- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ka. Ale żaden z nas, Polaków, wtedy jeszcze tam nie pozostał. Tego samego dnia popłynęliśmy dalej do głównego portu Złotego Wybrzeża - Akry. Tam mogliśmy już wysiąść na ląd. Z pokładu spuszczano nas w skrzyni po czterech wprost do łodzi, a potem łodzią z czarnymi wioślarzami płynęliśmy do brzegu. Pierwsze wrażenie - to przede wszystkim upał. Słońce, stojące jakby wprost nad głowami, paliło niesamowicie. Widzieliśmy piaszczystą plażę, a wzdłuż niej - drogę prowadzącą do miasta. Drogą szło mnóstwo tubylców, przede wszystkich kobiet, wędrujących na jarmark z tobołkami na głowach. Tłok, pył i niemożliwy upał bardzo szybko zniechęciły nas do dalszego oglądania Afryki i zatęskniliśmy za wygodami naszego okrętu. Na statku było radio, mogliśmy więc słuchać wiadomości ze świata. Codziennie rano pojawiały się też biuletyny z wiadomościami ze wszystkich frontów wojny, a kiedy działo się coś naprawdę nadzwyczajnego, wiadomość szła błyskawicą po całym okręcie. Tak też było, kiedy Japończycy niespodziewanie zaatakowali flotę amerykańską w Pearl Harbour. Wiadomość wywołała prawie taki sam efekt, jakby to w nas uderzyła bomba. Zdawaliśmy sobie sprawę, że wojna stała się już wtedy naprawdę wojną światową, że jej działania obejmą cały Daleki Wschód i że uczestnictwo nas, Polaków, w rozbudowie sił lądowych w Afryce Zachodniej stawia nas w obliczu walki z Japończykami, jeżeli zaistnieje konieczność. Minęło jednak sporo czasu, bo blisko dwa lata, zanim nasze jednostki znalazły się w drodze do Birmy na front japoński. Tymczasem płynęliśmy dalej, aby w kilka dni później wylądować w Lagos. Gdy tylko znaleźliśmy się w porcie, na okręcie pojawiło się kilku oficerów brytyjskich z instrukcjami i z liczbowymi przydziałami dla nas. Usłyszawszy, że jest zapotrzebowanie na siedmiu oficerów do któregoś z batalionów w głębi lądu, zgłosiliśmy się wszyscy razem, i w ten sposób siedmiu wymienionych wcześniej polskich oficerów kawalerii znalazło się razem w 3 batalionie Nigeria Regiment w Ilorin, w środkowej Nigerii. Nie wiedzieliśmy zupełnie, gdzie jest ta miejscowość, bo mapy nie było; powiedziano nam, że mamy jechać koleją, że podróż będzie trwała dzień i noc, a na drugi dzień będziemy na miejscu. Pociąg toczył się raczej wolno i mieliśmy czas, by podsumować nasze pierwsze wrażenia i emocje z tropikalnej Afryki. Był wielki upał, duszno, niebo zupełnie bez chmur, słońce wysoko na głowami paliło niesamowicie. Pierwszego dnia jechaliśmy przez wysoki las, podszyty gęstymi krzakami; na drugi dzień las zaczął się powoli przerzedzać, a drzewa były jakby mniejsze, dalej rosły gęste krzaki, miejscami widać było już wysoką trawę. Pociąg był bardzo dobrze utrzymany, drogi i mosty też były w dobrym stanie, na dworcach kłębiły się tłumy ludzi, kobiety sprzedawały owoce. Na drugi dzień dojechaliśmy do llorinu. Nasze bagaże zabrała ciężarówka, a my od razu ruszyliśmy do koszar, znajdujących się niedaleko za miastem. Były to niskie baraki, ustawione w kwadrat wokół placu zbiórki i musztry. Dowódca batalionu nazywał się mjr Webb, adiutant zaś - kpt. Cousins; niedługo potem został dowódcą mojej kompanii. Jak się później zorientowałem, tylko dowódca batalionu był oficerem zawodowym; resztę oficerów stanowili ochotnicy, niemal wszyscy z Rodezji; tak samo podoficerowie. Zaraz dostaliśmy przydziały do kompanii; ja - do ,,D" Company. Dowódcą kompanii był kpt. Stern. Zapowiedział, że codziennie rano będzie 15 minut gimnastyki, a potem śniadanie i normalne zajęcia. Nasi czarni żołnierze byli rekrutowani z północnej części Nigerii. Mówili tylko w hausa, głównym języku Afryki Zachodniej. Dlatego też już od pierwszej chwili musieliśmy się go uczyć na specjalnie organizowanych lekcjach. Jeszcze teraz pamiętam pytanie: Ka j i ko hausa, ko? Ko babu? (Czy rozumiesz język hausa?) Zaraz w pierwszym dniu kpt. Cousins powiedział mi, jak ważny jest uprzejmy stosunek białych do czarnych i że trzeba się zawsze wzajemnie pozdrawiać; spotykając się na drodze lub w pracy, należy powiedzieć: Sannu aboki! (Pozdrawiam cię przyjacielu!) Kpt. Cousins przed wojną pracował w Nigerii jako urzędnik oświatowy w administracji kolonialnej. Był bardzo oddany swojej pracy i starał się zawsze podnosić poziom wykształcenia miejscowych ludzi. Odbywaliśmy normalne szkolenie w ramach drużyny, plutonu i kompanii, w tym ćwiczenia bojowe w buszu, bez względu na pogodę. Zabieraliśmy zawsze ze sobą składane polowe łóżka i moskitiery, ale kiedy padał deszcz, żadne liście bananowe nie pomagały i wszędzie było mokro. Raz na tydzień mieliśmy siedmiogodzinne marsze w pełnym uzbrojeniu. Nigdy nie lubiłem piwa, ale po takim marszu piłem je z największą przyjemnością. Zaraz po powrocie z marszu szl
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura popularnonaukowa |
Wydawnictwo: | Dialog |
Wydawnictwo - adres: | redakcja@wydawnictwodialog.pl , http://www.wydawnictwodialog.pl , 00-112 , Bagno 3 /218 , Warszawa , PL |
Rok publikacji: | 2014 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.