- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.). Jestem przytłoczona skalą, ogromem, nadmiarem. Zadzieram głowę, robię zdjęcia wystaw sklepowych, książek na wyprzedażach, psów w Central Parku, wozów strażackich, szkolnych autobusów, masy rzeczy, które wydadzą mi się ciekawe. Zupełnie ten Nowy Jork nie do ogarnięcia. Odjeżdżam kawałek kolejką, dalej wielkie miasto, wszędzie miasto, tylko ludzie trochę inni. Nie wyobrażam sobie, żeby jakiś lokals myślał sobie jak krakowski poeta ,,któregoś dnia to miasto będzie należeć do mnie". To za duże, żeby to posiąść, za duże dla jednego człowieka. No, chyba że dla oderwanych od rzeczywistości megalomanów, Donaldowi Trumpowi się to nawet udało. Na morzu, na lodowcach, w górach ma się poczucie nieskończoności. Tutaj ma się po prostu zawrót głowy. Ale nie ma się czasu nad tym zastanowić. Większość nowojorczyków żyje w biegu. Prawie nikt nie sprawia wrażenia, jakby spacerował, nawet w Central Parku ludzie wyglądają, jakby dokądś zmierzali. Jest ogromnie dużo bezdomnych i takich, którzy wyglądają na bezdomnych. Kolejnego dnia chcę popłynąć promem na Staten Island. Na miejscu jeżdżę autobusami. Zupełnie inaczej: cicho, wszystko jest małe. Jem we włoskiej pizzerii zagadywana przez właściciela, który wygląda jak mafijny zakapior z Rodziny Soprano. Pizza jest świetna, jego opowieść o Neapolu, z którego pochodzi, niewiele gorsza. Jestem jedyną klientką, nie licząc uśmiechniętego nastolatka odbierającego wcześniej zamówioną pizzę. Jadę autobusami do skansenu. Tak, dobrze czytacie, wokół Nowy Jork, a ja chcę oglądać trzystuletnie chaty wypełnione zabytkowymi naczyniami, meblami i innym barachłem. Co ja poradzę, że lubię skanseny. Pracownik jest bardzo zdziwiony ,,sporym ruchem". W tym samym momencie co ja pojawia się jeszcze pięcioosobowa rodzina ortodoksyjnych Żydów. Po obejrzeniu kilkunastu chat za jedną z nich znajduję strumyk, w którym moczę stopy. Słychać śpiew ptaków, niedaleką jezdnią co jakiś czas przejeżdża samochód. Prawie jak na wsi. Niesamowita różnica, kilka kilometrów dalej najbardziej jebitne miasto, jakie widziałam, a tu zagajnik, strumyk i jeden autobus na godzinę. Wieczorem spotykam się z wyszukanym na Tinderze Tedem. Początkujący aktor na Broadwayu, chodzi na castingi, pracuje w jakiejś knajpie jako pomocnik kucharza. Marzy mu się kariera na deskach teatru, ale większość czasu spędza nad deską do krojenia. Brzmi jak totalna klisza, ale gość jest miły, nie przynudza. Opowiada anegdoty z teatrów, restauracji, ciągle z siebie żartuje. Chodzimy po parku z hot dogami, potem idziemy na piwo do fajnej speluny. Wypijamy kolejkę, chcę kupić drugą, Ted mnie powstrzymuje. - Na pewno? W sensie chcesz za mnie zapłacić? - pyta wyraźnie zdziwiony. Jeszcze nieraz wywołam zdziwienie Amerykanów, chcąc płacić za siebie, dorzucać się do benzyny czy w jakikolwiek sposób partycypować w kosztach randki i wspólnej zabawy. Faktycznie, czytam potem, że jedna trzecia kobiet w Stanach chodzi na randki dla darmowego jedzenia. O cholera, chyba w Polsce nie jest aż tak źle. - Hej, myślałem, że uznasz mnie za skąpca. Wiesz, hot dogi. Sporo lasek by się obraziło. No tak, wegańskie hot dogi z ulicznego wózka to nie wypasiona kolacja. Najwyraźniej standardem są bardziej wyrafinowane posiłki. Po kilku piwach mamy się wyraźnie ku sobie. Ted jest fajny, miły i mi się podoba, niczego więcej w tej chwili nie potrzebuję. Pyta, czy chcę zobaczyć niezły widok na Manhattan. I cholera, no właściwie to bardzo chcę, poza nim samym jestem ciekawa, jak wyglądają mieszkania Amerykanów. Kupujemy zgrzewkę piwa i idziemy do niego. Kilkupiętrowy ceglany budynek ze słynnymi schodami pożarowymi. A w ś No biednie to wygląda. Nie malowali chyba sto lat, materac, jedno krzesło w pokoju, kuchnia z lat na oko siedemdziesiątych. Ted ma jeszcze trzech współlokatorów, dwóch oświetleniowców z teatru i początkującego reżysera. Wszyscy trzej są w pracy - reżyser dorabia jako kierowca Ubera, oświetleniowcy pracują w knajpach. Siedzimy w kuchni przy stole, palimy i pijemy piwo. Chcę wyrzucić puszkę, pytam, gdzie jest kosz, ale Ted mówi prędko, żebym odłożyła ją do kartonu na butelki. - Wiesz, zbieramy butelki i puszki. Każda butelka to kilka, nawet kilkanaście centów. W końcu rozumiem - to nie tak, że Ted jest skąpy, on po prostu naprawdę ma mało hajsu. Najwyraźniej jego współlokatorzy też, skoro mieszkają w takich warunkach. Jestem przyzwyczajona do mieszkań warszawskiej klasy średniej, dziennikarzy, barmanów, informatyków, pracowników NGO-sów. We wszystkich tych domach są konsole, telewizory, meble z Ikei, dywany. A tu zdziwienie; Ted zamiast szafy ma zwykły wieszak. Jego garderoba to cztery pary jeansów, sweter, bluza, trzy pary butów, kilka koszul i T-shirtów. Reszta majątku to parę leżących na podłodze ksią
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura faktu i reportaż |
Wydawnictwo: | Krytyki Politycznej |
Rok publikacji: | 2020 |
Liczba stron: | 288 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.