- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.innych wydarzeń burzliwej historii XX wieku. Sam zetknąłem się z przejawami tej historycznej niepamięci już w dzieciństwie. Swoje chłopięce lata spędziłem w Brzęczkowicach, w małej wsi leżącej nieopodal miejsca szczególnego, osławionego Trójkąta Trzech Cesarzy, Dreikaiserecke, koło Mysłowic, w którym stykały się granice trzech cesarstw przed pierwszą wojną światową: Rosji, Niemiec i Austrii. Po stronie niemieckiej na wzgórzu nad graniczną Przemszą wznosiła się jedna ze słynnych wież Bismarcka, z której można było podobno zobaczyć przy dobrej pogodzie nawet Kraków. To tam, w Brzęczkowicach, na strychu typowego bauerskiego górnośląskiego domu, w pozostałych jeszcze zabudowaniach należących do folwarku na byłym obszarze dworskim (który po wojnie trafił w prywatne ręce, nowy właściciel jednak nie potrafił sobie poradzić w PRL-owskiej rzeczywistości z tą spuścizną), znajdowała się prawdziwa kopalnia historycznych skarbów. Po przejściu przez ganek (górnośląską laubę) za solidnymi drewnianymi drzwiami, zdobionymi mocno już wówczas podniszczonymi ćwiekami i zamykanymi na solidne, kute żelazne zasuwy, na których widać było ślady uderzeń wykonującego to małe arcydzieło kowala, znajdowało się prawdziwe królestwo tajemniczych dla kilkunastoletniego chłopca przedmiotów. W latach sześćdziesiątych XX wieku niewiele już pozostało takich miejsc, gdzie można było jeszcze zobaczyć i dotknąć starannie zrobionej uprzęży, wiekowych narzędzi gospodarczych, niekiedy już od dawna nieużywanych, albo dziwnych, nie wiadomo do czego służących glinianych naczyń. Skręcając z tej przyzby na lewo, po otwarciu sporych drewnianych drzwi, które z trudem potrafiłem wtedy pchnąć, i po wspięciu się na wysoki, nierówny drewniany próg, trafiałem do głównej izby. Pierwsze, co rzucało się w niej w oczy, to wielki piec z płytą kuchenną do gotowania. Pod nim leżały drewno na rozpałkę i węgiel w metalowej węglarce. Dookoła niego rozwieszano lub rozstawiano na półkach różne naczynia: śląskie buncloki, czyli garnuszki (nazwa pochodziła od Bolesławca, niem. Bunzlau, znanego z ich produkcji), malowane talerze, rzeźbione drewniane łyżki. Uważny obserwator dostrzegłby pewnie jeszcze w tej izbie święty obraz, wiszący nad dużym łóżkiem, na którym leżała pierzyna wypełniona gęsim puchem. Przedstawiał apostołów jako rybaków nad jeziorem Genezaret. Przy ustawionym pośrodku izby wielkim drewnianym stole gospodyni od czasu do czasu dokarmiała mnie swojskimi specjałami: porcjami grysiku pokrojonymi na czworokąty i posypanymi cynamonem i cukrem, kartoflami ze zsiadłym mlekiem albo śląskimi pożywnymi zupami - wodzionką i żurem. Latem i jesienią zaś można już było samemu nazrywać sobie śliwek, jabłek, gruszek i czereśni w gęsto zasadzonym drzewkami, trochę zaniedbanym sadzie wokół obejścia, które składało się nie tylko z domu mieszkalnego, lecz także ze stodoły, z obory i stajni. Podczas tych moich wypraw do brzęczkowickiego folwarku dość szybko dostrzegłem wiszący w głównej izbie obrazek, starannie oprawiony w ramki i ukryty za szybką. Wisiał gdzieś między łóżkiem a piecem. Ze względu na intensywne kolory i fantazyjnie wyglądający napis zainteresował mnie bardziej niż biblijne malowidło na ścianie, bo takie znałem już z lekcji religii (ciekawe zresztą, że na parafii podobne obrazy były jeszcze poniemieckie, o czym świadczyły napisy w tym języku odnoszące się do wydarzeń ze Starego i z Nowego Testamentu). Z daleka trudno było nawet rozpoznać, czy chodziło o zdjęcie, czy też, co wydawało się bardziej prawdopodobne, dzieło to wykonał jakiś domorosły artysta. Takich na Górnym Śląsku nigdy nie brakowało, prawie w każdej wsi mniej lub bardziej utalentowani prymitywiści tworzyli tysiące obrazów apostołów, jeleni na rykowisku czy martwych natur z egzotycznymi owocami. Niekiedy jednak, popuszczając wodze wyobraźni, tworzyli prawdziwe arcydzieła: zachwycające barwą, nastrojem i metafizyczną głębią fantasmagoryczne wizerunki maszkaronów, utopców, hybrydalnych zwierząt i fruwających nad śląską krainą zwyczajnych ludzi, jak u Chagalla czy Rousseau Celnika. ,,Mój obraz", kiedy mu się przyjrzałem bliżej, nie był jednak wytworem wyobraźni. Łatwo było na nim zauważyć dwa rzędy stojących, a na przodzie półleżących mężczyzn o marsowych minach. Zostali oni nie tyle wymalowani, ile był to jakiś kartonowy wydruk starej fotografii. Tym, co przyciągało uwagę, były intensywne niebieskie barwy ich mundurów, a przede wszystkim śmieszne hełmy z charakterystycznym szpicem - wtedy nie wiedziałem, czy trzeba je przyporządkować policjantom, strażakom, czy też żołnierzom. Na górze i u dołu widniały niezrozumiałe dla mnie napisy, ale, jak mi się wówczas wydawało, pięknie i ,,starożytnie" ułożone, co p
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | historia, II wojna światowa, powszechna XX wiek |
Wydawnictwo: | Literackie |
Rok publikacji: | 2014 |
Liczba stron: | 560 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.