Powiem wam, że niektóre książki potrafią nas wzruszyć bez względu na to ile lat posiada czytelnik. Autorka stworzyła tutaj historię opartą na prawdzie i kłamstwach. Poruszyła tematy straty, rodziny, szczęścia i miłości. Zasugerowała nawet, że czasami bowiem my sami coś sobie wmówimy i nie chcemy być przekonywani do racji, którą znamy, a do której się nie przyznajemy. Prawda boli, ale nie są jej się ominąć. Żyjemy czasami wstecznymi i dziwimy się, że nic dobrego nas nie spotyka. Odniosłam wrażenie, że postacie czuły się skrzywdzone, niedowartościowane i niepewne nawet tego, co przyniesie kolejny dzień. Takie zachowania sprawiały, że stawali nam się bliscy. Czuliśmy ich niezrozumienie i często potrzebę takiej rezygnacji, nawet niesprawiedliwości. Poznamy ich bolączki i warto wtedy zastanowić się, czy nie mamy czasami podobnie.
Postacie same nam o sobie opowiadają, więc widzimy co przeszli i jak ciężko jest im powrócić w rodzinne strony. Każdy coś w życiu przeszedł, stracił kogoś bardzo ważnego i to sprawiło, że w pewnych aspektach życia czują się złamani, jakby wybrakowani. Dużym plusem było tu dla mnie ukazywanie jak kawałek po kawałku się podnoszą i faktycznie chcą żyć dalej. Uwielbiam takie książki, gdyż pokazują nam, zwykłym czytelnikom, że po śmierci naszych bliskich chociaż jest trudno, to jednak nasze życie się nie kończy. Czasami zwyczajnie tak musi być, byśmy zobaczyli siebie na nowo. Pomimo tego, że początek książki w ogóle tego nie sugerował, to jednak dostaniemy tutaj też trochę ciepłego uczucia, romansu zbudowanego na traumach i tragediach. Pamiętajcie, że siła jest w każdym z was i zawsze cokolwiek nas nie spotyka, to jest po to by nas wzmocnić, czasami nawet naprowadzić na odpowiednie tory. Bardzo tą książkę przeżyłam, ogromnie się przy niej wzruszałam i dostałam nawet motywację, by nigdy się nie poddawać. Każdy z nas z czymś walczy, lecz wygra tylko ten, kto w swojej wyobraźni na mecie zobaczy swoją wygraną.
Opinia bierze udział w konkursie