- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.wiatła i ciemności - mam na myśli te wszystkie mroczne i jasne tunele, a także promienie słońca, z których część odbija się od powierzchni wody, część zaś w niej nierozważnie nurkuje, by ugrzęznąć, niczym martwe rozwielitki, w zdradliwym dnie jeziora - więc skoro tyle się o tym mówi, nie od rzeczy będzie przypomnieć sobie rzeźnickie stragany w mieście Erywaniu. Kiedyś na tym placu był zwykły bazar. Jeśli o mnie chodzi, wolałbym tu przyjechać wtedy, zanim jeszcze zbudowano na jego miejscu wielką halę targową - na to jednak nic już nie można poradzić. Na szczęście po jej północnej stronie zachował się długi rząd murowanych straganów. Jest ich ze dwadzieścia i w każdym bez wyjątku sprzedaje się mięso, a ponieważ wszystkie stoją w jednej linii, zrośnięte ścianami i zwrócone zgodnie ku słońcu, nakryto je płaskimi, wysuniętymi nad chodnik dachami. Kiedy patrzę na nie z daleka, stojąc na rozgrzanych stopniach przed wejściem do hali, widzę coś, co wygląda na poziome pęknięcie w żółtoszarej powierzchni miasta. Na krawędzi tej ocienionej rozpadliny poruszają się ludzie - powoli i niekonsekwentnie - a nieco głębiej, zamknięte w nieregularnych prostokątach, widnieją twarze sprzedawców. Większość prostokątów jest prawie czarna. Tylko niektóre rozświetlone są mgliście pojedynczymi żarówkami i w tych widać coś więcej - ściany, zawieszone na nich przedmioty, obrazki albo kartki papieru, a czasem przesuwające się za plecami sprzedawców sylwetki jakichś innych ludzi. Nie można tak stać bez końca na słońcu. Przechodzę więc przez ocalały kawałek placu i chowam się pod dachem straganu - pierwszego po prawej - a potem od razu skręcam w lewo, żeby przyjrzeć się porozkładanym niechlujnie kawałkom nieżywych świń, jagniąt i baranów. Chociaż w pewnym sensie są malownicze, nie ma w nich nic, co pozwoliłoby zatrzymać na dłużej uwagę przypadkowego przechodnia. Znacznie ciekawsze są twarze czuwających przy nich rzeźników. Wygląda na to, że w Armenii do handlu mięsem nie dopuszcza się kobiet - tak jakby wciąż tu rozumiano, że nie należy wyręczać się nimi w sprawach związanych ze śmiercią i zabijaniem. Zza lad obitych blachą lub pokrytych innymi, mniej kosztownymi materiałami wystają głowy, ramiona, a czasem również brzuchy mężczyzn. Jedni są postawni, a nawet przystojni, inni starzy i brzydcy, ale żadnego nie potrafię wyobrazić sobie w jakimś innym sklepie - chyba że byłby to sklep z częściami samochodowymi. Mam wrażenie, że pracę rzeźnika wykonują z zadowoleniem, jeśli nie z poczuciem dumy. Przed nimi leżą noże, tasaki i inne narzędzia do porcjowania mięsa, a ich ukryte w głębokim cieniu śniade twarze wydają się dziwnie blade. Mężczyzn jest sporo również wśród kupujących. Dopiero kiedy przyjrzeć się im uważniej, dostrzega się, że wielu wcale nie interesuje się mięsem. Na ogół stoją nieruchomo, patrząc w stronę placu, albo prowadzą między sobą niezrozumiałe dla mnie rozmowy. Niektórzy to po prostu znajomi sprzedawców, których brak innego zajęcia wygnał w miejsce, gdzie życie płynie wprawdzie jeszcze bardziej ospale niż gdzie indziej, ale też śmielej odsłania swoje dwoiste oblicze. Najwyraźniej ja również ulegam jego urokowi, bo kiedy docieram do ostatniego straganu, nie idę dalej, lecz zawracam, żeby raz jeszcze zajrzeć w twarze strażników miniaturowych czeluści. Mimo że robię to nieśmiało i w miarę możliwości dyskretnie, nie udaje mi się nie zwrócić na siebie uwagi. Jeden z mężczyzn przerywa rozmowę, uśmiecha się i zadaje po rosyjsku naturalne w takiej sytuacji pytanie: -Skąd przyjechałeś? - A kiedy otrzymuje odpowiedź, pyta dalej: - W interesach? -Nie. Jestem turystą - mówię, bo cóż mogę powiedzieć innego. -Turystą... - powtarza, jakby nie wierzył, że ktoś może bez ważnego powodu przyjechać do jego kraju, ale zaraz potem uśmiecha się znowu i pyta: - A kobiety u was ładne? -Ładne - odpowiadam, raz jeszcze nie mając innego wyboru. - Ale tutaj też ładne. Może nawet ładniejsze - dodaję ostrożnie. Nie wiem, jak zostanie przyjęty taki komplement, ale staram się być uprzejmy. Mężczyzna śmieje się, śmieje się też przysłuchujący się nam sprzedawca, więc jest dobrze, a mimo to rozmowa po krótkiej chwili rwie się i zamiera. Zaczynam rozumieć, że nie dowiem się tu już niczego więcej - ani o życiu, ani o Armenii. Żegnam się i odchodzę od rzeźniczych straganów. Okrążam nowoczesną halę targową i trafiam na jej tyły, w miejsce, gdzie handluje się owocami i warzywami. Tu kobiet jest znacznie więcej. Kobiet i dzieci. Wśród skrzynek z pomidorami i worków cebuli, wokół samochodów, których otwarte bagażniki wyładowane są papryką, melonami i bakłażanami, koczują całe rodziny. Więcej jest też słońca - ale i tutaj ludzie staraj
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | eseje, felietony i publicystyka |
Wydawnictwo: | Czarne |
Rok publikacji: | 2012 |
Liczba stron: | 160 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.