starsi, których miał wokół siebie coraz mniej, coraz mniej. A tak długo wydawało się, że zawsze będzie młody! Jeszcze kilka lat temu uważał, że nie ma po co się śpieszyć, że wszystko przed nim, dziś wie, że to nieprawda. Spojrzał na cmentarz po drugiej stronie szosy i zaczął w myślach liczyć wszystkich krewnych, sąsiadów i znajomych, bliższych, dalszych, na których pogrzebach był albo i nie, ale umarli w ciągu jego niedługiego życia. Dziadków nie pamiętał, bo zmarli, zanim się urodził. Jeden, ojciec matki, co to był w Mandżurii na wojnie rosyjsko-japońskiej, zmarł kilka miesięcy przed jego urodzeniem. Wujek Szczur zmarł w tym samym miesiącu, w którym on się urodził, wujek Bronek, starszy brat matki, niewiele wcześniej. Pierwszy pogrzeb utkwił mu w pamięci na zawsze. Miał pięć lat. Umarła żona Antka Palikota, młynarza z niewidkowskiego młyna. Stał w tłumie wypełniającym cały podwórek. Słyszał płacz. Nigdy wcześniej nie uczestniczył w takiej ceremonii, był zupełnie zdezorientowany. Wprawdzie mama powiedziała, że idą na pogrzeb, ale nie wytłumaczyła, że pogrzeb jest wtedy, gdy ktoś umiera. Ale tak samo nie wiedział, co to znaczy umrzeć. Młodszy o rok Andrzej ,,Młynarczyk", rezolutny kuzyn, którego ojciec był kierownikiem we młynie, wyjaśnił mu, że ona wcale nie umarła, tylko tak śpi, a jak się wszystko skończy, to wstanie. Mówił coś jeszcze, co pewnie powiedzieli mu w domu, żeby złagodzić dziecięce doznanie śmierci. Jemu nikt niczego nie tłumaczył, nikt nie powiedział, że umrzeć to przestać żyć. Ale co to znaczy przestać żyć? Bo skoro Palikotka nie umarła naprawdę, to po co to zbiegowisko, dlaczego płaczą jej dzieci? Wiedział, że to płaczą jej dzieci, bo wszyscy szeptali, że ich szkoda, że osierociła ich czworo. Z jedną z córek, starszą o rok Grażyną, chodził potem do klasy. Ale wtedy o tym pogrzebie nie pamięta
ebook
Wydawnictwo Państwowy Instytut Wydawniczy |
Data wydania 2021 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Państwowy Instytut Wydawniczy |
Rok publikacji: | 2021 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.